Tradycyjnie podniósł mi ciśnienie bezmózg za kierownicą, święta krowa, który myśli że przepisy go nie obowiązują, przynajmniej w stosunku do rowerzystów. Korzystając z ładnej pogody wybrałem się na małego popołudniowego tripa. Zanim dojechałem do lasu jechałem kawałek główną i skręcałem w lewo, w podporządkowaną. Oczywiście wyciągnąłem łapę sygnalizując skręt. Powoli zacząłem odbijać w lewo, ale że słyszałem za sobą dźwięk silnika obejrzałem się i to mnie uratowało, bo oczywiście debil mnie wyprzedzał. Takim to nie tylko prawko zabierać, ale i mordę obić by należało. Bo w sumie, to co daje zabieranie prawka? W ostatnim tylko tygodniu słyszałem w radiu o dwóch przypadkach potrąceń pieszych na przejściach. W jednym zginęło dziecko. W obu przypadkach kierowcy mieli już kilkakrotnie nakładany zakaz kierowania pojazdami. Gdzie tu sens w nakładaniu takiego zakazu, jak się tego nie egzekwuje w żaden sposób? To jakby dać dziecku szlaban na telefon i mu go nie zabrać, licząc że uszanuje zakaz. I potem przyłapać go z telefonem i znowu zrobić to samo. Tyle że dziecko używając telefonu nie naraża życia innych ludzi jak bandyci za kierownicą.