Rozwój gospodarczy mierzony ilością dróg i samochodów to droga donikąd. A dokładnie do stworzenia bardzo złych warunków do życia ludziom. Do pewnego momentu jest fajnie, bo jest dużo miejsca na te drogi i samochody. Wielkie koncerny samochodowe zarabiają krocie i chcąc zarabiać więcej chcą sprzedawać jeszcze więcej. Kreuje się przeświadczenie że każdy musi mieć samochód, pieszych czy rowerzystów się wyśmiewa. Bo przecież kobieta czy mężczyzna sukcesu musi mieć samochód. A każdy che się czuć człowiekiem sukcesu. Mamy tutaj w Polsce sytuację jak w czarnych gettach w USA, żeby jeść co nie było, ale złoty łańcuch na szyi i fura musi być. Tylko bez łańcucha. Do czego to doprowadziło? Miasta pozastawiane samochodami gdzie się tylko da, a ludzie wciąż krzyczą "nie ma gdzie parkować, więcej parkingów!". Na te parkingi już się poświeciło wiele terenów zielonych/rekreacyjnych, kosztem komfortu życia mieszkańców miast. W wielu miastach już fizycznie nie ma miejsca na zwykłe parkingi, pozostają podziemne wielopoziomowe, ale na to często brak funduszy. Jazda samochodem, która kiedyś mogła być przyjemnością dziś to często stanie w korkach przez długi czas, Sytuacje że 2 km jedzie się z godzinę czasu w godzinach szczytu to norma. Zero przyjemności, zszargane nerwy. Budowa nowych dróg też odbywa się kosztem. Kosztem przyrody i coraz częściej ludzi, wysiedlanych z domów, na które często pracowali całe życie. Brniemy w ślepy zaułek. Sytuację można by porównać do dużej, ale ograniczonej jednak sieci internetowej. Na początku wszyscy są zadowoleni; klienci, bo mają dobry internet i dostawca, bo zarabia. A że chce zarabiać więcej, szuka nowych klientów. Powstaje system, że bez internetu nie można prawie funkcjonować. I dochodzi do sytuacji że klientów jest tyle że łącza nie wytrzymują i jakość internetu powoli coraz bardziej spadać. A klientów przybywa i każdy woła o dobry internet, bo przecież system taki, że bez tego ciężko funkcjonować...
Jak to się może skończyć, kiedy zasobów nie starcza dla każdego?W jeden sposób, podwyżka cen za możliwość korzystania/posiadania zasobu. Dlatego wprowadza się już podatki na samochody. I jak dla mnie to bardzo dobrze. Nie jestem wrogiem samochodów. Jestem wrogiem zbyt dużej ilości samochodów.