Poddaję się. Bilans ostatniego 1,5 tygodnia:
- suport w Szkocie, wymiana prawie 200 zł
- zatarte błotem klawisze w Garminie (udało się wyczyścić samodzielnie, uf)
- pęknięta szprycha w KTMie (jeszcze nie wiem ile mnie to będzie kosztowało)
- padnięta manetka od amora w Szkocie (prawie 250 zł a i tak dostałam mega wielką znichę)
- centrowanie w Szkocie (bo mi coś koło zaczęło pływać wczoraj), tu na szczęście jedynie 20 zł
- konieczność wymiany tylnej opony w Szkocie (jak dziś mi koło uciekło spod tyłka w garażu po deszczu to postanowiłam że jednak trzeba), tu na szczęście oponę mam na stanie.
Ciekawe co jeszcze mi się wydarzy w najbliższych dniach (zważywszy, że w niedzielę maraton w Morawicy a zapewne będzie trochę błota...)
Ja rozumiem, że może to kwestia, że dostałam podwyżkę, ale do diabła, jeszcze jej na oczy nie widziałam, dopiero pod koniec miesiąca przy wypłacie...