Brakuje mi w Polsce, ale na szczęście trochę ich powstaje - "autostrad" rowerowych które idą sobie na z dala od dróg samochodowych, a najlepiej na skróty. Drogi przecinające osiedla w miastach, rozcinające różne nieużytki albo tereny przemysłowe dają spokój jazdy i zysk czasowy. Pierwszy raz zrobiłem "wow" gdy spotkałem takie rozwiązania w Kanadzie, tam to normalka z racji ogromnej dostępnej przestrzeni. Nie trzeba rysować kwadratów na mapie, jedziesz możliwie najkrótszą drogą. W Europie też znalazłem podobne rozwiązania - Skandynawia, Niemcy, Holandia. Z racji gęstej zabudowy i tego że nie pomyślano o tym w PRLu, u nas najczęściej takie rzeczy spotyka się poza centrami miast.