Skocz do zawartości

zekker

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    7 611
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    81

Zawartość dodana przez zekker

  1. Oj, żebyś się nie zdziwił Oczywiście oznaczenia jak zwykle z tyłka, no ale trzeba było wydać kasę unijną na projekt rowerowy.
  2. @pecio Co do zasady tak ale nic nie szkodzi zapytać w przypadku padnięcia konkretnego komponentu, czy jego producent jednak nie załatwi wymiany.
  3. Zbyt mocno ściśnięta obejma dawałaby raczej objawy przy chowaniu, wysuwaniu sztycy, a nie na manetce. Pro Koryak barankowa z Kind Shock Lev - nie narzekam, choć po dłuższej przerwie sztyca potrafi mieć większy opór przy pierwszym opuszczeniu Bontrager z Bontragerem - ok, choć sama manetka mogłaby być lepiej wyprofilowana Bontrager z Bike Yoke - było ok ale ostatnio zaczyna się zacinać przy pierwszym użyciu, już raz wyrwałem linkę, teraz jak wiem w czym problem, to przełamuję opór imbusem (wbudowany system do odpowietrzania). Jak ktoś podejrzewa w czym może być problem, to chętnie się dowiem (rower wisi w domu w pionie za przednie koło ale wszystkie tak wiszą i wisiały przez ostatnie lata).
  4. Nie problem w dokarmianiu, bo jeżeli mają żarcie w lesie, to nie będą z niego wychodzić. Problemem jest, że w mieście o wiele łatwiej o to żarcie. Są śmietniki, ludzie wyrzucają jedzenie żeby sobie zwierzaczki zjadły itp.
  5. A ja bym aż tak pesymistycznie się nie nastawiał. Można próbować w autoryzowanych serwisach Shimano, można spróbować skontaktować się z europejską centralą itp. Zapytać się w zasadzie nic nie kosztuje, najwyżej odmówią. Kojarzę przypadki, gdzie ludzie pisali bezpośrednio do Sh i dostawali części zamienne. Sam robiłem reklamację klamkomanetki w innym sklepie niż kupiłem.
  6. Nie zapomnij o słuchawkach, mi po strzeleniu jeszcze ładnych kilka minut w uszach dzwoniło.
  7. Potwierdzam. Póki opona nieuszkodzona i nie wybuchnie przy tej operacji (mi tak strzeliła RaRa przy około 4,5bar), to wchodzi. Jeżeli jednak nie, no to pewnie jakieś uszkodzenie.
  8. Taka mała uwaga odnośnie jednostek. " to cale, ewentualnie sekundy kątowe ale tutaj kontekst jest długości. 57 cali to 144,78cm Odnośnie zasadniczego tematu, to mostek pewnie standardowy i faktycznie nie będzie problemu ze zmianą długości. Ale co ze sztycą, czy jest jakaś standardowa, czy dziwne patenty Treka/bontragera? Da radę skompensować długość niższej ramy? Przymiarka jak najbardziej by się przydała, bo w szosie oprócz wysokości liczy się też długość. Miałem kiedyś okazję przetestować chwilę Madonki i jedna była za niska, a kolejny rozmiar za długi. Do tego mniejszego rozmiaru nie mieli pod ręką odpowiednich części, żeby podnieść wyżej siodło, choć podobno się dało.
  9. @Wojcio Były takie ramy i nadal można na takie trafić. Sam miałem Accenta Shannon. Jeżeli nie przekłamują na zdjęciach, to Accent Nordkapp; niektóre modele Mosso. Więcej to trzeba by pogrzebać w sieci, choć używany rower prawdopodobnie wyjdzie taniej.r W ekstremalnych warunkach tak może być. Tak jak wspominałem, na zawodach w błocie, tył mi starł się w 1-1,5h. Na mieście nie miałem takiego zużycia. Do wypróbowania polecane Authory lub podobne. Warto przyjrzeć się w jakim stanie są obręcze. Upierdliwa sprawa ale po jeździe chociaż opłukać klocki i obręcze, zawsze to trochę mniej syfu na następną jazdę. Tak jak wspominałem, popracować nad stylem jazdy. Powinny być ale nie ma się co łudzić, że każde hamulce i każde klocki będą dobrze działać w każdych warunkach. W tarczowych jest inny materiał cierny, jest znacznie twardszy niż guma w v-kach ale też pracuje w innych warunkach. Z żywotnością jest różnie i tak samo zależy od stylu jazdy i warunków. Zachlapanie błotem jest mniej prawdopodobne ale nie ma się co czarować, że w chlapie zostaną czyste. Żywiczne są najsłabsze i potrafią się skończyć po 2-3k km. Czasami przewijają się opinie, że po jednym dniu jazdy w błocie potrafią mocno oberwać. Metaliczne, spiekane są znacznie trwalsze ale tarcze szybciej się zużywają. Na mokro wyją okrutnie. Dochodzi kwestia szklenia się. Niektóre klocki, kombinacje z tarczami, niewłaściwa technika hamowania, powodują że klocki pokrywają się szklista powierzchnią, która osłabia hamowanie. Przy delikatnym hamowaniu mogą być ok ale przy ostrym trafia się na granicę i nie wiem jak mocno by się ściskało, to siła hamowania już nie rośnie. Trzeba wtedy wyjąć je i przeszlifować np. na papierze ściernym. Przy kiepskich klockach co kilka dni... Zaciski mechaniczne z jednym ruchomym klockiem wymagają korekty naciągu linki i pozycji nieruchomego klocka. Jeżeli chce się zachować najwyższą siłę, to regulować trzeba dosyć często. Mechaniczne z dwoma ruchomymi klockami wymagają tylko naciągu linki. Hydrauliczne same sobie regulują wychylenie tłoczków wraz ze zużyciem klocków. Potrafią niestety pracować nierówno (przeważnie kwestia zużycia, konserwacji), np. jeden tłoczek cofa się normalnie, a drugi tylko częściowo. Co jakiś czas wypada wymienić płyn. Niezależnie od typu zacisku może być konieczna ponowna regulacja zacisku, żeby tarcza nie dzwoniła, żeby klocki równo dochodziły. Przy standardowych zaciskach kół niemal na pewno trzeba zrobić regulację po wyjęciu i włożeniu koła. Awaryjność powiedziałbym, że porównywalna. Ciężko mi szacować, bo v-ek żadnych nie zniszczyłem dokumentnie, jedynie w jednym ramieniu przestała działać śruba regulacyjna. Tarczówki jedne po prostu się zużyły i w tylnym zacisku był problem z powrotem ramienia po puszczeniu klamki (pewnie jakby rozkręcić wyczyścić i lekko przesmarować to by było ok). W hydraulikach zasadniczo tylko jedna klamka miała wyciek ale to musiała być wada produkcyjna. Były mniejsze usterki ale do usunięcia własną robotą. Najbardziej trwałe są hamulce bębnowe, rolkowe. W zależności od typu są wbudowane w piasty lub potrzebują odpowiednich piast. Głównie są używane w rowerach miejskich, więc przednie piasty z dynamem, a tylne przeważnie z biegami. Są trwałe ale nie bezproblemowe. Siła hamowania będzie zazwyczaj mniejsza niż v-ek ale są momenty, przypadki kiedy działają praktycznie 0-1 i bardzo ostro. Z tego względu Shimano w przednich piastach stosuje sprzęgło ograniczające siłę hamowania, hamulce rolkowe smaruje się dedykowanym smarem. Rolkowe jeżeli mają długo i bezproblemowo służyć, wypada raz w roku porządnie wyczyścić i przesmarować. Zintegrowane w piastach pewnie też trzeba ale przypuszczam, że wystarczy rzadziej. Nie są tanie, zwłaszcza że to w zasadzie wymiana kół, bywają uciążliwe w obsłudze (np. wyjmowanie koła) ale są faktycznie trwałe i prawie niewrażliwe na pogodę. Mój rolkowy z tyłu ma nabite 43k km i będę demontował, bo piasta w końcu padła (tyle samo km), a następna będzie pod tarczówki. Jest już dosyć zajechany, bo rzadko porządnie serwisowany ale nadal hamuje (ostatnio nawet jak nie chcę, to dodaje oporu ). Pewnie jakby go solidnie wyczyścić, to by jeszcze popracował. Można też pójść w ekstremum - ostre koło. Wtedy większość hamowania w nogach i tylnej oponie, a przedni do sytuacji awaryjnych. Najtaniej w utrzymaniu ale ma swoje niemałe wady.
  10. A ja zapytam w ten sposób. Czy jakkolwiek regulujesz naciąg linki, pozycję klocków? W miarę zużywania się, trzeba korygować naciąg linki (zwykle wystarczy baryłką). Na nowych klockach nawet jak klamka dojdzie do kierownicy, to nie oznacza to końca klocków. Zużycie poznaje się po stopniu starcia, np. w tych polecanych Authorach będzie to granica części kolorowej i czarnej. Jeżeli nie masz równoległego prowadzenia klocków, to w miarę zużycia trzeba regulować ich pozycję, w przeciwnym wypadku zaczną źle łapać obręcz, będą się nierówno zużywać. W błocie, zimowej chlapie niestety ale klocki potrafią się szybko ścierać. Kiedyś na zawodach jak popadało i zrobiło się błoto, to tył pod koniec już ledwo łapał. Wystarczyło zrobić regulację i jeszcze trochę posłużyły. Można też spróbować zmienić trochę styl jazdy. Jeżeli widzisz czerwone światło, to nie kręcić do końca i mocno hamować, tylko wytracić swobodną jazdą, zacząć łagodniej ale wcześniej hamować.
  11. Bo to jest prawie całkowity, tyle że rozłożony w czasie, co jeszcze bardziej negatywnie wpływa na drogi i poszycie.
  12. Prawo jest w tym aspekcie martwe, bo nie jest egzekwowane. Jeżeli szansa na mandat za przekroczenie prędkości, czy za jazdę rowerem ze zbyt mocnym silnikiem i bez limitów, jest prawie zerowa, to nic się nie zmieni. Limity mimo wszystko w jakimś stopniu działają. Jeżeli normą jest przekraczanie o 10-20km/h, to na limicie 70km/h ludzie jeżdżą 80-90km/h, na limicie 50 60-70, na limicie 30 40-50. Gdyby ludzie byli rozsądni, to by nie przekraczali prędkości, nie trzeba by wymuszać zwolnienia progami, szykanami, przewężeniami. Puszczenie tego samopas nie poprawi sytuacji na drogach, bo ludzie są za bardzo zamknięci na własne potrzeby i kompletnie nie interesuje ich otoczenie. Tak technika idzie do przodu, psychomotoryka ludzi nie. Nie mamy coraz krótszego czasu reakcji, nie mamy coraz lepszej percepcji, a na pewno nie poprawiają się w takim tempie co możliwości samochodów. Z silnikami w rowerach podobnie. Jeżeli ktoś jeździł zwykłym, to po dostaniu kilku kW w napędzie, przy pierwszej okazji się wyłoży (oby nie z kimś jeszcze). Nawet przy mniejszych mocach ale bez limitu prędkości, to nie jest tak od razu do opanowania, do przestawienia się z 15-20km/h na 30-40km/h. Literalnie w podłodze nie ale wyraźnie szybciej niż obecnie zdecydowanie tak. Tak jak wspomniałem, większość mimo wszystko się ogranicza, bo jakieś zagrożenie mandatem jednak jest. Przy zniesieniu, wiele osób przestanie się hamować i wzrosną różnice prędkości pomiędzy poszczególnymi samochodami, co pogorszy bezpieczeństwo i płynność ruchu. Tak, nie wierzę w ludzki rozsądek, nie po tym co widzę codziennie na drogach. Ale chyba dość tego przydługawego off-topa, który nadaje się na oddzielny temat.
  13. Kwestia rejonu. w TPK obecnie chyba tylko "punktowe" robią ale kawałek w bok w Otomińskich leci po staremu. Nie chciałbyś tego widzieć, bo koniec końców efekt jest ten sam, tyle że nie tną za jednym zamachem, a na przestrzeni kilku lat. Tutaj jak na razie (zdjęcie z 2021) skończyli i coś zaczęło odrastać ale ciężko te pojedyncze drzewa nazwać lasem. Gęsto było tak jak w tle. Te okolice odpuściłem sobie na kilka ładnych lat, bo jak się raz wpakowałem w rozwaloną ścieżkę, jak zobaczyłem krajobraz jak po bombardowaniu, to szkoda było sobie nerwy psuć. Dojazd do punktowego cięcia, oczywiście nie mogli pojechać po tm samym, musieli zryć jeszcze obok W trakcie punktowego lub tuż po Tutaj starsze miejsce ale w zeszłym roku jeszcze docinali. Początek był gdzieś w okolicach przed 2014, bo jak wtedy się ścigałem w tym miejscu (zjazd po prawej i potem w lewo pod górkę) to już były prowadzone cięcia. Obecnie tak jak widać porównywalne do całkowitego, tylko że nasadzenia by już bujniej odbiły, bo by nie były rozjeżdżane na nowo. Na koniec uwaga, że zdjęcia nie oddają w pełni wrażenia, zwłaszcza że większość tutaj na forum tych miejsc nie zna. Na ogół też nie ma z czym porównać, bo rzadko kiedy ma się obfotografowane wszystko, a zwłaszcza miejsca gdzie się co i raz bywa i zna się je na pamięć. Tym bardziej uderza jak gęsto zalesione wzgórze robi się łyse, jak jadąc ścieżką przez gęsty las nagle widać co jest 200-300m w bok od ścieżki.
  14. Po pierwsze, to 3 pokolenia permanentnej edukacji, wręcz prania mózgów, żeby liczyć na rozsądek. Po drugie, nie tylko zmian mentalnych i prawnych ale też infrastruktury, żeby lokalna droga faktycznie była lokalna, a nie o przekroju autostrady. Po trzecie, limity to nie są jakieś wzięte z kosmosu wartości, mają podstawę w takich aspektach jak czasy reakcji, drogi hamowania, przyczepności, średnich możliwości psychofizycznych ludzi, skutków kolizji i wypadków, hałasu, płynności ruchu. Jest to także element uporządkowania ruchu, poprawy jego przewidywalności. Co rozumiesz przez dostosowanie do realiów? Jakie te realia są? Uważasz, że jak większość nie trzyma limitu, to trzeba go podnieść? Jak wysoko należałoby podnieść, żeby ludzie już nie przekraczali?
  15. Może częściowo. Po prostu nie było takiego sprzętu na wyposażeniu. Miałeś okazję zobaczyć jak wygląda to "cięcie punktowe"? Przecież to jest zmasakrowany teren, a drzew koniec końców mniej niż w parku miejskim. Jakieś zdjęcia musiałbym odgrzebać lub zrobić nowe przy najbliższej okazji. Po staremu sytuacja była jasna, wycięte w pień, może chwila odpoczynku i nasadzenia. Po nowemu (z ogromnym mydleniem, że to pro eko), tnie się po kilkanaście, dziesiąt procent ten sam teren przez kilka lat. Nie robi się nasadzeń, bo las ma się sam odrodzić. Dla mnie to tylko i wyłącznie ciecie kosztów, bo nie trzeba potem porządkować terenu, robić nasadzeń. Dodatkowo na zdjęciach lotniczych nie widać łysych placków. Podałem miejsce wykonania zdjęć. Na heatmapie Stravy możesz popatrzeć jaka jest popularność tej drogi. Gdyby to było kilka na tydzień, to by się tak nie świeciło.
  16. W prawie europejskim są przynajmniej dwie klasy rowerów elektrycznych. Te standardowe do 25km/h i jeżeli pamięć mnie nie zawodzi do 45km/h. U nas nie ma tego przełożonego, chyba że ta druga klasa podpada pod skutery. Na pewno nie z niczego. Jeżeli dobrze pamiętam, to normy europejskie określające skuteczność hamowania rowerów są właśnie ustalone dla 25km/h. Dla takiej prędkości w suchych warunkach są opisane procedury testowania, są ustalone drogi hamowania. W przypadku elektryków trzeba by zmienić te normy, dodać kolejną kategorię, a producenci musieliby dodatkowo certyfikować swoje produkty (zwykle i tak spełniają obecne normy z zapasem). Drugi aspekt był już wspominany, czyli z jakimi prędkościami zwykle ludzie jeżdżą, czyli 15-20km/h. Wpuszczenie w takie potoki maszyn bez problemu rozpędzających się bez limitu, to proszenie się o kłopoty. Latem w szczycie, to nie wszędzie jest jak wykorzystać swój limit sił, a co dopiero dawać silniki ludziom bez doświadczenia. Pół biedy jakby jeszcze infrastruktura była nadmiarowa ale bardzo często drogi rowerowe są wąskie, przyklejone do chodników, to dodatkowe zagrożenie w przypadku braku ograniczenia wspomagania. Stany mają swoje prawo, swoją infrastrukturę (rowerową zdaje się, że ultrabiedną). Być może dostosowywali do tego, być może mają inną kulturę mieszania ruchu. Nie znam specyfiki ich ruchu rowerowego, pieszego. A być może po prostu muszą mieć wszystko większe i mocniejsze Ale to też narzędzie do szybkiego przemieszczania się. Jeżeli obecnie do pracy przy dobrych warunkach mogę utrzymywać okolice 27km/h, to ten limit 25 będzie ciążył. Były postulaty podniesienia do 27 ale jakoś się to rozeszło.
  17. Rower szosowy prowadzi się inaczej niż cross/trekking/góral z prosta kierownicą. Trzeba się z tym zapoznać. Klamkomanetki szosowe inaczej się obsługuje niż klamki na prostych kierownicach. Trzeba się z tym zapoznać. Nowe hamulce (w zasadzie klocki, ewentualnie tarcze) tarczowe w większości przypadków wymagają dotarcia. Czyli też trzeba wyjść i wsiąść na rower. Na to wszystko nakładają się cechy rowerzysty, jakie ma doświadczenie, technikę hamowania, jaką siłę w rękach, przy baranku jaki rozmiar dłoni. Cudów po tych hamulcach bym nie oczekiwał, bo na lepszych na baranku bywa tak sobie, zwłaszcza w górnym chwycie. Niemniej da się jeździć na słabszych, tylko trzeba dostosować styl jazdy.
  18. 250W ma zapas mocy i bez ogranicznika pozwoli się rozpędzić znacznie mocniej niż te 25km/h. Nie wiem jak policzyć ale przypuszczam, że 40km/h nie będzie problemem, bo to w końcu dodatkowe 250W, a nie wyłącznie moc z manetki. Sugerujesz, że jakby przepisy były życiowe (konkretnie jakie?), to by te motorowery (część ulepów nawet w to się nie łapie) były zarejestrowane, z mniejsza mocą i by nie jeździły tak szybko po ścieżkach?
  19. Aha, czyli park krajobrazowy należy zamknąć na +/- 6 miesięcy, bo trzeba go wycinać i rozwalić drogi i szlaki? Dla przypomnienia definicja parku krajobrazowego: Gwarantuję ci, że ta droga ze zdjęcia jest przejezdna nawet jak jest mokro. Przestaje być jeżeli jest w takich warunkach rozjeżdżona ciężkim sprzętem. To co wstawiłem, to jeszcze raz podkreślę, że to park krajobrazowy. Droga jest jedną z głównych tras turystycznych, gdzie w tej okolicy przebiegają 3-4 szlaki turystyczne (za dobrze znam teren, żeby zwracać uwagę na oznakowania szlaków). Tutaj mniej więcej pozycja na mapie: https://maps.app.goo.gl/XNrqHFwfUt9o5Dq8A To jest szerszy problem i dotyczy całego okresu. Korzystasz ze szlaku turystycznego i powiedzmy, że w połowie trasy trafiasz na wycinkę. Terenu nie znasz, trzymałeś się szlaku, jak to ominąć? Ile drogi, wysokości trzeba nadrobić? U mnie w lasach jeszcze pół biedy, bo sieć ścieżek i dróg jest na tyle gęsta, że idzie zmienić trasę. Idzie też w większości przypadków przebić się na azymut, choć z rowerem bywa to już ciężkie. Ale są lasy miej dostępne, z gorszą siecią ścieżek, gęstsze, bardziej podmokłe. W górach to już nie za bardzo jest jak obejść bez wycofania się, bo po prostu nie ma innej drogi na zawołanie. Nadrabia się solidnie drogi, nie raz trzeba by stracić wysokość lub wracać się pod górę. Jeżeli to krótki wypad, to jeszcze ujdzie ale pod koniec wycieczki to już robi się słabo. Nie, nie chodzi o to. U mnie (Gdańsk, Trójmiejski Park Krajobrazowy) nie pamiętam czy kiedykolwiek widziałem dopuszczenie normalnego ruchu. Nawet tych kilka asfaltów jak górny odcinek Bytowskiej, Klesza Droga nie pamiętam, żeby tam był regularny ruch. Podobnie z gruntowymi: Szwedzka Grobla, Lipnicka Droga, Węglowa Droga, Droga Marnych Mostów, Droga Świeżej Wody (przedłużenie ul. Kościerskiej), Droga Nadleśniczych, Droga Wielkokacka. To te główne, umocnione i często wykorzystywane. Są też mniejsze, są ścieżki i nie zarastają, bo co i raz ktoś z nich korzysta (ale też u mnie nie ma tak bujnej zieleni jak np. w Górach Bardzkich), a nawierzchnia nigdy nie była utrzymywana (mimo to nadaje się do jazdy i spacerów jak każda wydeptana przez dekady). Kiedyś też cięli i zwozili ale nie tak ciężkim sprzętem, koleiny nie były tak głębokie, nie było takiej papki błotnej na całą szerokość. Powierzchnie wycinki tez były inne, robili w pień dany obszar. Obecnie robią tzw. cięcia punktowe, które polegają na wycięciu w miarę równomiernie 10-20% drzew rocznie, czyli ten sam obszar robią przez kilka lat, a ta sama objętość rocznie wymaga prac na większej powierzchni. Jest też problem taki, że sami nie dbają o to co mają. Nawet jak jest droga gospodarcza, to potrafią rozjechać obok, na skróty. Mając ciężki sprzęt nie muszą się martwić o przejezdność, więc w żaden sposób nie umacniają bocznych dróg, nie naprawiają ich. Jedynie główne są nawet nie naprawiane, a wręcz modernizowane do standardu autostradowego (z 2-3m gruntowej robią 5m szutrostrady).
  20. W jaki sposób? Przecież każdy impuls, to zliczenie dystansu. Trzeba by podczas zatrzymania przekręcać koło, żeby dodać błąd. Ewentualnie stanąć na tyle długo, żeby licznik przeszedł w uśpienie, a pierwszy impuls tylko go budzi bez naliczenia dystansu. To by było widać zawyżanie dystansu, a nie zaniżanie. Nie spotkałem się jeszcze z żadnym, który by podawał więcej niż tradycyjny licznik.
  21. Tak samo podlegają normom, tylko innym niż elektryki. Jest nawet podział na miejskie/turystyczne, górskie, dziecięce itp. Jak najbardziej ma sens. To że prawo dopuszcza taką prędkość, nie znaczy że jest ona preferowana na ścieżkach. Większość ludzi na rowerach jedzie pod 20km/h, bo na tyle mają sił. Serio nie chciałbym mieć na drodze ludzi bez doświadczenia, bez umiejętności, którzy bez wysiłku mogliby się rozpędzić do tych 50km/h. Jak komuś rower ze wspomaganiem jest za wolny, to niech kupi sobie skuter.
  22. To już jest nie fair. Jeżeli sklep czynny do danej godziny, to oczekiwałbym, że faktycznie do tej, a nie 15 minut wcześniej już zamknięty. Jeżeli ma to być czas dla pracowników na porządki, zakończenie obsługi ostatnich klientów, to po prostu trzeba podać krótsze godziny otwarcia o te 15 minut.
  23. To nie jest tak, że ktoś się specjalnie pcha. Problem jest w tym, że wycinki, zrywki, zwózki rozlewają się na coraz większe obszary lasów i tak czasami nie ma już innych ścieżek. Miałem już takie wypady w okoliczne lasy, że gdzie nie pojechałem, to było zryte ciężkim sprzętem, może nie wszędzie tak ekstremalnie jak na zdjęciu wyżej ale generalnie rozjeżdżone i ciężkie do przejechania. Zatem co byś proponował, rezygnację z korzystania z parku krajobrazowego? Taki przykład z ostatniej niedzieli. Sopot, jedna z głównych dróg, tras spacerowych, kilka szlaków turystycznych ale też z możliwością wykorzystania komunikacyjnie. Okolice Małej Gwiazdy. Tutaj widok w stronę Sopotu, mało im było głównej drogi, to boczną (w głębi w lewo i dół, jak dobrze pamiętam to zielony szlak) też musieli zryć, a do tego jeszcze musieli sobie skracać i jeszcze więcej terenu przeorać.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...