-
Liczba zawartości
130 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Blogi
Kalendarz
Collections
Zawartość dodana przez peeotrs
-
Organizatorom tegorocznej Cięciny udało się poprowadzić bardzo ciekawą trasę zarówno pod względem widokowym jak i techniczym.Na całej długości maratonu spotkałem się z każdym rodzajem nawierzchni.Był asfalt(niewiele),kamieniste podjazdy i zjazdy,szerokie leśne ścieżki,dosyć często poprzecinane korzeniami,fragmenty trasy rowerowej,miękkie błotniste podjazdy,małe strumyki i błotniste kałuże, w których zapadałem się po osie.Jednym słowem esencja górskiego ścigania.Trasa oznakowana wzorowo,a w każdym miejscu gdzie można by mieć wątpliwości był ktoś z obsługi.Jak to na maratonach bywa początek był trudny. Przepychanki na podjazdach,ktoś przede mną się zatrzymał stawałem i ja , za wysokie tętno,trochę szarpaniny.Trwało to gdzieś do 8 kilometra,młodzi pojechali przodem i zrobiło się luźno. Potem walczyłem już tylko z samym sobą.Pierwszy stomy,niekończący się podjazd pod Abrahamów potem krótki zjazd do Żabnicy i w zasadzie kolejny podjazd po Abrahamów tym razem niemiłosiernie długi.Na 30 którymś kilometrze bufet,ledwo zsiadam z roweru,łapią mnie skurcze,potem jadę już spokojnie starając się nie przekraczać tętna na progu mleczanowym.Jest to trudne bo czeka mnie jeszcze końcówka podjazdu.Ostatnie 15 kilometrów jadę praktycznie sam.Ostatni stromy zjazd i asfaltem do mety.Ufff... Maraton w Cięcinie miał swój klimat-niewielu startujących(w porównaniu z imprezami masowymi),świetna organizacja imprezy,a przede wszystkim przepiękna sceneria Beskidu Żywieckiego i ładna pogoda(zamówiona ponoć przez organizatorów). Polecam Piotr Foto by : Wojtek link do foto:http://picasaweb.google.pl/wojtexx/MARATONCIECINA2009#
-
Tak naprawdę to pierwszy w mojej rowerowej przygodzie sezon do którego się przygotowałam. Już na jesień ubiegłego roku postawiłem sobie cele treningowe: 1.Start w co najmniej pięciu maratonach. 2.Zwiększenie średniej prędkości. Może to nie zbyt wiele ale jak na początek wystarczy.Wystarczyła na pewno w miarę solidnie przepracowana zima. Wzniesienia ,które w zeszłym roku na wiosnę pokonywałem z wielkim trudem i "na raty" tej wiosny nie sprawiały mi większego problemu.Zwiększyłem wytrzymałość w strefie tlenowej i trochę poprawiłem siłę.Ogólnie czułem się bardzo dobrze na rowerze i nadszedł czas na pierwsze w sezonie zawody-maraton w Zdzieszowicach Na początku trema startowa,masy bikerów (ok. 1200),a ja w ostatniej strefie startowej czyli w olbrzymim puszystym ogonie. Oczekiwanie...,praktycznie bez rozgrzewki i wreszcie start... pierwsze kilometry na dużych obrotach,żeby wyprzedzić jak nawięcej przed odcinkami terenowymi... jednym słowem pół godziny z tętnem na poziomie 98% HRmax.Wreszcie wpadam w las,trochę ślisko,ktoś obok zalicza glebę,jeszcze parę kilometrów i mogę jechać swoim tempem. Trasa technicznie dosyć łatwa,dużo niezbyt długich podjazdów i szybkich zjazdów,trudno opisać-trzeba przejechać. Po ostatnim bufecie miałem jeszcze dość siły żeby przyśpieszyć i na finiszu wyprzedzić kilku zawodników. Maraton ukończyłem z poczuciem satysfakcji na 230 miejscu , M4/17 w czasie 02:18:16(dystans MEGA) Chciało by się rzec mogło być lepiej,ale wiem ,że na to "lepiej" muszę po prostu solidnie popracować. Na razie jestem pełen zapału ,a 14.06 jadę na kameralny maratonik do Węgierkiej Górki...
-
Dwa lata temu wybrałem się z Rodzinką do Czeskiego Raju.Poruszaliśmy się wtedy per pedes wśród przepięknej scenerii niewysokich górek poprzecinanych wąwozami,wąskimi ścieżkami wśród skał,a wszystko to zatopione było w gęstym lesie dającym przyjemny chłód.Już wtedy zauważyłem sporo rowerzystów i świetną sieć ścieżek rowerowych:od dróg asfaltowych, poprzez szerokie leśne dukty, po umiarkowanie trudne odcinki terenowe.Jako ,że poruszałem się z rodziną unikałem bardzo trudnych ścieżek. Teren obfitował za to w niezmierzoną ilość podjazdów i zjazdów.Niektóre z nich chociaż niezbyt długie, potrafiły nieźle wycisnąć pot. Nasz wyjadz miał charakter typowo wypoczynkowy,ale w ciągu trzech dni zrobiliśmy ponad 150 km specjalnie się nie spiesząc.Po drodze było sporo atrakcji turystycznych . Widoczny powyżej zamek Kost należał do jednego z kilku zamków Czeskiego Raju. Większość zwiedziliśmy podczas poprzedniego pobytu ,a tym razem poprzestaliśmy na czerpaniu przyjemności z jazdy rowerem i podziwianiu pięknych krajobrazów. Zamek Trošky był punktem charakterystycznym widoczynm z wielu miejc Czeskiego raju Olbrzymie formacje skalne zagubione w gęstym lesie kontrastowały z przepięknie kwitnącymi polami rzepaku. Warunkiem udanej wycieczki była ładna pogoda.Na szczęście majowe weekendy w ostatnich latach dostarczają sporo słońca... i tym razem pogoda nie zawiodła. Lubię czasami wracać w znane miejsca i myślę,że w Czeskim Raju jest coś co przyciąga.Nie przejechałem jeszcze wszystkich ścieżek i z pewnością mam jeszcze wiele do odkrycia. Odwiedź moją stronę
-
Kwiecień przywitał się piękną pogodą i od razu z tego skorzystałem.Poskładałem trenażer i ruszyłem na lokalne drogi. W góry ruszyłem dopiero jakieś trzy tygodnie temu ,ponieważ dosyć długo trwało zanim zszedł śnieg. Przepracowana zima dała efekty.Kondycję mam teraz w przybliżeniu taką jak w zeszłym roku we wrześniu. Jak co roku trochę planów :tym razem kilka startów w maratonach i o ile nazbieram to jakaś dobra amortyzowana rama. Póki co weekend majowy spędzam w całości na rowerze z RODZINKĄ i raczej turystycznie..
-
Tak się składa,że siedzę w pracy,mało co robię i od czasu do czasu zaglądam w stronę gór.Dzisiaj pada deszcz,a trochę wyżej pewnie popaduje śnieg.Mam też bezpośredni widok na szosę ,po której od czasu do czasu przemknie jakiś biker.Dzisiaj nawet tych nie ma. Ciągnie mnie żeby już pojeździć, a na razie cała moja energia idzie w trenażer.Dobre i to.
-
Nareszcie mam trochę czasu by usiąść przed komputerem.Przez ostatnie dwa miesiące poświęcałem się głownie obowiązkom zawodowym. Dopóki w górach królowała jesień nie przepuściłem okazji żeby gdzieś nie wyskoczyć.Teraz dni coraz krótsze,a ja siedzę w pracy od 8-17,czyli od rana do nocy,tak więc moim najlepszym przyjacielem od pewnego czasu jest trenażer.Obawiałem się trochę jazdy w pomieszczeniu,ale najgorsze było pierwsze pół godziny.Nie powiem,że kręcenie w miejscu przez 90 minut jest przyjemne,ale trochę dobrej muzyki i jakoś czas mija.Przynajmniej trenażer ma tą zaletę ,że można jeździć przed świtem i po zmroku.Wydaje mi się ,że trening może być wydajniejszy i bardziej precyzyjny. W zeszłym roku o tej porze jeździłem jeszcze na świeżym powietrzu,teraz póki co kręcę w kółko w moich rowerowych podziemiach i czekam na wiosnę.
-
W sobotę wybrałem się na Stożek.Wyruszyłem jak zwykle wcześnie rano w oblepiającej wszystko wilgoci.Potem dwudziestominutowy podjazd i nagroda w postaci pięknego widoku... byłem ponad morzem mgieł , sam , z rowerem , w kompletnej ciszy.Podjechałem jeszcze na Kiczory... ...by ponownie zanurzyć się we mgle i błocie w drodze na Kubalonkę.
-
W niedzielę wybrałem się z rodzinką w Beskid Żywiecki-godzina 9,było chłodno,mgliście,prawdziwie jesiennie,od czasu do czasu wyjrzało słońce-idealna pogoda na rower,a ja per pedes.Schodząc z Wielkiej Raczy z radością pozdrawiałem bikerów wykręcających z siebie ostatnie poty.Trochę było mi żal,że nie siedzę na rowerze,ale pomyślałem sobie ,że są też na świecie inne zajęcia.Zresztą kiedyś trzeba odpocząć.Tak więc bez żadnego planu od czsu do czasu gdzieś się przejadę,wieczorem skoczę na basen i tak czas mija.Na dobrą sprawę to powoli zbieram siły do "samotreningu" Jako że nigdy niczego nie trenowałem ,a lata młode już przeminęły,zacząłem od testu wydolnościowego.Diagnoza brzmiała: "jeszcze pan może".Zacząłem od stworzenia planu treningowego na przyszły rok z zakończeniem czasówką na Równicę. W piwnicy zorganizowałem mini siłownię,w kącie postawiłem TACX-a i czekam tylko na deszczowe dni by zejść do swoich podziemi.Ciekaw jestem ile z moich zamierzeń zrealizuję ,jak do tej pory było cały czas pod górę ,ale i do przodu.Czas pokaże ...
-
To w skrócie warunki jakie panowały na trasie III Otwartych Mistrzowstw Ustronia w jeździe indywidualnej na czs na Równicę.Pomimo tego na mecie pojawiło się 88 zawodników. Dokładnie rok temu ,w tym samym miejscu z drżeniem serca wystartowałem w swoich pierwszych zawodach MTB i przyrzekłem sobie ,że to dopiero początek mojej przygody z rowerem i górami.Rok minął i mogę śmiało powiedzieć,że go nie zmarnowałem.Owoc mojej pracy to zaledwie 2min40s,ale dla mnie jest to spore osiągnięcie.Wiem ,że mogę wykręcić jeszcze trochę więcej ,dlatego przyszły sezon postanowiłem potraktować poważnie i trochę potrenować.Co z tego wyniknie zobaczę za rok.
-
...czas zasłużonego wypoczynku niestety bez roweru.Przed wczasami byłem zmartwiony jak wytrzymam 3 tygodnie.Spadek kondycji,zanik mięśni ,lenistwo i fizyczne zgnuśnienie.Nie pomyślałem tylko,że ruch mięśni nie musi odbywać tylko na rowerze.Zacząłem biegać.Nigdy nie przepadałem za tą formą aktywności,bolały mnie potem nogi i szybko dostawałem zadyszki-albo-tak mi się tylko wydawało.Co prawda dwa-trzy biegi nie były najprzyjemniejsze,ale potem nogi niosły same,a płuca zaczęły pracować miarowo.Do biegania dołożyłem trochę pływania,ćwiczeń w wodzie i dzięki temu moje obawy o zanik formy zniknęły.Po powrocie ,dla rozjeżdżenia, zrobiłem kilka wypadów po lekko pagórkowatym terenie i wszystko (moje wnętrzności) pracowało jak należy. W niedzielę powinnno być ładnie.Pojadę w góry... P.S.Kilka miesięcy temu wpadłem na pomysł żeby od przyszłego sezonu dosiąść fulla.Podczas wakacyjnego biegania dużo o tym myślałem i zweryfikowałem trochę moje plany.Postanowiłem najpierw zainwestować w moją kondycję i wytrzymałość, od amortyzowanej ramy siły mi nie przybędzie.
-
Z albumu: różne
Pierwsze zawody Bartka -
Jest Coś takiego w kolarstwie górskim,że im dłużej jeżdżę tym bardziej mi smakuje.Po moim poprzednim(pierwszym)maratonie postanowiłem popracować trochę nad kondycją i wziąć udział w zawodach Zawody niewielkie jeżeli chodzi o liczbę zawodników,dobrze zorganizowane.Trasa technicznie łatwa ,ale trochę trzeba było się powspinać - jak dla mnie w sam raz. Tym razem jechałem swoim tempem ,bez niepotrzebnych zrywów a moja radość z ukończonych zawodów była tym większa ,że na lini mety czekała na mnie żona i dziewięcioletni syn,który też startował w swoich pierwszych zawodach.
-
...może dla kogoś kto trenuje,jeżdzi pięć razy w tygodniu,jeżdzi od kilkunastu lat i.t.p. O czym mowię ? O moim pierwszym Nie powiem ,że mi nie smakowała ta przysłowiowa bułka aczkolwiek gdzieś w połowie się zakrztusiłem Dystans wybrałem średni i na początku jechałem trochę za szybko jak na swoje możliwości.Finał był taki , że ostatnie banalnie łatwe 15 km. pokonywałem z delikatnie mówiąc trudem.Najważniejsze(dla mnie) ,że dojechałem na metę że poznałem swoje możliwości że wziąłem udział we wspaniałej imprezie i dostałem impuls do podniesienia sobie poprzeczki. Cofnę się teraz o ok.4 lata.Pamiętam jak kolega,posiadacz przyzwoitego roweru,namawiał mnie do wspólnego startu w jakimśtam maratonie(Istebna albo Zawoja o ile pamiętam).Wtedy udział w takiej imprezie był dla mnie abstrakcją.Dzisiaj wiem,że tylko odłożyłem tą decyzję w czasie.Musiałem się do tego STARTU przygotować kondycyjnie,sprzętowo i przede wszystkim psychicznie.Niestety z tych trzech rzeczy najłatwiej zdobyć sprzęt. Nowa przygoda na mojej ROWEROWEJ ścieżce miała wymiar pozytywny i motywujący mnie do dalszego rozwoju.Już teraz powoli układam plan co zrobić żeby w przyszłym roku poszło(pojechało)mi lepiej. P.S.Jeżeli czytasz te słowa JJ to GÓRY nadal stoją na swoim miejscu i czekają... _____________________
-
Pół roku temu wyznaczyłem sobie cel wymiany osprzętu.Zdecydowałem się w całości na XT 08.Zacząłem od kół i hamulców W międzyczasie udało mi się sprzedać swój rower "miejski" i kupiłem nową ramę.Całość prezentowała się nawet nieźle,ale ... cały czas z przodu tkwił zbyt ciężki do moich planów SUNTOUR XC.W tym miejscu zatrzymałem się na chwilę by nakarmić "świnkę" i po pewnym czasie widziałem przed sobą ROCK SHOX'a.Księgowa "świnka" pozwoliła mi na zakup modelu REBA TEAM. W tym miejscu mała dygresja.Jakoś nigdy do tej pory nie zwróciłem uwagi na wagę roweru.Ważniejsza była dla mnie sama jazda,zdobywanie kondycji i satysfakcja z udanej wycieczki.Pewnego razu kolega namówił mnie do zważenia tego co ciągnę pod górę.Kryształki ułożyły się w ciąg cyfr:12200.Odłożyłem na trochę plan XT i zabrałem się za zbyt wygodną kanapę,sztycę,kierę i mostek.Były to cięcia kosztowne,ale konieczne by cała przeróbka miała sens. Wracając do tematu.W ubiegłym tygodniu zamontowałem wszystkie elementy napędu i wyczekiwałem niedzieli żeby CAŁOŚĆ wypróbować.Wszystko działało zgodnie z moimi oczekiwaniami.Zamknąłem kolejny etap mojej rowerowej przygody... cel kolejnego FULL P.S. Z ciekawości wjechałem na wagę[11040] Może być
-
Wiosna tego roku trochę mglista i deszczowa.Dla mnie jednak przestało to mieć znaczenie.Zastanawiał bym się chyba czy wyjechać w ulewny deszcz, ale lekki opad nie przeszkadza, a wręcz jest elementem urozmaicenia kamienistych beskidzkich szlaków.Na własnej skórze przekonałem się, że sezon rowerowy może trwać cały rok i nie ma znaczenia czy na drodze leży śnieg,czy brnę w błocie, czy słońce grzeje niemiłosiernie,czy pada deszcz.Moja koszulka i tak jest zawsze mokra od potu...
-
Długo nic nie napisałem.W pracy mam lekki młym i nie za bardzo chce mi się wieczorem siadać do komputera.Ale... pogoda na rower wyśmienita i nie zmarnowałem ani jednej niedzieli Do tego nastąpiły pewne zmiany w moim sprzęcie Dorobiłem się wreszcie w miarę pożądnego widelca i konsekwentnie dążę do podwyższenia jakości osprzętu.Jak wszystko dogram to napiszę coś więcej o szczegółach.Pierwsze wrażenia z nowego amorka baaardzooo pozytywne być może zapłaciłem dużo ale "poczułem różnicę".Wniosek:im lepszy sprzęt tym większa przyjemność z jazdy.W niedzielę znowu jadę...
-
Za oknem śnieżna zawierucha W pracy nudy,siedzę przy komputerze i nadrabiam braki w przeglądaniu tematów rowerowych.Natknąłem się po drodze na i nieśmiało zakiełkowała mi myśl-czemu nie spróbować ??? Do najlepszej strony rowerowej,powiem skromnie,duuużo mi brakuje, ale po górach też zaczynałem jeździć na żelaznej ramie... zobaczymy A nuż ktoś spojrzy na i mu się spodoba
-
Pogoda sprzyja-tak więc na niedzielę zaplanowałem szybki wyjazd na najwyższą górę w okolicy,na ktorej nie ma już śniegu.W piątek telefon od kolegi: jedziemy w góry masz ochotę się przejechać? Dodam,że kolega preferuje pojazdy z napędem na cztery koła(póki co).Ruszyliśmy trasą,którą sobie upatrzyłem na niedzielę. Zupełnie inny kaliber podróżowania.Ryk silników,prędkość,wyciągarki,przebijanie się przez zaspy,szukanie drogi po ciemku-to wszystko złożyło się nawet w świetną zabawę i ciekawą przygodę.Dwa dni potem ruszyłem rowerem po -słyszałem tylko własny oddech i łancuch zmieniający co jakiś czas położenie na kasecie...