Pewien facet na ścieżce leśnej wyprowadzał siedzem młodych bull terrierów(zero smyczy, zero kagańcy) było prawie ciemno. chcąc nie chcąc wiechałem w tą watahe. Pogryzły mi dość dotkliwe kostki. Koleś jakoś się tym nie przejął. Zażadałęm od każdego "kejtra" książeczki szczepień. Chciał mnie przegadać, że moja wina, że przestaszyłem psy itp. 997, mandat, a policemany jeszcze mnie namawiały żebym mu sprawę założył bo ponoć to jego niepierwszy wybryk jako opiekuna psiaków. Tak jak całe moje życie nie bałem się psów tak teraz jadąc rowerkiem i widząc psy potrafię zawrócić lub co najwyżej zatrzymac się lub wybrać inna trasę. Są jakieś sposoby na psy przy nogach?