Zmotywowany wczorajszą samotną, ok. 22 km wycieczką po okolicach Wrześni postanowiłem dziś również wykorzystać świąteczny czas wolny od pracy i akademickich zjazdów na jazdę rowerem. Wprawdzie nie wyjechałem wcześnie, bo dopiero ok. godz. 17, ale i tak udało mi się osiągnąć założony cel - dotrzeć do Gniezna Ze swojego domu wyruszyłem w stronę kościoła p.w. Świętego Ducha, po to by tuż za nim skręcić w prawo i wzdłuż rzeki Wrześnicy dotrzeć do Zalewu Wrzesińskiego. Dalej wytyczoną promenadą (po lewej stronie zalewu) pojechałem swoją trasą do Gniezna przez Graby i Czerniejewo. Do samego Gniezna wiatr był wobec mnie przychylny - średnia prędkość jaką odnotowałem wynosiła ok. 25 km/h. Ok. godz. 18.10 wjeżdżając do Gniezna widziałem w oddali katedrę. Nie wiem jak to się dzieje, ale za każdym razem jakimś dziwnym, trudnym dla mnie do zrozumienia trafem, kiedy wjeżdżam do Gniezna trafiam znienacka na miejsce mi znane, mimo iż tego zupełnie nie przewiduję Tym razem padło na obwodnicę Gniezna - tą którą czasem poruszam się jadąc z Poznania do Wrześni przez Gniezno. Od mojego ostatniego przejazdu w tym miejscu coś się zmieniło - przybyła wytyczona droga dla rowerów wzdłuż trasy, biegnąca w zasadzie aż do skrzyżowania przy byłej jednostce wojskowej przy wlocie do Gniezna od strony Wrześni. Jadąc lasem jeszcze do Gniezna, słuchając na przemian Empire of the Sun i Editors (wszystko za sprawą Jarka obmyślałem powrotną trasę. Możliwości pod uwagę brałem co najmniej trzy: powrót przez Gębarzewo, powrót przez Miaty, Trzemeszno i dalej Witkowo, jak również powrót przez Jarząbowo, Sobiesiernie, Sokołowo. Ostatetcznie, w dość dynamiczny sposób zdecydowałem się będąc na ścieżce rowerowej przy drodze krajowej nr 15 skręcić w lewo i kierować się w stronę Jarząbkowa. W stronę Jarząbkowa kierowałem się wypatrując dość charakterystycznego kościoła - dotąd mimo zimna, uchodzącego w przednim kole powietrza, które co jakiś czas dopompowywałem i wiatru typu wmordewind, można by rzec, że podróż przebiegała planowo. Za Jarząbkowem, z racji iż zakręt w stronę Sokołowa wydał mi się podejrzany pojechałem w drugą stronę i trafiłem na niebezpieczną, dziurawą drogę krajową nr 15 - mniej więcej na wysokości Gulczewa. Z racji nieprzychylnych warunków, a w szczególności coraz bardziej zachodzącego Słońca pojechałem nią do domu. Dzisiejszą jazdę odbyłem ubrany w krótkie spodenki rowerowe na szelkach i koszulkę rowerową z krótkim rękawem - nie ukrywam, że wracając ok. godz. 20 czułem, że jest mi zimmo. Łącznie przejechałem ok. 66 km w czasie blisko 3 godz.