Witam,
Podepnę się pod temat, bo mam dylemat identyczny z powyższym. Jestem zdecydowany na zakup Canyona w budżecie 11 tys.
Zastanawiam się między CF SLX 9.9, a CF SLX RS1, czyli rowery identyczne, różniące się tylko amorem.
Wcześniej przed Black Friday, kiedy SLX 9.9 kosztował 10,8 nawet nie patrzyłem na model z RS-1, który kosztował wtedy ponad 12 tys.
Teraz jednak posiadanie amora, który kosztuje ponad 6 tys zł jest kusząca. Czyli w zasadzie dylemat sprowadza się do SID XX kontra RS-1.
Przewertowałem różne fora i testy i mało jest opinii użytkowników na temat RS1, a zdania są mocno podzielone. Jedni są zachwyceni, inni nie widzą różnicy, więc nie ma sensu dopłacać, a jeszcze inni twierdzą, że w testach sztywności bocznej wypada słabo.
Wiadomo jeżdzą na nim topowi zagraniczni zawodnicy, jednak ich temat kosztów eksploatacji takiego sprzętu nie dotyczy tak jak mnie.
To co najbardziej mnie niepokoi to ryzyko zarysowania dolnych goleni. Udział maratonach powoduje, że jeździ się po krzakach, wśród wyskakujących spod kół patyków i kamieni, a i zdarza się wyrypać na bok. Teamowy top zawodnik nie martwi się tym, że mu się goleń zarysował, bo mu go wymienią, a ja sam będę musiał to pokryć. Na krajowym podwórku nie zauważyłem ludzi jeżdzących na RS1, więc i obiektywnych opinii w necie mało. Po coś jednak ta osłona na Cannondale Lefty (choć wygląda paskudnie) zawsze jest. A tu żadnego zabezpieczenia.
Podzielcie się proszę swoimi opiniami - SLX 9.9, czy ta sam rower z RS-1 za tysiaka więcej. Zamierzam na nim pojechać na Trophy.
Pozdrawiam
Rafał