Przynajmniej wiadomo, że czasem ktoś czyta ten wątek od początku.
Żeby nie robić OT opowiem o jednej z moich przygód ze zwierzakami.
Pewnego pięknego dnia zjeżdżałem wąwozem. Był przede mną stromy zakręt z ograniczoną widocznością (drzewa, krzaki). Nieświadomy nadchodzącego zagrożenia mknąłem przed siebie bez naciskania na klamki hamulcowe, kiedy zza zakrętu prosto pod koła wyskoczył mi mały piesek (nie wiem skąd on się tam znalazł, choć w sumie to miejsce niedalekie od zabudowań). Starałem się wyhamować i uciec na bok, po czym znalazłem się w krzakach. Psu nic się nie stało poza tym, że był wystraszony równie jak ja.