Skocz do zawartości

Klosiu

Elita
  • Liczba zawartości

    2 814
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Zawartość dodana przez Klosiu

  1. Snoop29er --> a muszę? Miałem trzy rowery startowe, nie licząc zimówek i kolarki, potrafię ocenić właściwości ramy na podstawie okazjonalnego objeżdżania różnych 29erów . Na krętych trasach XC ba problemu na tym rowerze nadążam za 26erami, to już o czymś świadczy.
  2. Canyona mogę polecić, zwrotny jak na 29era i bardzo stabilny na zjazdach. Świetne wybalansowanie właściwości. Jak przed kupnem tego roweru wszyscy mnie wyprzedzali na zjazdach, tak teraz mnie nikt nie wyprzedza .
  3. Klosiu

    [korba] optymalna 2x10 dla 29er

    GhOsTwrc, ty jesteś niezły agent z tymi zamiennymi młynkami . Podoba mi się koncepcja, ale nie chce mi się zmieniać młynków, dlatego preferuję coś uniwersalnego. LoveBeer - dla mnie młynek 22t w górach miał jedną kolosalną zaletę: nie spotkałem się z podjazdem na którym nie mógłbym gwałtownie zwiększyć mocy chwilowej na przełożeniu 22-36. A to się bardzo przydawało na technicznych fragmentach podjazdów, bo dołożenie do pieca na chwilę niesamowicie pomaga "przeskoczyć" większe progi czy korzenie na podjeździe. Jednocześnie młynek 22t w niczym nie przeszkadza - da się jechać spokojnie do 15km/h z umiarkowaną kadencją, a później po prostu zarzuca się blacik i tyle. Większym ogranicznikiem jest już wielkość blatu, choć na 36t nie miałem problemów z utrzymaniem się w grupie nawet przy 50km/h, to jednak była to moja granica kadencji w warunkach bojowych, i jednak wolałbym tą odrobinę luzu jaką daje 38t. Optymalna dla mnie byłaby korba 38-22. Ale takiej nie robią . Na płaskich maratonach (powiedzmy do 1000m przewyższenia na długim dystansie) rodzaj używanego młynka nie ma w praktyce znaczenia. Bo się go prawie nie używa, a jak już na 26t jest za ciężko, to z reguły jest to jakaś 30-50m ścianka na którą często szybciej podbiec.
  4. Deter --> 4g glukozy to całkowita ilość glukozy jaka w danej chwili znajduje się we krwi. Piszę z pamięci, ale w zasadzie to nieważne czy jest to 4g czy 6g, w każdym razie ilość jest znikoma. Mniejszy poziom oznacza osłabienie, większy - np u cukrzyków którzy mają zaburzoną dystrybucję insuliny jest szkodliwy. Co tu jest ketomaniackiego? Co ciekawe poziom glukozy we krwi jest zawsze bardzo podobny u zdrowego człowieka, nieważne czy w ogóle nie je węglowodanów, czy je ich sporo. Zasadniczo główną rolą insuliny jest właśnie utrzymywanie poziomu cukru we krwi w ryzach, i dlatego właśnie na zwięszenie poziomu cukru we krwi organizm reaguje uwolnieniem insuliny, która blokuje spalanie tłuszczu, zwiększa spalanie węglowodanów w komórkach, i powoduje przekształcanie nadmiaru w tłuszcz. To się nie dzieje, "bo tak", tylko dlatego że nadmiar glukozy we krwi jest szkodliwy, i głównym priorytetem jest doprowadzenie do neutralnego stężenia glukozy we krwi. I dlatego też w czasie wysiłku poziom insuliny praktycznie nie rośnie po zjedzeniu żela. Przy intensywnym wysiłku spalanie glukozy przez mięśnie może sięgnąć 4g na minutę, o wiele więcej niż może się w ciągu minuty przedostać z układu trawiennego do krwi. Dlatego insulina nie musi wzrastać, pracujące mięśnie są w stanie każdy nadmiar "przepalić".
  5. scooby --> pół godziny przed startem na pewno nie. Jeść się powinno dwie, a najlepiej trzy godziny przed startem, żeby insulina zdążyła spaść po posiłku do niskiego poziomu. Nie szkodzi że w czasie startu będziesz głodnawy. Jeśli jakieś węgle przed startem, to 5-10 minut przed i w płynie. Nie zaśmieca to żołądka, a insulina zwyczajnie nie zdąży się wydzielić, bo zanim poziom cukru we krwi zacznie rosnąć, już jest start i ten cukier zaczyna być na bieżąco wykorzystywany. Zasadniczo insulina wydziela się po to, żeby kontrolować poziom cukru we krwi, bo wyższy niż normalny (czyli wyższy niż 4g - jedna mała płaska łyżeczka glukozy na 4l krwi) jest dla organizmu szkodliwy, a nawet toksyczny. Dlatego w czasie spoczynku po węglowodanowym posiłku wydziela się insulina, która na bieżąco usuwa napływający z przewodu pokarmowego cukier z krwi - jeśli jest miejsce to w glikogen, jeśli nie ma to cukier jest przekształcany w tłuszcz. W czasie wysiłku glukoza jest na bieżąco wykorzystywana przez pracujące mięśnie, więc insulina nie rośnie, bo i poziom cukru we krwi nie rośnie. Choć można się zamulić przy dużej dawce szybkich węgli, np po dużym żelu maxima walniętym naraz w spokojniejszym momencie wyścigu, np na długim zjeździe. Parę razy mi się tak zdarzyło, dlatego już 300kcal maximów nie używam, wolę mniejsze żele w okolicach 100kcal w opakowaniu.
  6. To nie "może" być przyczyną niemocy na pierwszych kilometrach wyścigu, to jest przyczyną niemocy. Właśnie przez insulinę, która blokuje swobodne korzystanie ze źródeł energetycznych organizmu. Insulina w czasie wysiłku dość szybko zostaje zmetabolizowana, ale przez pół godziny może być cienko. Wielu ludzi przed startem coś dopycha - jakiś baton, banany itp. To jest szkolny błąd, przez który później patrzą na czołówkę jako na "cyborgi", którzy im lekką pytką odjeżdżają na starcie . Nie dość że podwyższają sobie poziom insuliny, to jeszcze zaśmiecają żołądek przed startem, a w czasie wyścigu nie pracuje on za dobrze.
  7. Trzeba brać poprawkę na to że to link z SFD - kulturyści to specyficzna grupa społeczna , regularnie nabierają kilka kilo tłuszczu i je tracą. Abstrahując od tego ich doświadczenia odnośnie samego odchudzania są najczęściej wartościowe. Poza tym, jak wspomniałem - kulturystyka wiele wspólnego ze sportem nie ma w tradycyjnym rozumieniu . Także w rozumieniu kolarsko-wytrzymałościowym. Biorąc tą poprawkę - można skorzystać.
  8. Pewnie że na lchf da się zejść w parę dni parę kilo, ale nie mylmy tego z odchudzaniem . To jest woda, która staje się zbędna w momencie gdy nie dostarczamy węglowodanów i organizm się jej pozbywa. Ale wróci gdy zaczniemy jeść znów węgle, tak że to nie jest spadek masy ciała sensu stricte. Generalnie kulturystyki bym tu w ogóle nie mieszał, dla mnie w ogóle to nie jest sport w sensie jakiegoś poprawiania wydolności. Kulturystom tylko o wygląd, więc są w stanie imać się sposobów, które w sporcie by nie przeszły, bo spowodują spadek wydolności. Zresztą aż taki % BF do jakiego dochodzą kulturyści też jest w sporcie niespotykany, bo zupełnie niepotrzebny.
  9. To jest bardzo celne. Jak zaczynałem jeździć na rowerze, to szybko zacząłem ważyć 5kg mniej niż teraz - bez najmniejszego wysiłku. Póżniej waga wzrosła. Nie udało mi się jej do tej pory znacząco obniżyć, co prawda wzrost to głównie mięśnie, ale tych kilku kilo zbędnej tkanki tłuszczowej też nie udało się zbić. Jest to jeden z powodów, dla których sądzę, że deficyt kaloryczny, czy to wywołany ćwiczeniami, czy dietą, nie działa na dłuższą metę. seb2k6 -> lol. Pomijając wszystko, to... coś uważasz za choćby w przybliżeniu zdrową dietę w porównaniu choćby do mięsa i warzyw i owoców? To że gość się redukuje na czymś takim wynika po prostu z tego że jest młody, więc jeszcze nie odczuwa negatywnych efektów takiej megaprzetworzonej "diety". Młodziaki mogą chudnąć naprawdę na chlebie z dżemem, o ile z grubsza pilnują kalorii, ale do czasu. Chciałbym go zobaczyć za 15 lat. Albo nawet wcześniej, jak niedobory witaminowe, błonnikowe i mikroelementowe zaczną działać. Zresztą to są kulturyści - ich zupełnie nie obchodzi forma sportowa czy wydolność organizmu - tylko sylwetka, choćby sapali już na drugim piętrze pochodząc pod schody. Kolarz poczuje zniżkę formy już po dwóch miesiącach takiej "diety".
  10. Klosiu

    [Galeria] Pokaż Twojego 29era

    Normalnie disco relax Może się podobać przez tą krzykliwość.
  11. Jeśli szympansy mają identyczny fizjologicznie i anatomicznie układ pokarmowy, to tak samo identyczny układ ma dajmy na to świnia . Szympansy mają układ pokarmowy przystosowany do trawienia znacznie większej ilości błonnika, żołądek jest większy i bardziej aktywny w sensie wytwarzania większej ilości enzymów trawiennych, a jelita są znacznie dłuższe. Widać zreszta po znacznie większym brzuchu szympansa. Ludzki układ pokarmowy pobiera około 20% (afair) mniej energii przy podobnym metaboliźmie całego organizmu. Właśnie dlatego że przystosował się do gęstszego energetycznie pokarmu, z większą ilością tłuszczu i białek, które nie potrzebują tak dużego układu pokarmowego do trawienia. Kris - dobry argument z tymi papierosami . Człowiek jedzący tylko owoce i warzywa też nie będzie miał cukrzycy. A dzikie owoce nie są zbyt słodkie i bliżej im do warzyw niż naszych sklepowych owoców pod względem zawartości cukru. Głównym powodem insulinooporności jest nadmierne, długo się utrzymujące stężenie insuliny. Owoce i warzywa nie powodują nadmiernego stężenia insuliny bo nie dość że węglowodanów jest w nich stosunkowo niewiele, to jeszcze są one wymieszane z niestrawnym błonnikiem, który mocno utrudnia trawienie. Natomiast bez problemu można sobie wyhodować insulinoopornego szympansa w niewoli. Wystarczy podawać mu produkty wysokoglikemiczne, jakie sami jemy .
  12. seb2k6 -> moim celem nie jest tutaj głoszenie żadnej ideologii czy promowania jakiejś diety. Piszę w tym wątku, żeby uświadomić ludzi, dlaczego się tyje, jaki mniej więcej jest mechanizm zwiększania się tkanki tłuszczowej w organiźmie. To co z tym zrobią to ich sprawa. Nie zauważyłeś, że nawet w Azji, gdzie właśnie istnieją ci chudzi zjadacze ryżu tradycyjnie wcale nie je się słodyczy? U nas generalnie nie je się już zbyt wielu tak skomponowanych posiłków, np tradycyjne ziemniaki z surówką i schabowym są w odwrocie - bo uważa się je za tuczące ze względu na tłuszcz . Tak samo było w Polsce kilkadziesiąt lat temu - ludzie na wsi nie byli grubi mimo że podstawą diety były ziemniaki i chleb. Ale słodyczy było bardzo niewiele. A własnie tradycyjna kuchnia polska wcale zbyt tucząca nie była, zresztą teraz, po odwrocie od niej jako tuczącej i niezdrowej media alarmują o epidemii otyłości w Polsce. O dziwo po przejęciu zachodniej diety w najgorszym wydaniu, czyli słodkie napoje, czipsy, drożdżówki i słodkie płatki śniadaniowe. Zresztą w chinach już też alarmują, że coraz więcej ludzi jest otyłych i w stanie przedcukrzycowym. Przechodzą na coraz bardziej przetworzoną dietę i takie są efekty. Ci chudzi zjadacze węgli to raczej rolnicy, ciągle wykorzystujący swoje zapasy glikogenu i jedzący 1-2 posiłki dziennie, bez dożerania w przerwach batonów czy drożdżówek. Oczywiście że nie każde węgle idą w tłuszcz. Tu w końcu zbliżamy się do tematu wątku , bo w przypadku niepełnych zapasów glikogenu węgle idą przede wszystkim na jego uzupełnienie. Zresztą były badania na sportowcach, okazuje się że ten sam pokarm ma zupełnie inne IG, czyli zupełnie inaczej podnosi cukier we krwi u sportowca po treningu, a inaczej u kanapowca. Ale większość ludzi w ogóle nie wyczerpuje swoich zapasów glikogenu - i dlatego tyją, bo praktycznie całość węgli idzie u nich w tłuszcz. Nie ma co uzupełniać. "Wystarczy nie przepełniać magazynu", "Wystarczy więc nie przepełniać magazynu i zużywać go na bieżąco przez aktywność fizyczną." Pewnie że tak. Ale jakby to było takie proste, to problem otyłości by nie istniał, nie sądzisz? Poza tym ja się nie męczę ketozą. Ja lubię ten stan, nie jestem głodny, a umysł jest bardzo jasny, to się przydaje w pracy. Jeżeli przy tym się chudnie bez burczenia w brzuchu, to tym lepiej . Kilo jabłek ma 100g węgli, i co z tego? Tyle samo ma litrowa butelka coli, której większość ludzi w ogóle nie uważa za posiłek. Dieta paleo nie ogranicza drastycznie węgli, zwraca uwagę tylko na naturalne źródła. Acha, autor bloga Diet Doctor nie jest moim mentorem . Przytaczam tą stronę, bo w moim przekonaniu jest ciekawie napisana, często aktualizowana i nie pisana w stylu "Ach, ale te węgle są be bo tak i już" tylko jest dość dobrze podbudowana linkami do odpowiednich badań i ciekawostek . Ale np uważam że lchf nie nadaje się do intensywnego treningu wytrzymałościowego. Nadaje się do lekkiego treningu i utrzymywania wagi w okresach małej aktywności. I przy okazji wpływa na zdrowie lepiej niż się powszechnie sądzi.
  13. Oczywiście, to też, a nawet przede wszystkim. Połączenie węgli i tłuszczu jest szczególnie tuczące. Ale nie przez tłuszcze, tylko przez węgle. Węgle stymulują apetyt, opóźniają pojawienie się uczucia sytości i powodują że tłuszcz lepiej smakuje. Więc kalorii je się znacznie więcej. Aczkolwiek dieta zachodnia zaczęła szczególnie tuczyć od rozpoczęcia histerii antytłuszczowej i odtłuszczania niemal wszystkiego. W Stanach już nawet wymyślają beztłuszczową czekoladę . Kupienie mleka powyżej 1% tłuszczu już dawno jest ciężkim zadaniem. Osobiście jedząc węgle z tłuszczem mogę zjeść tyle samo tłuszczu ile wystarczy mi do najedzenia się przy jedzeniu samego tłuszczu. Nawet nie musi to super smakować, np bułka z masłem. A trzeba jeszcze doliczyć węgle, i fakt, że podniesiona insulina zapakuje większość tych zjedzonych kalorii do tkanki tłuszczowej. Tyle że jest się dłużej najedzonym niż samymi węglami.
  14. Owszem, dlatego chudnę głównie poza sezonem startowym, w sezonie trzymam stałą wagę. Zimą lchf, latem paleo wg Friela. Co zresztą często się pokrywa. Paleo może być low carb, low carb może być paleo, kwestia doboru produktów. Wystarczy w paleo zjeść warzywa, a nie owoce i 100g węgli dziennie się nie osiągnie nawet jedząc te warzywa kilogramami. Ta strona Atkins exposed to jakieś kuriozum . Opiera się na stanie wiedzy sprzed 10 lat, wtedy potępiano nawet diety paleo, jako zbyt obfitujące w mięso, które jak wiadomo tuczy, a odchudza tylko niskokaloryczna dieta wegetariańska . Właśnie na przełomie wieku nastąpiła największa eksplozja otyłości.
  15. Proszę bardzo: http://www.dietdoctor.com/will-lchf-work-long-term-say-four-years http://www.dietdoctor.com/great-cholesterol-numbers-4-years-ultra-strict-lchf-diet Nie wiem czy 4 lata to wystarczająco długi czas? http://www.dietdoctor.com/swedish-expert-committee-low-carb-diet-effective-weight-loss Co ciekawe, w Szwecji gdzie lchf jest bardzo popularna już inercja naukowców zaczyna być przełamywana i oficjalni eksperci odważają się już na popieranie diety wysokotłuszczowej jako zdrowej. kris750 -> o właśnie, popieram . Ktoś kto jest młody i łatwo chudnie nie zrozumie kogoś borykającego się z tłuszczem od lat . Mnie na przykład z perspektywy zawodnika mtb można odbierać jako grubasa, mam około 15% tłuszczu i na zawodach jestem najgrubszym gościem na moim poziomie sportowym . Ale trzeba na to patrzeć z perspektywy, np jestem 20 lat po maturze znacznie chudszy niż jako dwudziestolatek, a rok po wprowadzeniu diety lchf/paleo mogę ocenić, że w tym roku miałem życiowy sezon. W górskich maratonach skoczyłem o 40-60 miejsc do przodu i wyciagam do godziny lepsze czasy na giga. Na Trophy w generalce skoczyłem o 120 pozycji w górę, co już dla mnie jest niewymowne . Różnica jest taka, że samym treningiem po 7 latach jeżdżenia i startów w zasadzie nie do zrobienia. Mimo że waga nie zmieniła się wiele, może o 1-2 kg w dół, to i tak widzę że jestem chudszy, bo mam więcej mięśnia a mniej tłuszczu. To mi odpowiada, bo póki jest progres, to szybkie straty wagi mnie nie interesują. W tej dziedzinie jestem raczej zwolennikiem ewolucji, a nie rewolucji.
  16. Tym bardziej, że w triatlonie na half ironman i ironman nie wolno jeździć na kole. Chciałbym Nabiała widzieć, jak robi na góralu 35km/h w samotnej jeździe . Wojciech, według mnie jadąc na góralu z szeroką kierą i amorem od razu na własne życzenie pozbawiasz się co najmniej 20-30 minut z wyniku. Nie chodzi o to żebyś kupował nowy szrot za 1500zł, ale na allegro czasem są rowery sprzedawane przez ludzi, którzy poniesieni zapałem kupili szosę a później okazało się że to nie to . Za 1500-2000 zł czasem kupisz mało używany rower na 105-ultegrze i z węglowym widelcem, wart co najmniej dwa razy tyle.
  17. No wiesz, mówiłeś o jakichś małych różnicach średnich rzędu 2km/h. 2km/h między 35 a 37km/h to już nie jest mała różnica .
  18. Lepiej zainwestować w jakąś używaną szosówkę z allegro, góral na slickach i tak będzie tylko góralem. Nawet stalowa szosówka pojedzie szybciej, a za 1500zł już dostaniesz normalną aluminiową z widelcem karbonowym i klamkomanetkami.
  19. Klosiu

    [korba] optymalna 2x10 dla 29er

    Ja zamiast powiększać bym zmniejszył Tzn korba 38-24 i kaseta 11-32 albo 11-34. Zawsze lżej i nie ma takich dużych sił na bębenku. A blat 38 ze spokojem wystarcza w 29erze, teraz mam właśnie korbę 38-24 i 11 z tyłu wrzucam tylko na starcie maratonów, jak jest ogień 50km/h . Jadąc 30km/h w terenie mam jeszcze trzy zębatki zapasu z tyłu. Swoją drogą, nie wiem czy pisałem, ale zajechałem korbę Sram X9 w 3500km. Co za plastelina, kaseta była jeszcze prawie niezużyta, a na korbie zaczął się ślizgać łańcuch i musiałem cały napęd zmieniać. U znajomego XT po tym samym przebiegu wyglądała jak nowa, zresztą poprzednią trzyblatową XT męczyłem prawie 14 tys km bez żadnych zmian.
  20. Wojtas, a jednak . Faktycznie oprócz mnie i jednego znajomego parę oczek wyżej nikt tego nie jechał w zasięgu wzroku, ale przełożenie 22x36 i dobre opony dały radę. Póki się jechało koła się nie blokowały. Sporo oczek w górę tam poszedłem. Co prawda jakiś czas później zdechłem i to był jedyny etap na którym mi dołożyłeś, bo w pewnym momencie makabrycznie zacząłem tracić .
  21. Ja tam nie wiem, ale przecież ten gość pisze dokładnie to samo co zwolennicy lekkich kół Chyba nikt nie twierdzi że lekkie koła powodują że rower sam jedzie, rząd tego ile koła pomagają jest właśnie taki: 1-2% zakładając płaski maraton i duże odchudzenie kół. Czyli 2-5 minut na długim dystansie. W górach dojdzie jeszcze zysk na podjazdach spowodowany mniejszą masą, ale fakt jest taki, że przy równo jechanym podjeździe masa rotująca nie daje nic. Liczy się tylko mniejsza masa ogólna. Lekkie koła pomagają w innych punktach: w utrzymaniu się w zaciągającej grupce, w ucieczce, w nagłych zrywach tempa. To się bezpośrednio na wynik nie przekłada, ale może pomóc osiągnąć lepszy. Co do Racing Ralpha, to moim zdaniem to super opona do 29era w góry. Jeździłem na nim z tyłu wszystko, dopóki mi się nie starł i według mnie to byłaby najlepsza opona na tył, gdyby się tak nie zużywał. Na Trophy na podjeździe na Rysiankę - w straszliwym błocie po kostki byłem w okolicach 150miejsca open jedynym, który to wjechał, wszyscy inni się pozalepiali i butowali . Świetna oponka, szkoda że się tak szybko zużywa, już po 2000km prawie jej nie było.
  22. Pulse --> odczułem bardzo mocno. Przy przyśpieszeniach, rozkręcaniu roweru po wyhamowaniu i przy skręcaniu różnica jest bardzo wyraźna. Ale na wynik się nie przekłada, bo tak naprawdę na tych elementach zyskuje się bardzo niewiele. Już chyba więcej zyskałem na bezdętkach i lepszej przyczepności. Z drugiej strony być może zyskałem parę minut (2? 5?) Nie jestem w stanie tego dobrze ocenić w skali wyścigu trwającego ponad 4h, ale gdybym zyskał dzięki tym kołom 5 minut, to powiedziałbym, że to dużo i tyle się nie spodziewałem . Pewnie inaczej będzie w górach, po 600-700g zysku to już sporo. Choć tu znów nie wiem czy wyraźnie mniejsza sztywność nie będzie przeszkadzać, bo przy tych kołach Crossridy są jak wykonane z kawałka stali. Ale muszę poczekać do przyszłego sezonu żeby sprawdzić .
  23. Cały sezon jeździłem na wyścigach na ciężkich Crossridach, które też ważyły w okolicach 2100. Na ostatni wyscig założyłem lekkie koła <1500g, więc różnica wagowa ogromna. Oczywiście spora i wyczuwalna różnica była na zmianach tempa, ale ogólny wynik w moim odczuciu nie był lepszy w stosunku do Crossridów. Mocno mi za to przeszkadzała duża różnica sztywności, na niekorzyść lekkich kół. Fakt że to był płaski maraton, gdzie sama waga się tak nie liczy, ale według mnie ta cała masa rotująca jest mocno przereklamowana . Jakieś tam ułamki sekund się obcina na zmianach tempa, ale ogólnie zysk na czasie jest znikomy.
  24. Deter, przyjmijmy 2500kcal w glikogenie. To 625g suchej masy. 2.6x625=1625 - to woda. Plus 625g glikogenu to razem 2250g. przy 2800kcal glikogenu wyjdzie 2520g. Czyli 100kcal w glikogenie waży w sumie 90g. Czepiam się, bo nie mam co robić . Fakt, że "podładowane" nogi są grubsze. Dobrze że to w większości woda, która się przydaje na wyścigu .
×
×
  • Dodaj nową pozycję...