Skocz do zawartości

sivydym

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 401
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez sivydym

  1. i tak i nie... widziałem już redukcje na Oreo i mleku, 1500 kcal dziennie przez miesiąc, jak i na dwóch hamburgerach z frytkami także przez miesiąc. Obie "udane" bo waga jednak poleciała, chodziło o udowodnienie że nie ważne tak naprawdę co tniesz, waga poleci jeśli więcej energii wydatkujesz niż przyjmujesz. Pomijam że było to uzupełnianie błonnikiem i witaminami wiec jesli chodzi o zdrowie to na 100% nie ma sensu taka monodieta. Natomiast w drugą stronę już jest inaczej. Miesiąc czasu, blisko 6000 kcal dziennie, makro 75% tłuszcz, 5 węgle, 20 białko i waga poszła o niecały kilogram w górę, ta sama kaloryczność ale dieta oparta na zdrowych niby produktach ale 75% to były węglowodany i eksperyment zakończył się blisko 10 kg na plusie. Insulina. Przy redukcji ważne żeby nie pozwalać sobie na jej duże wyrzuty i tu własnie takie dzielenie jedzenia na małe porcje pomaga bo wtedy i ładunek glikemiczny nie wysoki, bo na metabolizm czy jeden posiłek dziennie czy 8 różnica żadna.
  2. normalne, to raptem kilkaset gramów glikogenu załóżmy że 500 plus związana z nim woda. Możliwe zatem że jeździsz za mocno albo po prostu za dużo jesz skoro waga nie leci.
  3. % pomiar na Tanicie to takie wróżenie z fusów. Widziałem gości pociętych okrutnie, a Tanita pokazywała 11% a widziałem i jednocyfrowy wynik gdzie na brzuchu wciaż była widoczna fałda. Bez diety waga leci ale często jest to blisko 50 na 50 tłuszcz i mięśnie. A mięsnie to przecież w 3/4 woda a nie stricte "białko". W każdym razie lepiej mierzyć obwody typu udo, biodra, talia, klata i ramię. Wtedy na oko widać co leci, czy smalec czy jednak i mięcho. Jak spada 1 kilogram na 1 cm. w talii to faktycznie "chudnie" się z tego najgorszego trzewiowego tłuszczu, ale jak spadło np 6 kg a w obwodzie np tylko 2 cm to dieta szwankuje, a to ona w 70% odpowiada za redukcje. Ćwiczenia, regeneracja to "tylko" lub aż 30%. Bez ułożonej miski, dobrego makro, odpowiednich kalorii, finalnie też można zredukować, ale co najwyżej do postaci skinny fat a nie kraty na brzuchu. Tu kobiety własnie czesto popełniają ten błąd żywiąc się sałatą i jednym serkiem wiejskim w czasie "odchudzania". Kilogramy lecą, ale tłuszcz na nogach i biodrach jak był tak jest, a nawet gorzej bo zmieniają się proporcje i ciało wyglda czesto gorzej pomimo mniejszej wagi...
  4. Arni220 - rok to na 100% jak dobrze pójdzie, a jak źle to faktycznie, może i ze 3 zająć takie odchudzanie. Dużo skracam to co piszę stąd takie niepełne są te zdania. Dokładnie jest jest piszesz, ciało podbierze sobie trochę aminokwasów a potem jak nie dostarczysz to tak jest. Co ciekawe ostatnio jest lansowana teoria aby darować sobie BCAA i brać "pełne" aminikwasy, bo BCAA aby zostać wbudowane... ciało wykorzystuje swoje aminokwasy z mięśni. W każdym razie lepiej dla odchudzania, zdrowia itd lepiej jeździć krócej a częsciej, mniejszy wyrzut kortyzolu, efekt interwałów, mniejsze ssanie po takim np 2 godzinnym wysiłku niż taki 5 godzin. btw jeździsz coś wiecej tzn ścigasz się itd czy rower tylko jako dodatek do np siłowni bo też coś od czasu do czasu o tym piszesz.
  5. Czerwony ryj to taka metafora po "ugotowaniu" kogoś Baza i spalanie tłuszczu to mniej wiecej to samo, ale formy życia to na tym się nie zrobi. Teraz powiedzmy palisz 400 kcal przez godzinę ale za rok będzie to np tylko 250 kcal. Teraz zużywasz tłuszcz zapasowy, ale później ciało w miarę wytrenowania zużywa tzn tłuszcz brunatny, który akurat jest pożądany w ciele tyle że... jego pozbywanie się nie oznacza "chudnięcia". Interwały - jak dasz radę jechać np minutę na maxa, potem minutę odpoczynku i tak z 10 razy to dasz radę. Są rożne protokoły typu Tabata gdzie jest to 20/10 sekund ale na rowerze to słabo wychodzi, są takie i 3 minutowe itd. itd Mieśnie same się nie palą. Cialo nie ma żadnego celu zabijać samego siebie, to nasz silnik przecież. Możesz kilka dni nie jesc i nie stracisz tkanki mięsniowej, ale zaczniesz trenować intensywnie w stanie głodu a wtedy trochę sie już popalisz. Jesli ważysz 85 kg i możesz czy też chcesz zejsc do 60 kg to sorry ale nie tędy droga. Trochę za mało mięsni jest teraz w takim razie, warto dorzucić normalny trening oporowy ale nie jakieś wyzwania typu 1000 pompek w tydzień tylko normalna siłownia, sztanga na plecy i jedziesz. Tym samym w rok trochę masy zbudujesz, trochę spalisz tłuszczu, moooże waga tak nie poleci ale będzie to lepsze i dla wygladu i dla zdrowia niż bycie tzw. skinny fatem, gdzie pomimo niskiej wagi kilka kg smalcu będzie siedzieć w ciele.
  6. Jest ciepło wiec może być lekko wody mniej, natomiast co do samego chudnięcia to w czasie wysiłku na cuda nie licz. Wchodzisz na beztlen, ryj w pąsach czerwony, godzinę orki... a spaliłeś w 90% glikogen. Smalec jak był tak jest albo ubyło go... tyle co podczas lekkiego albo nawet bardzo lekkiego wysiłku czyli jakieś 20 kilka do 30 gramów czystego tłuszczu. U mnie np są to okolice poniżej 120 uderzeń i wtedy jest najlepiej czyli jest niecałe właśnie 30 gramów jak robiłem kiedyś test z maską. Zatem teoretycznie przez cały miesiąc jeździsz codziennie po 1,5 godziny luźną nóżką a schudniesz w najlepszym razie kilogram z groszem jeśli oczywiście jesteś też na zero z kaloriami. Pójdziesz kilka razy do maka, kilka piw i patrzysz po miesiącu a tam mooooże pół kg. Mało optymistyczne ale tak to wyglada. Dopiero dodatkowe odcięcie 500- 1000 nie wiem ile chcesz tak naprawdę,ile możesz i jak bardzo jestes otyły to stracone dodatkowe kilogramy. Można dodać jeszcze interwały które powodują że tłuszcz jest palony kilka czy nawet kilkanascie godzin po treningu, mozna trenować na czczo ale to też śliska sprawa, bo jednak glukogeneza zrobi swoje z mięsniami po jakimś czasie, a można też zapędzić farmakologie do roboty itd. A generalnie jest tak że jak jest się otyłym człowiekiem z 30 kg nadbagażem smalcu to wystarczy lekka zmiana w żywieniu, troche ruchu i voila. Masz 10 kg tłuszczu i mniej - tu już zaczynają się schody i nie ma szans aby zrzucić np 5 kg tłuszczu w miesiac tak jak to jest z otyłymi. Niestety ale tyje się łatwo, a chudnie wiadomo...
  7. Glikogen w mięsniach to podobno 1-1,5% normalnej a nie "suchej" masy, przy ładowaniu można wpakować do 3% ale że różnie to podają to można przyjąć że średnio glikogenu w mięśniach jest od ok. 300 do nawet 800 gramów. Oczywiście ten mięsniowy glikogen nie ma możliwości przemieszczania się i napędzania np z tricepsa do dwugłowego itd. ale wątrobowy napędza już całość. Tego jest średnio jest też wg. badań ok 70 gramów, ale może być i 50 i 90 w zależności od osoby. Stąd też to maksymalne dawkowanie węgli w czasie moooocnego treningu czyli do 90 gramów na godzinę jeśli to glukoza i fruktoza w stosunku 2:1. To wchodzi najszybciej, a wiecej nie ma co ładować w siebie. Co do krwi to łatwo też bo, skoro glukometr podaje pewną wartość, to też wystarczy policzyć ile krwi jest w obiegu i mamy wynik. W każdym razie jest to też kilkanaście gramów, może kilkadziesiąt, co by nie było - mało.
  8. Wszystko zależy od intensywności. Jak lekko to możesz i 2 dni wcześniej nic nie jeść i nie będzie żadnego odcięcia prądu itd. Zwiększasz intensywność i niestety, ale zaczynają się przemiany beztlenowe gdzie tłuszcz nie jest paliwem głównym i ATP powstaje już przy udziale glikogenu, ale także i "mleczanu". Nie bez powodu ultramaratończycy często biegają będąc na ketozie plus w czasie wysiłku pod progiem daje się węgle i masz wtedy efekt jet fuel. Btw jak latasz w okolicy Zegrze, Serock to czasem tam bywam A wracając do paliwa... Po mocnym treningu kiedy przepalisz glikogen wątrobowy plus to co w mięśniach jeśli chcesz odbudować szybko te zapasy to faktycznie ładując węglowodany w ciągu kilku godzin max doby osiągniesz stan początkowy lub wyżej. Ale... jak nic nie zjesz albo tłuszcz... to efekt będzie taki sam jednak zajmuje to kilka godzin dłużej. Odpowiadają za to częsciowo glukogeneza, jedno, ale wtedy trochę mięśnie dostają, a druga rzecz to glicerol. Sam widzisz że jedzenie jako takie jest mocno przereklamowane i prawdą jest że jedzie się na tym co zjadło się kilka dni wcześniej. Bo najlepsze są teksty jak komuś prąd odcięło bo mu "cukier we krwi spadł", jakby tego "cukru" było ze 2 kilogramy... a jest kilkanaście gramów.
  9. To zależy od lekarzy. Jak się uczyli na studiach i czytali uważnie np Harpera to nie jęczą zakazując jedzenia jajek jakoby to one były odpowiedzialne za cholesterol itd. VLCD to nie płyny czy zupki czy także wycięte do zera węgle, ale faktycznie mało tam "wszystkiego". Trik polega na tym że mając np 30 kg smalcu na sobie ciało może bez żadnych problemów przepalić ponad 2000 kcal z niego. Czyli dostarczysz z pożywienia 800, do tego ruch, w miarę jakieś tam ustalone TDEE i waga leci aż miło. Jednak dochodzisz do np 10 kg u już wtedy taki deficyt dzienny 500-700 kcal, to wszystko co możesz urwać, bo tak działa fizjologia. Wiecej kalorii nie podbierze się z zapasowego i wtedy faktycznie zaczyna się palić "mięcho". Z treningami też nie ma co szaleć, niestety kortyzol to broń obosieczna, można dostać samemu, teść mocno poleci i z redukcji nic nie będzie...
  10. Diety typu "crash", inaczej VLCD czy np stosowana włącznie z "witaminą" T metoda Galeniko to żadna nowość. Pytanie tylko... ile dasz radę wytrzymać na jedzeniu, które objętościowo zajmuje tak zaciśniętą pięść ?
  11. ważysz stówkę to zapotrzebowanie do przeżycia - uśredniając, bo kalkulatory też podają jakiś zakres, z "maski" też wyjdzie coś ciut innego, ale to zawsze okolice 3000 kcal. 60 kg chrust to już poniżej 2000 kcal. Dlatego z jednej strony duża ilość tkanki mięśniowej to przekleństwo, a z drugiej można sobie pozwalać na więcej z jedzeniem. Ot fajne narzędzie to pobawienia się wagą http://www.1percentedge.com/ifcalc/
  12. Forstemann spokojnie może walczyć z Sebą Faceless'em w Strenght Wars. On siada z 250 jakby to był pusty gryf, ale i miecha na nodze jest bardzo dużo. A taki Froome nogi ma jak bocian, jednak FTP powyżej 400 watów. Skąd ? No własnie... Ale że to wątek o odchudzaniu to gwiazdą odcinka jest @Mess
  13. Greipel to stara niemiecka szkoła. Powiedzmy że dawne NRD, Ty nasz koksie
  14. Masz rację, tylko sam widzisz gdzie my jeździmy. Napedy 1x11, kasety Srama bo tam jest 10T i blaty od 36T w górę żeby mieć prędkosci przelotowe powyżej 40 km/h. Mazowsze to takie "góry" że wszystko można tłuc z "siły", ale tam gdzie jest juz te 6-8% na podjeździe to kurczaki robią z nami co chcą.
  15. Waty są waty. Popatrz na torowców, ja np drobny nie jestem, a przy takim "przeciętniaku" torowym wygladam jakbym cierpiał na anoreksje. Ale coś za coś, oni latają po 70 km/h gdzie 60 kg. chrustom licznik kończy się na w okolicach 60 km/h. Może dla kogoś z boku to niby żadna różnica ale znów fizyka się kłania, dwukrotnie wyższa prędkość to ośmiokrotnie więcej mocy potrzeba na to. Tak na szybko przy 60 km/h to okolice od 400 watów w górę...
  16. To zalezy co dla Ciebie jest sukcesem. Chcesz być top3 to izotinik już mało. Wtedy dobrze być chociaż astmatykiem
  17. Mess i nie podzieliłeś się igłą ze mną ? Kolega... @beskidbike nie masz co się dziwić, pamięć mięśniowa, wydolność która była, może dzięki odpowiednim treningom szybko wrócić. Jarek też robił redukcję i treningi z głową zaczynając ponad pół roku temu. Kiedy ja kręciłem na rolce godzinę w tygodniu on robił 3 godzinne treningi co drugi dzień. Pomimo że oksydacja jest lepsza po wysiłku to jednak w czasie godzinnego kręcenia pali się około 30 gramów smalcu. Mało ? No mało, ale dziennie to już prawie 100. Kilka takich długich treningów tygodniowo i mamy blisko pół kilograma czystego smalcu, przepalonego treningiem, plus dorzucając lekki deficyt kaloryczny finalnie jest kilka kg miesięcznie. W bajki można wsadzić redukcję 10 kg miesięcznie na sucho bo tak się nie da. Grubas nic nie jedząc umrze z głodu a nie schudnie, tak natura nas stworzyła. wiec albo mało jesz i się nie ruszasz, chudniesz wtedy okrutnie czyli np szpital, albo dużo trenujesz, relatywnie dużo jesz ale i tak jesteś pod kreską z kaloriami. Energia in vs energia out, lekcje fizyki i termodynamika. Po prostu, no chyba że ktoś jest perpetum mobile, bo jednak żaden organizm nikt nie tyje od wody. Kolarz też nie musi mieć łap 40 cm zatem ograniczając siłownie to miecho podczas takiej redukcji też się trochę pali i faktem jest że Mess wyglada teraz duuużo szczuplej niż kiedyś. Ale tu plus kolejny, mniej miecha to mniej tlenu potrzebnego do natleniania, czyli niższe tętno. Jeżdżąc razem zawsze mieliśmy porównywalnie niskie wartości, koledzy z sektora na mecie średnie 190, niektórzy blisko 200, my po 160 z groszem, dwa dobre mocne silniki diesel. Jak usłyszałem że w Modlinie u Jarka było średnie 154, dobrze pamiętam ? to co tu komentować ? Sorry ale cięzką pracą można dużo, a sama igła nic nie da.
  18. Zabrzmiało jak zabrzmiało czy potwornie, zależy od stopnia empatii... Jak myślisz co napisał na pw skoro wybrał taką formę a nie publicznie ? Bo na 100% nie było to "I love you", dlatego nawet tego nie czytałem... Mod zapewne ma możliwość wyciągnięcia tej wiadomości... Może to i upublicznić - ja się wstydu najem ale @bikester... kto wie, kto wie. Dla ciekawych - zawsze można oskarżyć redakcje za pisanie "głupot", skoro na youtube ktoś ma inne zdanie... tylko jak podważyć bibliografię z końca ? http://www.musculardevelopment.pl/spalanie-tluszczu/art,54,tluszcz-jako-paliwo-slow-kilka-o-spalaniu-tluszczu-w-trakcie-cwiczen-listopad-2010.html prosty język, łatwy przekaz, wytłumaczone wprost...
  19. Ok. masz racje można wszystko napisać dokładniej, lepiej, może prosto, ale nie na stronie i nie w 5 minut... Ale czy rzucanie specjalistycznych jak to nazwałeś rozważań jest bezcelowe ? Teoria jednak potrzebna jest zawsze, bo nawet zdając na prawo jazdy na samym początku katujemy się milionem testów, bezmyślnych sytuacji itd a dopiero potem idzie praktyka. Nie wiem jak Ty ale ja wolę teorie z książki niż bajki z youtube'a bo co jest bardziej wiarygodne ? Setki osób "tylko" traci wagę a nie chudnie bo 90% z nich na końcu i tak płacze że została opona na brzuchu. A jak miała nie zostać skoro ciało pozbyło się balastu w postaci mięśni i tłuszczu tłuszczu, ale nie tego który jest stricte zapasowy, bo ten na "czarną godzinę" organizm sobie zostawił. Leucyna to aminokwas jak kazdy inny który jest dostępny w pożywieniu, no może nie jak każdy bo jest ketogenny, a ilość kilkudziesieciu gramów nie jest przecież konieczna do życia... Po prostu ułatwia wejście na ketony. Ludzie boją się ograniczenia węgli bo po kilku dniach głowa boli, ciało niczym zwłoki, zero sił... i wtedy następuje kryzys i powrót do "normalnego" żarcia. Na lucynie nie ma po prostu keto flu. Każdy może przeczytać dane opracowanie i wyciągnąć wnioski - tu nie ma nic w wymądrzania, bo ktoś inny już daną rzecz napisał. Też się wymądrzał robiąc dane opracowanie ? Dawno temu wiedza była tylko zaletą, ale jeśli teraz jest wstydem lub wymądrzaniem... Trudno widać takie czasy że to co w youtube to norma, to co pisane to tylko popis vel wymądrzanie jeśli jest trudne w odbiorze. Piszesz 6 prostych zasad ? Voila bo wystarczą tylko trzy - ruch, sen i deficyt kaloryczny a sadło poleci. Szkoda że 3/4 społeczeństwa ma już nadwagę czyli te zasady są albo zbyt proste albo zbyt trudne... Dlatego można sobie pomóc zaprzęgając naukę czyli wprowadzanie postu, manipulacja węglami lub ich redukcja, zwiększenie podaży białka, zwiększanie tłuszczu do np 70% itd. @bikester nie pisz do mnie prywatnie swoich żali, bo nawet nie chciało mi się tego czytać tylko od razu poszło do kibla bez czytania... Geny... tego nie przeskoczymy. Pan miłośnik youtuba i czerpiący zeń swoją wiedzę znów dał linka tym razem do gościa 91 lat, jedzącego coś tam coś tam, mówiącego że ruch to zdrowie itd... No super tylko co z tego wynika ? Bo 91 lat przeżył także Churchill, który na zadane mu pytanie przez jakiegoś dziennikarza " co Pan robi że jest w tak świetnej formie ?" (przypomnę że Churchill miał duża nadwagę) odpowiedział trzymając w jednym ręku "szkocką", a w drugim cygaro: "No sports"... Zatem fajki i wóda = ruch plus jedzenie ? Z youtuba tak by wynikało gdybym podlinkował filmik o życiu Churchilla... Chłop podobno 50 lat na karku, a naiwność miażdży... Ale wolisz praktykę ? Ok obal zatem to że Eskimosi trawy nie jedzą, ich pożywnie to tłuste mieso i co ? Chorób serca brak, nowotworów brak, cholesterol niski... Zatem jak ma się teoria o "niezdrowych" tłuszczach i mięsie jakoby było złe ? Ok nie żyją tak długo jak np. Japończycy ale to kwestia ciężkiego środowiska. Za to u wspomnianych Japończyków odsetek zgonów na raka żołądka jest największy na świecie... coś za coś ? Za to u np. krowy jedzącej tylko trawę - co pisze już chyba dziesiąty raz - są złogi cholesterolowe... No cud w takim razie. Ale że temat odbiegł już za mocno. Jazda na rowerze baaaaardzo pomaga z prostej przyczyny. Bieganie przy nadwadze kończy się po kilku minutach, pływanie to też po kilku mamy elegancki spławik, natomiast na rowerze można jechać długo i przyjemnie pamietając jedynie o wodzie. Wegle, jakieś podjadanie przy nikłej intensywności są bezpodstawne, bo praktycznie cała energia w tym zakresie jest pozyskiwana z wkt a nie z glukozy. Ale znów mądre pisma nakazują walić ileś tam gramów węgli na godzinę tylko nikt nie zastanowi się że chodzi o wysiłek na poziomie vo2max gdzie nie ma fizycznej możliwości utleniania tłuszczu i bez cukru odcięcie prądu szybko następuje... To samo ""czarodziejskie" okno - no jest... tylko też trwa nie godzinę a ponad dobę, aczkolwiek przez godzinę jest zwiększona synteza glikogenu o kilkadziesiąt %... Konia z rzędem temu kto przepalił cały zapas podczas jednego treningu, bo to jakieś 2 godz. jazdy w trupa. Zazwyczaj średnia wydolność nie pozwala na takie harce zatem jaki sens znów ładować w siebie ten ciężko spalony "cukier", potem następuje wyrzut insuliny i koniec spalania tłuszczu, bo tu też kłania się fizjologia... ... no i znów będzie bez wrzuconego zdjęcia kraty na brzuchu Sorry brzuchola...
  20. No tragedia... brzuszek bolał... wątroba do tego... Pochwal się zdjęciem może, bo filmów już trochę nawrzucałeś, jak to jeździsz, gdzie, na czym. Wszyscy oniemieli i tylko zachwytów było brak. Obstawiam że na fejsie też całe życie masz pokazane włącznie z zeszłorocznymi wakacjami pod palmą. Niestety, ale chwalenie się to zazwyczaj brak dostatecznej samooceny. Trudno się mówi - nie każdego rodzice przytulali i mówili mu na dobranoc "kocham"... Ja nie mam potrzeby pokazywania, chwalenia i wzniecania się co to nie ja i oczekiwania w zamian pochwał. Ty widać w drugą stronę, ale jak wspomniałem - naprawdę jest to naukowo dowiedzione - to tylko niska samoocena i można to pokonać... A co do nauki, bo użyłeś stwierdzenia "pseudonaukowe pierdoły" ? Otóż ja wiedzę czerpie z książek, Ty z youtuba, na moje linki z pracami naukowymi Ty podajesz linka z jakimś nakoksowanym gościem, który GH wciąga kilogramami... Obalisz któreś z badań innymi czy tylko cały czas "wydaje mi się" ? To co Tobie się wydaje nie ma najmniejszego przełożenia w nauce... Słowo na koniec, bo nie chce mi się dalej z Tobą pisać. Załóż dziennik jak już dostałeś radę, ale wcześniej ogarnij się, bo albo nie dorosłeś emocjonalnie albo to już demencja starcza i też trzeba leczyć. Tyle ode mnie, a teraz może jechać ile chcesz... Zlew totalny mam na takich jak Ty ludzików
  21. @bikester akurat Tobie nie muszę niczego udowadniać... Nie gramy po prostu w tej samej drużynie... Poza tym nie czytasz uważnie - nagle wyskakujesz że promuje duża ilość białka a podałem marne 60 gramów - ledwo do przeżycia a Ty że to dużo i że obciąża nerki i wątrobę - w jaki sposób ?... 500 gramów moooże ale 60 ? No sorry brak mi słów. Poza tym podajesz linka gdzie w sprawie nabiału wypowiada się Karmowski. Jak myślisz - ile je białka żeby utrzymać mięcho ? Ja wiem że to nie 60... No i że nabiera się wody po nabiale... Zaufaj wodę łapie po czymś innym. Nabiał nikomu krzywdy nie zrobił, bo to tanie źródło białka i np w latach osiemdziesiatych bardzo popularną metoda redukcji był kilogram tłustego twarogu plus głowka kapusty dziennie i tak 2-3 tygodnie. Dawało to jakieś 160 gramów białka, 40 węgli i 50 tłuszczu zatem całość ok 1200 kcal. Teraz nazywa się taką redukcje VLCD i w połączniu TYLKO z treningiem siłowym a nie kardio daje wyśmienite rezultaty. Badanie - możesz negować że to też głupie i wiesz lepiej, ale fakty są fakty. Siłownia plus VLCD i poleciał tylko tłuszcz... Taka sama kaloryczność czyli praktycznie głodówka bo grubo poniżej bmr plus tylko kardio i waga leci pół na pół tłuszcz i mięśnie. Efekt ? Znów elegancka sylwetka skinny fat. Poniżej badanie: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/10204826 widać potwierdziło się to co już dawno było stosowane ale bez wymyślnych nazw. Po prostu działało i działa wciaż... i już. @spitz nie ma czegoś takiego. To co było 10 lat temu czyli train, eat, sleep, repeat nie zmieniło się i nie zmieni. Jedynie poszczególne elementy ewoluowały...
  22. Dla Ciebie mogą to być bzdury, w sumie i dobrze, mogę także pozostać forumowym bajkopisarzem z kałdunem do kolan, natomiast osoby z którymi trenuję lub się ścigam wiedzą jak wyglądam, jak jeżdżę i co jem. Nie ukrywam że kiedyś myślałem jak Ty, czyli "zbilansowana" dieta, siłownia to jakieś linki, bicepsik itd. ale z czasem oczy się otwierają że coś jest nie tak. Pamiętam jak jechałem po gościu - jest na innym forum (biega) który już kilka lat temu pisał o ketonach. Z błotem go zmieszałem prawie za takie herezje, a teraz okazuje się że na tym jadą czołowi ultramaratończycy, a nawet kulturyści obalając mit jakoby insulina była konieczna do wzrostu. Jako ciekawostka - na tłuszczach wiosna redukuja i kolarze z protouru ale nikt o tym nie trąbi głośno bo i po co ? Nie dość że próg tlenowy wyżej czyli na baze idealnie to i mniejszy katabolizm podczas redukcji... a i moc na ketonach wcale nie spada... Do tego dochodzi efekt tzw jet fuel bo ciało nigdy węgli nie zapomni i potrzebuje ich do krótkich intensywnych strzałów. Schudłeś z 80 do 74 - super, jedziesz na białku roślinnym też super, wcinasz owoce - jeszcze bardziej super ( choć nie ma bardziej tuczącego cukru jak fruktoza - poczytaj jaki ma szlak fruktoza a jaki glukoza). Ale co ma nabiał do zaflegmiania, że niby z kazeiny kiedyś klej robiono ? Białko z ryb że super ? Widziałeś kiedyś dorsza z głową w sklepie ? Spooooradycznie, dlaczego ? Bo gro tych ryb wygląda jak po Czarnobylu. Wiesz że kraje z północy Bałtyku nie zalecają jadania ryb z naszego/ich morza ? Pomijam "zdrowego" łososia, który zawiera tyle rtęci że chyba lepiej "ekologiczne" żarówki przeżuwać... Białko z ciecierzycy powiadasz że super. Nie dziw się zatem że waga z dół skoro ciało podbiera sobie aminokwasy z mięśni jak "azotu" brak... BV czyli wspólczynnik przyswajalności inaczej wartość procentowa białka, jaką należy spożyć w celu zachowania równowagi azotowej. Jajko czyli pokarm który mozemy jeść rok i śmierć nas nie dogoni ( ciekaw jestem ile pociągnie jakiś hardcore na np samych bananach ?) ma coś koło 80, izolat z serwatki 159, ile ma białko roślinne... maaaało, bo referyncyjny izolat soi ma 80 - izolat a nie zwykła roślinka. Czyli nawet żeby zapewnić te minimalne 59 gramów białka przy podstawowej (tylko funkcje życiowe) kaloryczności, nie chce mi się tego liczyć ale odsyłam znów do Biochemii Harepra - ile musisz zjeść tej ciecierzycy ? Pomijam zawartość aminokwasów egzogennych bo tu wegetarianie musza mooocno kombinować co jak jeść aby zapewnić wszystkie które są np w jajkach dostepne ot tak na wyciągnięcie ręki. Cytując: Rośliny strączkowe są wprawdzie zasobne w lizynę, ale mają za to niedobór metioniny, a rośliny zbożowe – niedobór lizyny i tryptofanu. Z kolei w lizynę i tryptofan zasobne są wszystkie prawie jarzyny, dlatego więc pełne pokrycie potrzeb białkowych organizmu można uzyskać tylko przez jadanie pokarmów jak najbardziej urozmaiconych. Takim najprostszym, niezawodnym połączeniem białkowym jest pokarm z jakiegokolwiek zboża, np. kaszy, pieczywa, mąki z dodatkiem mleka lub roślin strączkowych, np. fasoli, grochu, soi, soczewicy. Niedobór metioniny w roślinach strączkowych zostaje wtedy uzupełniony metioniną zawartą w ziarnach zbóż, a niedobór lizyny w zbożu – lizyną z roślin strączkowych. I w ten sposób otrzymujemy białko pełnowartościowe. Jakie to "proste" prawda ? Nic nie robisz tylko cały dzień zastanawiasz się co zjeść bo inaczej ciało zje Ciebie poszukując aminokwasów EEA. No i oczywiście kurczak zły bo hormony, wołowina zła bo coś tam ale tona pestycydów i syfu w warzywach to jest zdrowa ? Jedzenie to trucizna w obecnych czasach a wybór to tylko mniejsze czy wieksze zło. Co do przyswajalności natomiast zwierzęce króluje i tego nawet wege nie negują... I nie czytasz uważnie - nikt nie pisze o wożeniu mct w bidonie tylko o spożyciu PRZED ( jasno i wyraźnie napisałem) białka i tłuszczy co podniesie ilość wkt we krwi co przy długotrwałym wysiłku - stąd te 4 godziny jazdy - daje przewagę nad węglami. Znów odsyłam do Harpera ile jednostek atp mamy z wkt a ile z glukozy. Przepaść. Aha - Harper to taka gruba książka nie rodem z Azkabanu tylko studia medyczne... Zatem każdy który uczył się na studiach wie że cholesterol jest konieczny do życia, nasycone także ( tylko dzieki nim tworzone są hormony ), a cykl Krebsa wyglądać może ciut inaczej niż się wydaje... A z tą malto to chyba strzeliłeś sobie w kolano że nie powoduje wyrzutu... Dobre... Każdy cukier w tym malto powoduje wyrzut ( to nic innego jak cukier ino cząsteczki "wieksze"), vitargo podbija a nawet najdroższy cukier świata czyli... bcaa także. Takie 2:1:1 spożyte w dużej ilości podnosi a jak m a nie podnieść skoro tylko leucyna z rozgałęzionych jest ketogennym aminokwasem a reszta glukogenna. Ciało jak nie ma glukozy potrafi w procesie glukoenezy przekształcić nawet 60% białka na glukoze... Możesz zrobić eksperyment z glukometrem - tani jak barszcz a i pasków dużo nie potrzebujesz. Wrzuć 100 gramów malto i po godzinie masz jak w banku 120-130, bcca podbije ale już mniej bo i ładunek gliko duuuużo mniejszy, natomiast po treningu siłowym czy mocnym rowerze wrzuć tak z 30-40 gramów leucyny ale podzielonej po kilka gramów ( nie rozpuszcza się w wodzie i smakuje jak tynk ) i glukometr wskaże nawet poniżej 70 plus drgawy rąk/ciała jak w banku. Po czymś słodkim przechodzi... Z tym niespożywaniem mięsa i rekordami - dowaliłeś. Sami koszerni widać na podium... Papier wszystko przyjmie... Tak samo jest z "sokiem" , że ktoś powie że jest czysty to uwierzysz ? Jest normalnie dostępne forum gdzie 90% użytkowników jest na bombie, bo po iluś tam latach treningu po prostu się nie da trenować na sucho. Gorzej jak coś się promuje jak kilku youtuberów że jadą na czysto a na innym forum pada pytanie o bezpieczne zejście z bomby i czy tren lepszy czy cypio... I do tego te transformacje... zastanawiające że po pytaniu jaki mają poziom endo tescia rozmowa robi się nieciekawa. To jest dopiero chore bo dzieciaki myśla że w rok da radę zrobić 10 kg mięcha, zgubić z 20 smalcu, a to wszystko jedząc np 100 gramów białka dziennie. Albo w ogóle na warzywach i do tego gibiąc się na drążku bez obciązenia. Hipertrofia rodem z bajki albo komiksów. Litości. Fizjologicznie nie ma szans dziennie przeskoczyć 69 kcal z kg tłuszczu zapasowego. O co chodzi ? Np masz 15 kg smalcu w ciele razy 69 daje ok 1000 kcal czyli tylko tyle dziennie jesteś w stanie stracić kalorii ze spalonego tłuszczu. TYLKO 1000 kcal i to zakładając brak strat i że nic ciało nie pociągnie z mięcha... Przelicz to teraz - tygodniowo jest to zatem 1 kg zakładając że ogólnie przyjmuje się jakoby 7000 kcal to 1 kg smalcu. Stąd też bierze się to zalecane bezpieczne palenia smalcu liczone max 1 kg na tydzień. Po prostu średnio otłuszczona osoba nie przyjmująca T3 lub clena itp spalaczy nie ma FIZJOLOGICZNEJ mozliwości utraty większej ilości tłuszczu. Osoba otyła mająca np 30 kg zapasowego tłuszczu teoretycznie jest w stanie polecieć szybciej ale błagam - bajki o np 30 kg w 3 miesiące bez towaru. Kto w temacie ten wie, a kto naiwny niech wierzy dalej w cuda. Życzę dalszej wytrwałości w gubieniu tłuszczu, a nie w "odchudzaniu". btw ten smak w ustach to m.in uwolniona adrenalina, każdy inaczej to czuje, Ty czujesz brzoskwinie, ja jakbym lizał metalową rurę... i nie mam 20 lat tylko 4 dychy na karku czyli też już gnam w stronę gruntu...
  23. Naprawdę nie musisz mi nic tłumaczyć... zaufaj. Natomiast posiłkując się wiedzą z tych linków cofamy się min. o dekadę jak nie więcej. Chyba że ich nie czytałeś tylko podlinkowałeś ot tak bo były pod ręką. Zatem kilka cytatów: "Relacja makroskładników odżywczych powinna korelować w sposób następujący: 45% - 50% węglowodany, 30% - 35% tłuszcze, 15% - 20% białka. Nie powinniśmy jednorazowo spożywać dużych ilości pokarmów, ani za długo przebywać na czczo. Dzienna ilość posiłków powinna być jednakowa a także powinny być spożywane o jednakowych porach" powtórzę co napisałem - makro może być oparte i o 75% a nawet więcej tłuszczu i będzie ok. Możesz rozłożyć na 1,2 a nawet 100 posiłków jak masz ochotę - efekt ten sam aczkolwiek 1 posiłek dziennie niestety niesie zmiany w LDL, a już 2 nie. "Osoby, które zjadają trzy posiłki dziennie, a co za tym idzie, robią to co około pięć godzin, częściej odczuwają zwiększony apetyt. Zjadanie pięciu niewielkich posiłków zamiast trzech sporych porcji jedzenia sprawi, że organizm będzie cierpliwie czekał na kolejną porcję energii" ilość posiłków ma sie nijak - liczy się bilans dzienny a nawet kilkudniowy... posiłek nie jest rozkładany w ciągu godziny a nadmiar kalorii idzie w apidocyty dopiero po 2 dobach, kiedy wątroba jest pełna glikogenu. Zjadanie często to nic innego jak huśtawka, jesz, rosnie glukoza, wbija się insulina, cukier spada, im mocnej tym bardziej pojawia się głód i znów zabawa trwa. Setki tysiące takich cykli i insulinoodporność robi swoje, potrzeba jej więcej i wiecej żeby zbić cukier do normy. Trzustka natomiast wieczna nie jest... Insulina to mega anaboliczny hormon ale rano na jej wyrzut odpowiedź mięsni i apidocytow jest zuuuupełnie inna niż np wieczorem. nie zaniedbuj spożywania śniadań – osoby, które zapominają o śniadaniu, częściej sięgają po przekąski. to ciekawe co ciągnie do przekąsek skoro insulina jest na minimalnym poziomie na czczo, hormon wzrostu jak i testosteron wysoko a katecholaminy szaleją paląc tłuszcz zapasowy. Poziom głodu zero tak do godziny 15-16. Można i dłużej bo metabolizm przez ok 3 doby głodówki jest mocno napędzony o nawet kilkanaście procent więcej niż kiedy dostarczymy "normalną" ilość kalorii. Jednak nikt nie da rady trenować na takim głodzie dlatego 14-16 godz. jest optimum. Po tym czasie jednak dochodzi do podbierania aminokwasów... wieczorem metabolizm zwalnia, odkładając nagromadzone kalorie w postaci tłuszczu. kolejny bzdet. Carb nite to ładowanie węglami po wieczornym treningu - efekt mocne palenie smalcu. Podobnie jest w czasie ramadanu kiedy posiłek moooocno kaloryczny z węglami jest ładowany na samą noc. Efekt w badaniach - waga w dół... Kto nie je na noc sam sobie szkodzi bo zamiast ciało regenerować się i budować z cegiełek mur to podbiera. Efekt - waga w dół ale wizualnie skinny fat czy otłuszczona sylwetka bez grama mięśni. A co do Twoich 4 kg w kilka dni. Słabo Można nawet 10-12 kg... Sztuczka z odpowiednim piciem wody przez 5 dni powoduje deregulacje aldosteronu i do zawodów jesteś kategorie niżej albo i dwie. Ja w 5 dni rekordowo pojechałem 8,5 kg. na wadze. Zaznaczam, że nie było w tym nawet grama tłuszczu, bo jak ktoś nie rozgraniczy spadku wagi od spadku tłuszczu zapasowego to już na starcie popłynął. Nie będę tu wklejać badań, rozdziałów z Harpera itd bo mi się nie chce. Jak ktoś wierzy z zielone ludziki, jego sprawa (prawdopodobnie nie ten kolor "skóry mają) , jeśli ktoś wierzy że miażdzyca to od tłustego żarcia jego sprawa (bydło hodowlane mocno utuczone do uboju, jedząc przecież tylko trawę ma zmiany zmiażdzycowe), że węgle są lepszym paliwem niz tłuszcz - proszę bardzo (ci zazwyczaj są po 4 godzinach jazdy daleko za kimś kto zjadł przed startem 6 jaj plus np olej kokosowy a nie miseczkę "cudownych" płatków owsianych z rodzynkami plus co 10 minut jakiś syfny żelek... Albo nie - wklejam ciekawą pracę doktorską (uwaga duży rozmiar). Warta przeczytania bo po polsku, jasno i przystępnie napisana, aczkolwiek więcej można się dowiedzieć z tych "dewizowych". Jednak na końcu jest cała masa źródeł z których autor korzystał http://www.rcin.org.pl/Content/12178/WA697_9482_ZS260_Modyf-zaso-Mikul_l.pdf
  24. Faktycznie warto przeczytać te artykuły szczególnie jak zaprzestało się prenumeraty Pani Domu - merytorycznie ten sam poziom... Jak ktoś piszę że takie i takie makro, 30 min. aeroby konieczne, że trzeba często jeść, a na czczo nie za długo itp głupoty, które przy obecnym poziomie wiedzy nad metabolizmem i badań, które pewne dotychczasowe "zasady" przewróciły do góry nogami, to sorry, ale dyskusja staje się jałowa. Wynika bowiem, że jedząc dziennie tłuszczu 75%, a nie "zalecane" 30% nie da rady żyć, gorzej-trenować, glikemia szaleje (ciekawe, że bez glukozy), na czczo pali się mięśnie, bo trzeba jeść śniadanie. Do tego, że np. dwa posiłki dziennie są gorsze niż 6 posiłków o tej samej w sumie kaloryczności (ale za to wielkości jak dla małego dziecka) bo organizm "wie" że dostanie za 3 godz. kolejny (skąd ?). Słowem same cuda...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...