W sumie już nie trzeba. Post Shotguna uruchomił mój instynkt druciarza i coś tam rano pokminiłem.
Postanowiłem wykorzystać pokrętło które już kupiłem. I rant śruby, ten pod sprężynką.
Trzeba było zrobić dziurkę w pokrętle. Jako że to plastik, to wziąłem mały gwoździk w kombinerki, podgrzałem nad płomieniem kuchenki i voila. Niestety trafiłem z wysokością dopiero za drugim razem.
Teraz trudniejszy etap; znalezienie odpowiednio małej śrubki, która by weszła we wspomniany wcześniej rant, blokując możliwość odpadnięcia pokrętła. Za pierwszym razem dałem z deka za dużą i po przykręceniu nie dało się obracać pokrętła, dodatkowo anoda na śrubie się lekko porysowała. Poszperałem więc w kolekcji śrubeczek i wziąłem najmniejszą jaką znalazłem.
Była na tyle mała że wchodziła w rant z luzem, jak trzeba, no i na długość w sam raz. Niestety, musiałem zrobić kolejna dziurę.
Efekt końcowy:
Kręci się jak trzeba, śrubka trzyma i zapobiega wypadaniu. Zobaczymy ile wytrzyma...