Opowiem Wam moją historię Miałem Unibike Evo, jeszcze tego w "poprzedniej ramie" z 2008. Rower kupiłem wiosną 2009 z myślą, że pojeździłbym sobie trochę w terenie. A więc sprzedałem starego Lyanga i nabyłem coś niedrogiego. Wcześniej robiłem kilkadziesiąt km rocznie - ot 2 do 5 wypadów w roku.
Wybór padł na Evo ponieważ miał dobry stosunek ceny do osprzętu (trochę wcześniej czytałem o tym na forach) a Krossa akurat w Trójmieście nie mieli.
Zakupiłem i byłem bardzo zadowolony. Nie było porównania do starego roweru zarówno jeśli chodzi o wagę, wygodę i ogólnie przyjemność kręcenia. W 2009 roku zrobiłem na nim ponad 3000 km i wziąłem udział w jednym maratonie w Kościerzynie. Pod koniec roku 2009 zacząłem jednak poszukiwać zmian, zacząłem bowiem zauważać rzeczy, na które wcześniej nie zwróciłbym uwagi. A to, że rama mało sztywna, a to, że amortyzator nabrał luzów, a to znowu manetka (miałem tam klamkomanetki alivio) wygięła się nie wiadomo jak i kiedy i utrudnia zrzucanie a to w końcu urwała się guma w okolicach przyrodzenia w siodełku. Postanowiłem więc jesienią zmienić kilka części. I tak zmieniałem, że na wiosnę złożyłem sobie kompletnie nowy rower a po Evo to został mi jedynie koszyk, który i tak nie był w komplecie:)
Kupiłem ramę Canyona i powiem krótko - niebo a ziemia.
Podsumowując - nie zachwycałbym się tak nad tym EVO jak pewnie nie zachwycałbym się żadnym nowym rowerem w tych granicach cenowych. Jest to dobry wybór jeśli robi się lajtowe do 1.500 km rocznie - jest wtedy jakaś gwarancja, że dbając o sprzęt nie będzie trzeba niczego wymieniać przez najbliższe dwa lata. Podobnie będzie z Krossem Hexagonem V6 czy levelm A2 lub z którymś T-bike'm w tej cenie.
I nie zgodzę się jeszcze z jedną opinią: "4. Rama - wytrzymała hydroformowana, idealna baza do dalszych szaleństw". Ta rama raczej nie nadaje się do rozbudowy. Szkoda sensu jak to mówią