Generalnie na wyspach asfalty są bardzo dobre lub super. Zdążają się odcinki dość "porowate" ale bez dziur.Tam gdzie mi puścił veloplug, było bardzo wolno ale i stromo, 16-20%.
Dokładnie w tym samym miejscu dwa przypadki. Za pierwszym razem, 2m po wjechaniu na płaski odcinek złapałem gumę. Zmieniłem lateksową dętkę na butyl, wcześnie sprawdzając oponę. Następnego dnia, jak pisałem, dokładnie w tym samym miejscu, na moje nieszczęście, 2-3m przed wypłaszczeniem, na najbardziej stromym odcinku, kolejna guma.
Powietrze zeszło w ułamku sekundy, a na obręczach źle się zjeżdża, zdrowa gleba i mały zjazd po asfalcie.
Tym razem dokładnie obejrzałem obręcz, bo opona była znowu nienaruszona. Co znalazłem, jeden z velo plugów, pod wpływem temperatury zdeformował się i został wciśnięty do obręczy. Dętka trzymała się tylko na taśmie izolacyjnej ale ta, przy tak rozgrzanej obręczy robi się bardzo ciągliwa. Do tego ciśnienie i dętki strzelają.
Całe szczęście że nie stało się to podczas ok. 30km zjazdu, gdzie było dość szybko ale i też nie było takiego hamowania.
Wracając do asfaltów, to miałem też średnia przyjemność zapoznania się z nimi z bliska.
Jedyny dzień gdzie do południa była lekka mżawka, na plaskim, lekkim zakręcie poleciałem i to konkretnie. Powierzchnia asfaltu była jak lodowisko, płaskie kamyczki na powierzchni, w jego strukturze. Na normalnym asfalcie, przy sporo większej prędkości, składam się dużo bardziej.
Obite i pozdzierane kończyny, buty, ciuchy, a nad klamkami zastanawiam się czy ich nie zeszlifować do karbonu, bo już po kilku wypadko-glebo-szlifach wyglądają trochę obskurnie