Szczypta spostrzeżeń od praktykującego na test rajdach Scotta:
Obiekt - BIG ED.
Wrażenia z godzinnej jazdy na pętli w terenie (12 km i 300 m w górę):
Pierwszy podjazd był długi i urozmaicony o koleiny, gruz etc. Kręcąc z kadencją ok. 90 zostałem w połowie trasy w tyle za resztą kręcącą z mniejszą kadencją.
Masa kół może przyprawić o stan przedzawałowy jeżeli ktoś zakłada, że pojazd jedzie za wolno i chce go bardziej rozpędzić. Po prostu pod górki się nie da szybciej niż emerycki nordic-walking.
Same opony to deklarowane przez producenta 1250 g sztuka, tyle mniej więcej waży moje jedno pełne koło w 29erze.
Opony Kenda Juggernaut przyjemne, acz trochę za slickowate. Na terenowym podjeździe, na korzeniach nie chwyciły, a powinny, więc jeżeli ktoś chciałby pojeździć nie tylko po płaskim, IMO powinien szukać czegoś z agresywniejszym bieżnikiem.
Zjazdy. Czysta przyjemność, maślane oko i niegasnący banan na licu. Po prosu lekko trzymamy klamkę i balansujemy ciałem, a ED jedzie tam gdzie sobie zamarzymy. Wybiera wszystko. Kopny piach przejechałem jak solidny szuter - zero wahnięć kierownicy, drzewo o średnicy 30+ cm leżące w poprzek drogi? Poderwanie koła jak przy wjeździe na krawężnik - i jesteśmy po drugiej stronie. Nawet nie zatrzęsło. Zjazd z koleinami i gałęziami po zrywce? Puszczam obie klamki i na 300 m mijam 2 wypasione fulle, które walczą z patykami.
Na ścieżce rowerowej opony zastępują dzwonek. Piesi tulą się do krawężników, a ich zwierzęta domowe z niepewnością w ślipiach stają za nimi.
Na płaskim opór nie jest wyczuwalny na tyle by upośledzić frajdę z jazdy. Jasne, że trudniej go rozpędzić, ale później jedzie praktycznie sam.
To nie jest zabawka. To pełnowymiarowa, przemyślana konstrukcja do jazdy terenowej. O ile ktoś nie ma zapędów wyścigowych - fatbike jak najbardziej stanowi materiał na pierwszy i jedyny rower w teren, a przy osiągnięciu masy roweru w okolicach 12 kg, po prostu rower do wszystkiego. W górach prawdziwych może być mało komfortowo - patrz 'o podjeżdżaniu' - ale i enduracy praktykują wypych tu i ówdzie.
W przypadku BIG EDa uważam amortyzator za zbędny balast, a opony za niewystarczająco przyczepne. Napęd 2x10 - optymalny.
Ponieważ w okolicach mam w pip piachu i leśnych przecinek, na których lubi poharcować ciężki sprzęt ALP, bardzo by mi się taki przydał.
Konkluzja: chcę. Gdyby cena zamknęła się w 5000-5500 pln, zająłbym jak komornik traktor
Metafora trafna o tyle, o ile weźmiemy pod uwagę koszty serwisu i dostępność części zamiennych.
W automacie i facie będzie sporo drożej. Ale każdemu podłóg potrzeb - są tacy, co stwierdzą, że warto. I będą mieli rację.