Skocz do zawartości

zekker

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    7 611
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    81

Zawartość dodana przez zekker

  1. Hola hola, nie rozpędzaj się. Tutaj zadam to samo pytanie co innym, czyli jak odbierasz to co piszę, do jakiego "worka" zwolenników mnie wpisujesz. Bo coś czuję, że mocno błędnie i nawet nie próbujesz zrozumieć o czym piszę, tylko się wyzwalasz na wytykanie wad kaskom. Każda decyzja podejmowana na podstawie emocji będzie mieć elementy szkodliwe. Przede wszystkim nie są to decyzje racjonalne, nie są poparte faktami, rozważeniem za i przeciw, podejmowane w porywie chwili. Co więcej, najczęściej argumenty o kaskach opierają się na strachu, na wywołaniu poczucia zagrożenia. Strach to bardzo zły doradca, prowadzi często do błędnych decyzji. To co piszesz opisujesz w swoich przypadkach, to są właśnie świadectwa na wywołaniu strachu, obawy, to mi się zdecydowanie nie podoba. Kolejna sprawa, że taka narracja jest szkodliwa, to doskonale widać po tym wątku i innych podobnych. Ktoś wspomni, że kask ma też wady, to od razu jest zalewany w zasadzie hejtem, próbami nawrócenia, wyśmianiem itp. Jest to traktowane jak naruszenie jakiejś świętości - kompletnie irracjonalne zachowanie. Napiszesz o wadach, to z automatu jesteś wrzucany do wora przeciwników. Kask jest mitologizowany do tego stopnia, że został zrównany do elementu bezpieczeństwa, co jest zdecydowanie błędne. Kask w żadnym stopniu nie poprawia bezpieczeństwa, czyli nie minimalizuje ryzyka wystąpienia sytuacji niebezpiecznej. Doskonale to pokazują twoje i innych przypadki, pisałem o tym podając, że w kasku większość podejmuje większe ryzyko. Widać też tą mitologię przy argumentach o innych ochraniaczach, gdzie jednak wszyscy potrafią ocenić ryzyko i przydatność. Podsumowując: - kask jest elementem ochronnym, a nie bezpieczeństwa, co najwyżej zmniejsza obrażenia, nie przeciwdziała upadkom, zderzeniom itp. - tak kaski w większości przypadków działają poprawnie - jak każdy przedmiot mają też swoje wady i ograniczenia konstrukcyjne, w skrajnych przypadkach mogą szkodzić Jak ktoś nierozumny, to żaden argument oparty na faktach nie przekona, tym bardziej próba nastraszenia. Przekonanie kogoś strachem, to odebranie mu własnej woli, siłowe przelanie swoich przekonań, decyzji. Przekonanie faktami, prowadzi do podjęcia świadomej decyzji, co ma wymierny wpływ na trwałość tej decyzji. I chyba muszę jednak wyraźnie i z podkreśleniem napisać. Nie jestem przeciwnikiem kasków i w żadnym poście tak się nie wyraziłem. Ba, mam go na głowie praktycznie zawsze jak wsiadam na rower od niemal już 20 lat. Jak odpowiesz na poprzednie pytanie, to mogę zdradzić "tajemnicę" co najczęściej jeżdżę A nie reprezentuję żadnej szczególnej dyscypliny. Piękny przykład na podjęcie większego ryzyka, bo głowa chroniona. Coś co na gołą głowę nikt by się nie zdecydował ale w kasku... No i niech pierwszy rzuci orzechem, kto ani razu intencjonalnie nie zebrał gałęzi czy liści na kask. A na rozluźnienie zaleta kasku z przymrużeniem oka. Pod kaskiem można schować najdziwniejsze i najdurniejsze nakrycia głowy i nikt nie zwraca uwagi
  2. Kwestia jaka sprawność zostanie, jeżeli sama głowa, to nie wiem czy nie wolałbym już się przekręcić przy takim wypadku. Najgorzej nie mieć sprawności ale mieć świadomość, czy to z powodu urazu kręgosłupa czy głowy, to już mniej istotne. Ciężki temat i chyba nie na na tą dyskusję. Ale czy te argumenty muszą być na poziomie emocji, przytaczane przykłady skrajne i w zasadzie na poziomie pewnego fanatyzmu? Napisz wprost o jakie moje stanowisko ci chodzi. Chcę wiedzieć jak rozumiesz to co piszę, co przyjąłeś w stosunku do mnie, żeby nie było nieporozumień. Ale właśnie ty i inni to robicie w kwestii kasku na rowerze. Nie pozostawiacie żadnego pola do dyskusji, nie dokonujecie żadnego szacunku ryzyka. A mimo to jeżeli chodzi o inne aspekty bezpieczeństwa i ochrony na rowerze, doskonale te szacunki stosujecie. Tak samo przy innych aspektach życia. Właśnie to wytykam, że kas na rowerze, to wręcz religia, a nie element ochrony głowy ze swoimi zaletami i wadami, o których można na luzie dyskutować. Czy kiedykolwiek spojrzałeś jakie są normy na kaski rowerowe, jakie są procedury testowe i jak to ma się do rzeczywistych przypadków uderzeń głową? Polecam pogrzebać i poczytać, to dobra lektura do weryfikacji przekonania, że kast to taki świetny ochraniacz na rower (o ile nic się w tych normach nie zmieniło przez ostatnie lata, nie śledziłem tematu). Tak samo, żeby nie było nieporozumień, napisz przeciwko jakiej mojej tezie piszesz. No ale to Twój wybór, to wybór innych. Cały problem w tym, że jak ktoś wybierze (najpewniej z powodu jakiejś wcześniejszej wywrotki), to niemal zawsze staje się fanatykiem, przestaje racjonalnie argumentować, nie mówiąc już o przyjęciu do świadomości wad. Próbuje wszystkim na siłę wciskać kask, nie daje wyboru, a tym bardziej nie przedstawia rzetelnych informacji. Jeżeli ktoś otwarcie pisze, że jeździ bez kasku, to jest wręcz hejtowany. Myślę, że to jest warte dyskusji, że warto zmienić podejście do tematu i tonować skrajne opinie z obu stron.
  3. @abdesign @Tomek595 To jest właśnie granie na emocjach w czystej postaci, nie fakty ale emocje. O to mi się rozchodzi. Jakoś jak idziecie po zakupy, to pewnie nie zakładacie kasków, a tak samo może was skosić samochód i wybijecie głową szybę, tak samo możecie się potknąć i przywalić w krawężnik. Jak to jest, że idąc na piechotę ignorujecie to ryzyko, szacujecie, że nie potrzeba ochrony głowy, a na rowerze to już samobójstwo bez? @Tomek595 Nie mam takich dylematów ale jakbym miał jechać z czyimiś dziećmi na spacer, to bym tą kwestię zostawił rodzicom. Jakbym zabierał na poważniejszą jazdę w terenie, to bym prawdopodobnie wymagał założenia kasków. Prosty szacunek ryzyka, więcej przeszkód, szybsza jazda, to większe ryzyko że coś pójdzie nie tak. Przede wszystkim, ja nie dyskutuję o wyższości. Jeżeli tak ktoś odczytuje, to kolejny przykład, że to emocje grają, a nie fakty, że ludzie nie dyskutują o za i przeciw, tylko wyznają wiarę w kaski. A PS. to cios poniżej pasa. Odpowiadasz, dyskutujesz ale nie dajesz możliwości odpowiedzi, z pozycji moderatora próbujesz wzmocnić swoje argumenty. Serio - nieładnie. Jak chcesz uciąć, to trzeba było po prostu to napisać ale już bez odpowiadania mi, bez wchodzenia w dalszą dyskusję. Tak to się profesjonalnie z pozycji osoby funkcyjnej załatwia. Urazy kręgosłupa są chyba jednak poważniejsze jak już do nich dojdzie.
  4. Czy będzie ten dodatkowy ciężar na bagażniku, czy na plecach, to zasadniczej różnicy w tym aspekcie nie będzie. +6kg to +6kg, tak czy inaczej będzie ciężej się rozpędzić i wyhamować. Na pewno na plecach będzie bardziej ciążyć i nawet najlepszy plecak tego nie zmieni.
  5. Oj się można zdziwić i to mocno. Biały lód jak najbardziej też występuje i nie raz miałem okazję po takim jeździć. Poza tym nie każdy śnieg ma dobrą przyczepność. Opony z kolcami pomagają rozpoznać po czym się jedzie. Jest czarno i nagle opony przestają hałasować - czarny lód. Jest biało i nagle opony zaczynają hałasować - wjechaliśmy na lód. Trzeba wypatrywać nie tyle samego lodu, co zmian koloru i faktury nawierzchni. Najlepiej te różnice widać po ciemku, jak np. na drodze pojawia się czarna plama, to mamy przed sobą równą i błyszczącą powierzchnię, kałużę lub lód. Jeżeli próbował jeździć jak latem na suchych drogach, to się nie dziwię. Być może za mocno miał napompowane. Moje doświadczenia są takie, że Marathony Winter mają gorsze trzymanie boczne i nie odważyłbym się mocno kłaść w zakręty. Bywały też problemy z przyczepnością na pochyłej kostce betonowej (np. oddzielającej chodnik od ddr). Najgorzej wypadała kamienna kostka brukowa. Przy spokojnej jeździe radziły sobie bez problemu. Przy ostrzejszej ciężko wyczuć moment przegięcia. Dobra czapka z membraną rozwiązuje większość problemów. Czyli argument grający na emocjach "nie znasz dnia ani godziny", do tego często okraszane "będziesz warzywem". Ale tak samo jest z oponami kolcowanymi, nigdy nie wiesz czy gdzieś nie podmarzło i się nie wywalisz i poważnie nie uszkodzisz. Tak samo reszta ochraniaczy, nie wiesz kiedy się przydadzą, nie wiesz kiedy się wywalisz i nieszczęśliwie nadziejesz na coś. Powiedz, dlaczego tak duże emocje wywołują dyskusje o kaskach, a inne elementy ochrony są wręcz olewane, nie wspominając już o podstawowych elementach jak opony, obserwacja otoczenia, umiejętne posługiwanie się hamulcami. Według mnie jedną z przyczyn jest błędne zrównywanie kasku z bezpieczeństwem. Niestety ale zostało to bardzo mocno wypromowane, z ogromną szkodą na całokształt dyskusji o bezpieczeństwie na rowerze. Nie musisz się zakładać, po prostu bez kasku bardziej byś uważał. Tak to działa od strony psychologicznej, że jak się osłoni i nie boli, to podejmuje się większe ryzyko. Tutaj mogę zaczepnie zapytać czy byłbyś za używaniem kasków przez dzieci uczące się chodzić? Tak wymieniając skrajne przypadki, to miałem okazję pozna osobę, której gałąź tak nieszczęśliwie się zaplątała między kask i okulary, że doszło do uszkodzenia oka. Ale chyba nie o to chodzi, żeby przytaczać skrajne przypadki. To czy ktoś zakłada czy nie, niech zostanie jego wyborem. My dostarczajmy pełnej wiedzy co kask daje, w czym przeszkadza. Nie trzeba tutaj straszyć, nie trzeba grać na emocjach, nie trzeba się stawiać w roli zbawcy i na siłę uszczęśliwiać. I ja tego w żadnej mierze nie neguję. Tutaj chodzi tylko o to jakich argumentów się używa, jak mocno promuje i wychwala kaski, a jak bardzo pomija cała resztę ochraniaczy i podstawowych elementów, które faktycznie poprawiają bezpieczeństwo.
  6. Jak najbardziej jest to praktyczne ale nie w postaci zwykłych paluszków. I tak, kluczem są tutaj lampki na dynamo. Jeżeli nie są jakieś wymyślne i nie wymagają dynama (np. b&m Luxos), to można zasilić je z koszyka na ogniwa, względnie baterie (jak mają być tylko pozycyjne, to i powerbank się nada trzeba tylko rozpruć sobie jakiś kabel usb). Oczywiści wymaga to odrobiny umiejętności, żeby zrobić sensowne podłączenie kabli, wiedzieć ile ogniw potrzeba i jak połączonych, z głową umieścić na rowerze (zabezpieczyć przed wodą, jednocześnie żeby był dostęp do wymiany). Standardowy zestaw pod dynamo bierze nie więcej niż 3W, więc można w miarę łatwo szacować ile poświeci na jednym ładowaniu.
  7. Nic osobistego ale zastanawiająca argumentacja. Opony, coś co jest podstawą zachowania kontroli nad rowerem (zwłaszcza zimą), coś co decyduje o tym czy jedziemy, czy się wywracamy. Tutaj praktycznie wszyscy potrafią szacować ryzyko na podstawie częstotliwości wystąpienia trudnych warunków. Kask, coś co zmniejsza obrażenia jak już się wywracamy, redukuje skutki czegoś co normalnie się nie zdarza. Tutaj wszystko jest 0/1, nie ma dyskusji, nie ma szacowania ryzyka. Nie uważasz, że to pewna niekonsekwencja, wręcz schizofrenia? Element przeciwdziałający upadkowi - meh, mało istotne; element osłaniający - "must have". Ciągnąc dalej, kolejna niekonsekwencja - dlaczego jakikolwiek kask? Czy pełny nie chroni lepiej? Tutaj jednak można szacować ryzyko i wybierać czy zwykły xc, czy fullface? Kolejne elementy ochrony, czyli stabilizator karku. Tutaj też jednak można szacować ryzyko i nikt nie wciska wszystkim na około? A inne ochraniacze: kręgosłupa, klatki piersiowej, łokci, nadgarstków, bioder, kolan, goleni. Tutaj też większość podchodzi normalnie do tematu i potrafi oszacować potrzebę i ryzyko. Z punktu widzenia psychologii/socjologii i marketingu, to bardzo ciekawe zagadnienie, jak bardzo kaski zostały wypromowane, stały się wręcz religią z fanatycznymi wyznawcami. Nie można do tematu podejść jakoś tak - normalnie? Podać fakty, zachęcić, a nie wyśmiewać, straszyć, czy w niektórych kręgach wyzywać. Nie tylko, jak się przesiadałem ze zwykłego XC z małym daszkiem, na coś bardziej w stronę enduro ze znacznie większym, to mi zmniejszone pole widzenia w górę mocno przeszkadzało na początku. Teraz jestem już przyzwyczajony i pewnie też mocniej podnoszę głowę. A ile już czasu jeździsz w kasku? 5, 10, 20 lat? Zdążyłeś się przyzwyczaić, mięśnie wyrobić. Mimo że w kasku jeżdżę już sporo lat, to po przesiadce na cięższy o około 100g czułem zmęczenie w karku. Taki szczegół, że bez kasku to pewnie w ogóle byś ich nie poczuł. Raz że byś bardziej uważał, żeby nie zahaczyć, dwa miałbyś większy prześwit nad głową. Nie raz w coś przywaliłem będą w kasku, bo np. daszek wiaty był niższy niż się zdawało, a te kilka cm więcej nie były w świadomości głowy.
  8. Większa masa, to trudniej się rozpędzić, trudniej pod górkę ale też trudniej hamować (np. z górki). W zakrętach rower też trochę inaczej się zachowuje, trzeba się przyzwyczaić. Można to niby porównać do jazdy na hamulcu ale po rozpędzeniu się nie powinna być dużo dodatkowych oporów (warto skorygować ciśnienie w oponach). Jednak czy będziesz miał dodatkowy ciężar na plecach, czy na bagażniku, to pod tym względem bez różnicy. Na pewno ciężki plecak będzie mniej wygodny. 6kg będzie odczuwalne. Osobiście maksymalnie w sakwach miałem może 12kg, plus może okolice 3kg więcej w plecaku niż zwykle. Jazda pod górę nie była fajna, lekkie przełożenia się przydawały
  9. To jest środek do prania, a nie impregnat, no chyba że wierzysz w marketingowy bełkot ofert na allegro Prałem w zwykłych proszkach, obecnie przy pomocy płynu niby dedykowanego do sportowych dostępnego w marketach. Nie czuje, żeby cokolwiek się szmaciło. Zalecenia producenta odzieży z merino: https://www.smartwool.com/discover/how-to-wash-wool-socks.html
  10. Zrób próbne zapakowanie do plecaka i zobacz ile miejsca jeszcze zostanie. Jak będzie na wcisk, to potrzeba czegoś większego niż 10-15l torba na górę bagażnika. Jak z zapasem, to można spróbować takich z rozwijanymi bocznymi kieszeniami (byle było jak je umocować do bagażnika, żeby nie wisiały luźno). Te ciekawie wyglądają: Sport Arsenal 550 (wypada najkorzystniej cenowo, ma w komplecie pokrowiec) TOPEAK Trunk Bag DXP Strap (jest też wersja mocowana na zatrzask ale wymaga odpowiedniego bagażnika) Author A-N441 X9 Takie torby są o tyle fajne, że jak nie potrzeba tyle miejsca, to można je skompresować. W miarę możliwości dobrze się przejść po sklepach i obejrzeć je, porównać z obecnym plecakiem. Sakwy wygrywają jak potrzeba dużej pojemności, czyli raczej na dłuższe wyprawy niż jeden nocleg. Ja korzystam z nich jak jadę na urlop, żeby przewieźć graty na miejscówkę. Od czasu pandemii, to nauczyłem się do robienia zakupów, czy jak mam więcej gratów do przewiezienia do roboty (np. muszę zabrać laptopa z przyległościami, idzie do plecaka, a ciuchy na przebranie do sakwy). Warto mieć pod ręką coś do szybkiej naprawy. Trytytki zawsze się przydadzą, a warto tez mieć zapasowe troki (uratowały mnie w ostatnie wakacje, dałem radę dotoczyć się do pociągu jak urwał mi się hak w sakwie), nie zajmuje to dużo miejsca, a jest pomocne. A jak torby nie są wodoodporne, to najprostszym rozwiązaniem są worki na śmieci jako opakowanie ciuchów. Pogarsza to trochę pojemność ale prawie zawsze są pod ręką i na krótkie wypady spokojnie wystarczą.
  11. To proponuję rozwinąć myśl, bo pierwsze słyszę o impregnacji bielizny. Nigdy też nie spotkałem się ze środkami do impregnacji bielizny. Co mi w turystycznym zawsze mówili, żeby nie stosować płynów do płukania/zmiękczania. Do wełny lepiej mieć dedykowany środek piorący. Tylko pranie ręczne merino, to też jakaś przesada. Nawet na metce mam, że można w pralce, byle na delikatnym programie (ja stosuję sportowy).
  12. Jak rzadko się wkurzam, tak wczoraj jakaś kumulacja poszła. Jadę jak zwykle do roboty, choć trochę mocniej spóźniony niż zwykle. Spadł łańcuch (SS) nawet nie wiem na czym, nie było wertepów. Środek miasta i śnieg, to nie znajdę patyka żeby nałożyć łańcuch, trzeba było ubrudzić łapy. Może z 200m i ten dziad jeszcze raz spadł, to się już z lekka zagotowałem... Na bonus w pracy zauważyłem, że puściła trytytka trzymająca błotnik. Aha, no i dzień wcześniej wyłamałem sobie zausznik w okularach...
  13. Jak już dyskusja o kaskach, to proponuję więcej zdrowego rozsądku, a mniej emocji. Zacznijmy od faktów: - tak kaski zmniejszają obrażenia głowy z zastrzeżeniem, że nie każdy całej głowy - tak urazy głowy potrafią być poważne, prowadzić do inwalidztwa lub śmierci A teraz bez emocji, jakie są statystyki urazów? Zastanówcie się przez chwilę ile wywrotek, poważniejszych upadków kończyło się uderzeniem głowy. To co pojawia się ze statystyk ratowniczych, to są najcięższe przypadki, wymagające pilnej interwencji i jeżeli mnie pamięć nie myli, to urazy głowy nie są najczęstszymi. Jednak to tylko ułamek tego co ludzie sobie na rowerach robią, jest masa upadków, które nie zagrażają życiu, a jednak bolą. Z mojego doświadczenia najczęściej obite mam nogi, rzadziej ręce. Głowę kilka razy zdarzyło mi się też obić, raz obtarcie o drzewo w czasach jeszcze przed kaskiem, który tutaj pewnie by sporo pomógł, dwa uślizg koła w zakręcie najmocniej obtarły mnie okulary i być może uderzyłem się o kierownicę kask był minimalnie obtarty wiec ciężko wyrokować ile by mógł pomóc. Znajomi najczęściej z poważnych rzeczy to połamane ręce (nadgarstki, łokcie), obojczyki. Rozbite głowy też się zdarzyły ale kojarzę raptem 3 przypadki. Jeden robił zdjęcia, drugi jechał z góry, nabili sobie solidne guzy, w kaskach pewnie mniejsze o ile daszki by nie narobiły bałaganu. Drugi to wywrotka na lodzie i kas rozpadła się, bez poważnych urazów. Trzeci najcięższy, to upadek z niczego, jechał nie za szybko chodnikiem, mijał się z pieszymi i niestety zahaczył kierownicą i uderzył gołą głową o beton (już nie pamiętam czy chodnik, czy murek); do domu jeszcze doszedł ale potem się pogorszyło, w efekcie krwiak i bardzo poważne problemy (niedowład fizyczny i psychiczny); kask pewnie by sporo pomógł ale opieszałość diagnozy i operacji swoje też zrobiły. Jeszcze garść faktów przeciwko kaskom: - większa masa na głowie, to potencjalne większe przeciążenia - raz mi się zdarzyło nadwyrężyć kark przy upadku (nie uderzyłem o nic głową) - kask powiększa średnicę głowy, więc łatwiej o coś zahaczyć - zdarzyło mi się nie raz źle ocenić wysokości gałęzi i ile muszę się schylić - daszki ograniczają widoczność i w połączeniu z powyższym jeszcze łatwiej o coś zahaczyć - zdarzyło mi się nie zauważyć kolejnej gałęzi i się wręcz pod nią zaklinowałem - jeżeli powierzchnia kasku nie jest śliska, to przy upadku powstaną bardzo duże siły skrętne co powoduje poważne obrażenia (stąd te wszystkie MIPS-y i podobne) - były kiedyś (mam nadzieje, że faktycznie nikt już takich nie robi) kaski wykończone nie plastikiem, a tkaniną/dzianiną lub czymś podobnym Część z tych przypadłości łączy się, np. większa masa i średnica, to większe ryzyko że głowa uderzy o drogę, bo mięśnie nie dadzą rady podtrzymać, bo mamy wyuczone odruchy względem podstawowych rozmiarów głowy. Odnośnie nakazu prawnego, to jestem zdecydowanie przeciwko. W cywilizowanych rowerowo krajach takiego obowiązku nie ma i nie mają większej liczby poważnych urazów (bo mają mniej wypadków), tam gdzie wprowadzili statystyk urazów z tego co pamiętam nie poprawili ale ogólne bezpieczeństwo rowerzystów spadło (także sama liczba rowerzystów). Trzeba podawać fakty za, przeciw i niech ludzie sami podejmą decyzję jak im się kalkuluje ryzyko. No i jak już ktoś zakłada sobie lub dzieciom, niech to robi prawidłowo, bo czasem jak widzę to ręce opadają. Porównywanie z pasami w samochodzie nie jest do końca poprawne. Tutaj znowu statystyka i dodatkowo fizyka. Drobne zdarzenia rowerowe najczęściej nie prowadzą do poważnych obrażeń. Gwałtowne hamowanie czy stłuczka, to w zasadzie prawie zawsze katapulta z fotela. W przypadku zadziałania poduszek powietrznych, to prawie gwarantowane obrażenia karku. Jak przeważnie z @marvelo się nie zgadzam, tak w tym przypadku ma rację, że pojawiające się tutaj argumenty to szantaż emocjonalny. Jest to porównywalne ze stwierdzeniami "nie wsiadaj na rower bo się zabijesz", czy "nie wsiadaj do samochodu, tyle jest wypadków". Jest to dla mnie zadziwiające z jak wielką siłą takie argumenty o kaskach są pompowane, a z drugiej strony jakoś nikt nie argumentuje tak samo o innych ochraniaczach (np. kręgosłupa, karku), nikt nie proponuje kasków do samochodów, a tam urazy głowy nie są rzadkością. Także proponuję trzymać się faktów, a nie próbować wywoływać poczucie zagrożenia.
  14. To tradycyjny bagażnik i torba na niego powinny się poprawnie trzymać. Upchać tam ile wejdzie najcięższych rzeczy, żeby nie targać tego na plecach. Kiedyś tak jeździłem i w lekkim terenie nie było problemów. W cięższym też było w zasadzie ok ale zastanowiłbym się już czy delikatniejsze rzeczy przetrwają (w plecaku tak nimi nie rzuca). Tradycyjne sakwy na asfalt są ok ale po polnych drogach czy w lesie będą się telepać (może są jakieś lepsze niż mam, ale jak plastikowe uchwyty, to nie da się tego idealnie dopasować). Jak mają sensowne uchwyty, to nie będą się bujać ale na dłuższą metę może wkurzać. No i dodatkowo wystają. W ciężkim terenie mogą nie wytrzymać ale to też kwestia stabilności mocowania i obładowania. Zdarzyło mi się tego lata, jadąc na pociąg, urwać hak jak przejeżdżałem po krawężnikach na skrzyżowaniu (nie jakieś wybitnie wysokie ale o jeden raz za dużo nią szarpnęło). Z uwagę, że rower niedostosowany do tradycyjnego bagażnika, więc sakwa nie miała dobrego podparcia i się bujała, dodatkowo system mocowania badziewny (w sumie aż dziwne, że tyle przetrwały). Chyba jeszcze z niczego No ale jak na razie wielodniowych nie robiłem i pewnie wtedy dodałbym kilka rzeczy, w ramach nieprzewidywanych przypadków i samowystarczalności. Kiedyś na jednodniowe wycieczki wystarczała mi torba o pojemności 7-9l plus trójkątna w ramie na narzędzia. Obecnie plecak 25l bywa ciasny, a będę musiał się przyzwyczaić do 21l. Na pewno zużywam więcej o "apteczkę", częściej też jeżdżę w zmiennych warunkach, więc częściej zabieram dodatkowe ciuchy. No i chyba jak już robię kanapki, to więcej niż kiedyś. Co bym dodatkowo zabrał na dwa dni, to pewnie: - ciuchy cywilne, w tym jakieś klapki/tenisówki w zależności od typu noclegu, jakieś do spania - drugi komplet ciuchów rowerowych (pierwsza warstwa/bielizna) - kosmetyki, ręcznik - znowu kwestia jaki nocleg, co zapewnia Kwestia co to za kurtka. Moja jest dosyć gruba i nie da rady jej aż tak mocno zwinąć.
  15. Nie robił, co już wyjaśniałem ale jeszcze raz. Wyraźnie widać, że to był pełnoprawny skręt w przeciwną stronę przed skrętem w docelową. Motocykl był w skręcie, więc to nie mógł być przeciwskręt. Przeciwskręt musi zostać wykonany intencjonalnie, a przechylenie się roweru w przeciwną stronę niż chcemy skręcić bez trzymanki, to element mechanizmu samostabilizacji roweru, a nie świadomej chęci skrętu kierownicy w przeciwną stronę. Pobawiłeś się na śniegu i popatrzyłeś jak wyglądają ślady? Jak pogoda nie sprzyja, to narysuj jak będzie wyglądać ślad opon przy przeciwskręcie.
  16. Czy na te jednodniowe wypady wypełniasz plecak po brzegi? Jeżeli tak, to podsiodłowe 10-15l nie pomieszczą tego wszystkiego, a trzeba zabrać kilka rzeczy ekstra (jakiś ciuch na nocleg, następny dzień, kosmetyczka itp.). Jeżeli chcesz dodać palnik turystyczny i bukłak, to już obecny plecak może nie wystarczyć. Proponuję na początek przymierzyć się jakiej pojemności potrzebujesz, a potem zastanowić się jak najwygodniej to upchnąć. Będzie też trzeba wziąć pod uwagę jakie rasy chcesz robić, czy będą to w miarę równe, czy bardziej łupanka w górach.
  17. Że niby jak? Na śniegu czy lodzie jak nie udało się podeprzeć, to najczęściej lądowałem na ręce lub biodro. Więc jak cokolwiek dodatkowego niż kask, to raczej ochrona nadgarstków, bioder i obojczyków. Oprócz tego sensowne opony i rozsądek, reszta to już praktyka jazdy przy gorszej przyczepności.
  18. Obecne opony rowerowe to raczej typ diagonalny niż balon, który nie miałby oplotu.
  19. Dużo na ten bagażnik zamierzasz wkładać? Jak nie zasłoni kierownicy, to tam można dać lampę. Minus pewnie taki, że będzie cień przed kołem. Z gotowców takie rzeczy są dostępne: https://www.rowerowaholandia.pl/p97150-uchwyt-rowerowy-lampy-pod-kosz-rowerowy-czarny https://miastorowerow.pl/lampki/37629-uchwyt-lampy-stal-do-koszyka-na-kierownice-ze-wspornikiem-na-kolo-czarny-ht-083-lampki-5907437548844.html Nie wiem jak będzie się trzymać i czy będzie odpowiednio mocno wystawać do przodu, żeby standardowa lampka się zmieściła. Tak się jeszcze zastanawiam jak daleko masz od brzegu obecne mocowanie. Może da radę standardowy pręt tam przykręcić: Z lewej standardowy sposób mocowania do widelca, z prawej może da radę pod kosz.
  20. To nie jest niezbędność, to jest przydatność. Tak samo jak w tym filmie z motocyklem na wstępie mówi, że balansem ciała też da się sterować ale jest to mniej precyzyjne i wolniejsze. Czy trzeba często używać nagłych manewrów, to już kwestia stylu jazdy. Przy codziennej jeździe w większości przypadków mam stosunkowo łagodne i planowane skręty, nie potrzebuję nagłych zmian kierunku. Przeciwskręt jest manewrem wywołanym ruchem kierownicy, nie da się tego zrobić nie trzymając jej. To że podczas jazdy bez trzymanki rower może sam skręcić koło w przeciwną stronę, nie jest manewrem przeciwskrętu. To zawsze będzie balans układem ciała i roweru, kwestia co się chce wykonać i jak rozłożą się proporcje. Można zachowywać się mocno niezależnie i kręcić rowerem pod sobą zachowując pion. Można mocniej się "złączyć" z rowerem i zbliżyć się do bryły sztywnej. Ciekawym doświadczeniem dla mnie była przesiadka na rower z opuszczaną sztycą, gdzie w pozycji dolnej przestałem być tak sztywno połączony z rowerem (byłem przyzwyczajony do trzymania udami siodła przy zjazdach). Wspólną cechą będzie chęć wykonania skrętu, bez tego można dowolnie (w granicach rozsądku, jak się przegnie to się wywróci) szarpać rowerem czy kierownicą, a i tak zachowa się kierunek jazdy. Przy pochyleniu się na pewno działamy jakąś siłą na rower, przy gwałtownym na pewno będzie to siłą przechylająca rower w przeciwną stronę. No ale przy chęci skrętu to nie jest szarpnięcie się w bok, to dużo wolniejszy proces. Tutaj mogą pomóc inne siły niż wynikające ze skrętu kierownicy, może to być efekt żyroskopowy przy większych prędkościach, można się wstrzelić w moment kiedy rower i tak już się przechylał w daną stronę i temu nie przeciwdziałaliśmy. Tutaj warto pamiętać, że jazda po prostej nie jest do końca jazdą po prostej, rower będzie ciągle myszkował. Trzeba też pamiętać, że inna jest stabilność roweru przy małych prędkościach, a inna przy większych. Przy dużych czuć konkretny opór roweru przy kładzeniu go w zakręt. Przy małych prędkościach trzeba bardzo mocno kręcić kierownicą, żeby zachować równowagę albo mieć dobrze opanowany balans ciałem. Przy większych rower jest stabilniejszy, drobne skręty dają już wystarczającą siłę, dochodzi większy efekt żyroskopowy. Łatwiej się steruje samym balansem. Na koniec powiem tak. Idzie zima, pewnie spadnie śnieg, to można poeksperymentować i zobaczyć jak wyglądają ślady opon. Można też przypatrzeć się śladom innych osób. Jak na razie przeglądając swoje nagrania z codziennej jazdy nie widzę, żeby kierownica skręcała się w przeciwną stronę w momentach gdzie chciałem wejść w zakręt samym balansem.
  21. Nie spotkałem się z takimi. Może jakieś tanie z symetrycznym snopem da radę odwrócić ale to co najwyżej pozycyjne. Nie masz otworu montażowego na widelcu?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...