Odnośnie kóz, baranów i innych capów - ostatnio jechałem sobie jak codzień po Rędzinie (Wrocław) drogą asfaltową i ujrzałem przed sobą dwie kozy i dwa... koziory (nie wiem jak określa się koze rodzaju męskiego, ale rogi miało). One chyba jakiś sezon rozrodczy miały czy coś bo te z rogami nie chciały mi dać przejechać. Co ja jechałem do przodu to one się do mnie zbliżały i wystawiały te swoje rogi. Nie wiedziałem czy mam się śmiać, czy płakać. Ale jest sposób na nie: trzeba się cofnąć, rozpędzić porządnie i wyminąć poboczem. Ostatnio również w Rędzinie - w lesie, jechałem z kolegą i gadaliśmy nie patrząć na drogę i jakież było moje zdziwienie gdy naglę, ni z tego ni z owego leżałem na ziemi - okazało się, że przejechałem po zdechłym już borsuku.