Adamos,Ty to umiesz węszyć ...szacun.
Faktycznie ,wygląda na to że fali stali nie sposób powstrzymać.
Lat temu parę materiał be,dziś gdzie carbon jest nawet w szczoteczkach do zębów stal faktycznie jest is real.
Cieszy to bo znaczy że Stallowy Paprykarz nie umrze.
Dlaczego w SS na dużych kołach ?
To zaczęło się 8 lat temu,od pewnego felietonu na łamach bikeBoardu.Kto ma chęć czas i siły niech przeczyta i przemyśli.
A było to tak:
***
Felieton Tekst: Miłosz Kędracki
...żeby było dużo iskier...
Kolarstwo górskie.
Ten termin jest jak zapowiedź wielkiej przygody.Góry w nazwie to w domyśle całe pasma dwutysięczników i ciągnące się w nieskończoność graniowe ścieżki.
Ale Polska jest płaska.I to dramatyczne stwierdzenie potwornie frustruje tak zwanych 'rowerzystów górskich'.A nie powinno.
Tylko najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie:'Po co ja w ogóle jeżdżę na rowerze?'
Powody,dla których chciałem zbudować single speeda,czyli rower pozbawiony przerzutek,były prozaiczne i nie pozbawione rozsądku,żeby nie powiedzieć skąpstwa.Chciałem taniego roweru na zimę,zbudowałem go ze starych części z próżności i dla stylu.Miał być gotowy jesienią ale na kołach stanął dopiero wiosną gdy szlaki górskie zaczęły obsychać.
Myślałem wiec że trafi na pół roku na strych,a ja w sezonie będę testował wypasione fulle.Ale zaledwie po kilku przejażdżkach całkowicie zmieniłem zdanie na temat błękitnej szosówki bez przerzutek.Poi kilkunastu latach zrozumiałem wreszcie po co jeżdżę na rowerze i postanowiłem się czym prędzej pozbyć szosowego singla....tylko po to,żeby zbudować prawdziwie terenową maszynę bez zmieniarek i amortyzacji.
Kiedy Orłowski Wilcza Szczęka 29" stanęła na kołach ,wiedziałem,że to jest najważniejszy rower w moim życiu.
Na singlu bez amora byle jaka górka staje się wyzwaniem na miarę przełęczy Tourmallet.
Przeciętny zjazd na którym jadąc fullem potrafię otworzyć i zeżreć batona staje się arcy trudnym wyzwaniem na miarę nortszortu z Gubałowki.
Sztywny singiel jest jak szkło powiększające każdą przeszkodę i nierówność terenu
Bo na sztywnym rowerze nic nie przychodzi łatwo i dlatego każda trasa jest o wiele ciekawsza.
Żeby przeżyć przygodę,wystarczy byle jaka ścieżka pod blokiem ,wyjazd w Jurę można już porównać do alpejskiej wyprawy.
Ścieżki,którymi byłem już znudzony i były bez emocji,zmieniły się.Znów wracałem uśmiechnięty z podmiejskich wycieczek.1,5 godziny w pagórkowatym terenie dawało się we znaki jak dzień w Gorcach.
Ale nie chodziło o to żeby się zmęczyć,bo nie lubię się. zmęczyć bez powodu i poczucia sensu.
Singiel nagradzał mnie w różnoraki sposób,było trudniej ale coś się działo.Nie byłem już tylko widzem czekającym aż wyręczy mnie amortyzacja czy idealnie dobrana przerzutka.
Z każdym problemem musiałem poradzić sobie sam.Nogami,mięśniami,ramionami,ale przede wszystkim głową.
Często zapominamy ze ciałem człowieka rządzi głowa.I że ciało nie zawsze podlega prawom fizyki z grawitacja na czele.To my we własnej głowie ustalamy limity siły,mocy i wytrzymałości.każdy na pewno słyszał o wyczynach ludzi przypartych do muru.
Dla mnie to singiel jest sposobem na demontaż tych ograniczeń.Najlepiej widać to kiedy zaczyna się podjazd.
Górka-redukcja.I jeszcze jeden ząbek wyżej,i jeszcze aż do oporu.Mała tarcza-(oczywiście nie wchodzi) haratanie łańcucha o wózek przedniej przerzutki,wiącha przekleństw i zsiadam.A teraz ten sam osobnik,w tym samym miejscu na singlu.
Górka-mocniej na pedały,kręcić na okrągło,nie idzie ,to wstać i znów na okrągło.Jeszcze choć z piec metrów i zsiądę ...ale jeszcze wyprzedzę tego jelenia na XTRze i tego na X.O.tez pokonam.
Wiącha na bezdechu.
Ale wyjechałem i to z przełożenia 34:16!Boskie uczucie wszechmocy!
Czynnik PSI działa tez na postronnych.Efekt jest ten sam,dochodzę gościa,zaczynam go wyprzedzać i kiedy tylko zobaczy on braki w moim rowerze -zamiera.Ale to nie wszystko-testosteron wlewa mi się do krwioobiegu i jestem niczym Pitbull...
No ale muszę wam jeszcze powiedzieć o pewnych niedoskonałościach singla.Po pierwsze cała teoria bierze w łeb w prawdziwych górach.Beskidy? W wielkich bólach po prostu psychika działa na podjazdach krótszych niż 2 km.Potem trzeba pchać.
Jeszcze gorzej jest na poziomym asfalcie.Przy optymalnym przełożeniu terenowym 2:1 przy kadencji 120 z ledwością dochodzę do 32km/h i to na krótkich odcinkach.
No i na koniec najgorsze-trudno dostosować prędkość do jadących z przerzutkami i bez.Wiec albo Twoi znajomi wycieczkowi muszą przesiąść się na single albo musisz pokochać samotność.
Bo powrotu do przerzutek nie ma.
Singiel nigdy nie będzie egalitarny z innymi rowerami,bo tu także działa głowa.Do minimalizmu trzeba dojrzeć.Trzeba kilkukrotnie zmienić rower,trzeba osiągnąć taki stan umysłu w którym nadmiar opcji staje się balastem.Trzeba chcieć się od niego uwolnić.Żeby inaczej poczuć ścieżkę tuż za domem i zrozumieć po co naprawdę wsiadłem na rower. *****
Ufff, opisałem się jak nie wiem ale wybaczcie -musiałem.... -Oto moja iskra od której zapaliłem lont z napisem "29er SS"
tekst od znaków **** do **** jest autorstwa Miłosza Kędrackiego i ukazał się w bikeBoard -05/2006