Skocz do zawartości

Tadeus

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 335
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Zawartość dodana przez Tadeus

  1. Bo go stopniowo składam na blogu :)

  2. Miało być lajtowo, więc na dzisiaj wybrałem ciekawie wyglądającą trasę oficjalnymi rowerowymi szlakami w okolicach Zalewu Zegrzyńskiego. W założeniach mieliśmy machnąć pętle koło 70km i miało nam jeszcze zostać sporo czasu na wypoczynek nad wodą. A wyszło... jak zwykle Na początku trasa była znana - szlak wzdłuż Kanału Żerańskiego, bez niespodzianek. Naszą uwagę zwrócił jedynie sielski pan rowerzysta wyprowadzający krowę na spacer: Początkowa trasa po wjechaniu w las też była dość niepozorna. Jak zwykle osoby umieszczające oznakowanie postarały się, by rowerzyści nie mieli zbyt łatwo. Bo przecież całkowicie odkryte i widoczne symbole mogłyby wywołać u jadących niebezpieczny dla zdrowia szok A potem nagle zaczęło się robić pełno komarów. A chwilę później krzaków. Bardzo. Dużo. Krzaków Na górze i w środku krzaki, pod kołami pełno błota, a powietrze ciężkie od wylęgających się wszędzie wokół w bagnach krwiopijców. Początkowo sądziliśmy, że gdzieś pobłądziliśmy, że przecież ci okropni ludzie od oznakowania, nie puściliby oficjalnego rowerowego szlaku środkiem zarośniętego, podmytego co parędziesiąt metrów trzęsawiska. I mieliśmy rację. To nie był szlak rowerowy. To były wszystkie największe szlaki rowerowe w okolicy w jednym Robactwo oblazło nas do tego stopnia, że ledwo dało się coś zobaczyć, a my akurat dzisiaj nie mieliśmy nic na komary. Bo przecież to miał być lajtowy wytyczony oficjalnie przejazd przez las, a nie przeklęta wampirza matnia Po drodze minęliśmy też punkt obserwacyjny - niechybnie dla komarologów. Jakoś nie mogłem się w tym wszechobecnym bzyczeniu wyzbyć wizji, że w środku leży wyssane z krwi truchło jakiegoś nieszczęsnego miłośnika przyrody: W końcu przebiliśmy się na drugą stronę, ubłoceni, pogryzieni, wyssani i zmęczeni Gorzej już nie mogło być, postanowiliśmy się więc upodlić do cna serwowanym od niedawna w Nieporęcie amerykańskim żarciem (na zdjęciu trochę powyżej 3 tys kalorii): Koniec końców wyszło tylko trochę ponad 50km. Jednak wracając do domu mieliśmy świadomość, iż tego dnia w Puszczy Słupeckiej zostawiliśmy cząstkę siebie. Tak ze 100ml od osoby.
  3. Odkąd stosuję się do wyczytanej u Zinna rady (szmatka w dłoń po każdej jeździe) już praktycznie nie widuję przy FL zielonym sławnej czarnej mazi. Co więcej, Zinn twierdzi, że przy tej metodzie praktycznie nie ma potrzeby odtłuszczania/szejkowania łańcucha. Oczywiście jest też popularna ostatnio teoria mówiąca o tym, że w ten sposób tylko wciska się brud w łańcuch i nic to nie daje, bo syf się kumuluje i jest to nawet gorsze, niż jakby się nic nie robiło (sławna zabójcza masa ścierna). Wole jednak wersję A, bo jakoś do mnie łopatologicznie nie trafia, bym szmatką mocniej wciskał brud, niż wciska się sam z siebie, gdy łańcuch załamuje się w czasie jazdy gwałtownie na zębatkach. Co najwyżej wierzę w to, że się bez szejkowania po prostu w środku kumuluje, choć moje szmatkowanie nie ma na to żadnego wpływu.
  4. Tadeus

    Tu i tam

    W ostatnich dniach pobawiłem się trochę w osiedlowego kota, biorąc sobie za zadanie obadanie wszystkich uliczek i leśnych ścieżek w okolicy, do których jeszcze wcześniej nie zaglądałem. To zaskakujące ile nowych miejsc można jeszcze znaleźć tak blisko domu. Przy okazji starałem się wyczuć nowe szosowe przełożenia i muszę przyznać, że jestem naprawdę bardzo zadowolony z wyboru. Problemy z szybkim przeskokiem z twardych przełożeń do miękkich miałem praktycznie tylko w okolicy bardziej hardkorowych leśnych wydm, ale i z tym z każdym dniem jazdy bywa coraz lepiej. Palce wyrabiają się w szybkim klikaniu Jak zwykle nacykałem też trochę widokówek: Tu według mojej mapy jest szlak. Jak widać niezbyt popularny Do tego duże natężenie wymytych dołów-niespodzianek. Świetna chatka w pobliskim lasku. Rozpadająca się strzecha, dziury w ścianach, blacha falista na froncie, ale mimo wszystko jakoś tak wesoło i optymistycznie przez to kolorowe pranie. Ufo-pies mnie wystraszył, bo zobaczyłem go kątem oka jak doskakuje do ogrodzenia i potrzebowałem chwili, by zrozumieć co to właściwie jest Rowerowa sztuka. Sto metrów dalej miałem pierwsze w życiu spotkanie z jedną ze sławnych watah wiejskich psów. Na szczęście raczej małe i do tego dość dobrze dało się je trzymać na dystans "ruchem sięgania po kamień". I cieszę się, że to starczyło, bo raz, że w zasięgu były tylko szyszki, a dwa że bestie były takie małe, że ciężko by je było trafić. I fotki z podróży wzdłuż torów. Jak widać nawet staruszki dostały już nowe malowanie. Szkoda, nieśmiertelna przerdzewiała zgniła zieleń miała lepszy klimat. Swoją drogą, właśnie opłaciłem rezerwacje na wrześniowy Rowerowy Potop, zobaczymy, czy ta Karlskrona faktycznie taka fajna, jak się zawsze mówi
  5. Evolution ma amortyzator z HLO, Kands 1300 bez tarcz raczej go nie ma. Więc prędzej brałbym Evolution.
  6. Znana. Ale ten akurat jest słaby. Już lepiej: http://allegro.pl/listing/listing.php?string=scud+26+acera&search_scope= albo jeszcze dużo lepiej: http://allegro.pl/listing/listing.php?order=m&string=scud+26+alivio&search_scope=wszystkie+dzia%C5%82y&bmatch=seng-v8-p-aur-nwatch-spt-0423
  7. Mało prawdopodobne, by był to suport. Najczęściej to: - gwinty pedałów (nie czyste w 100%, nie posmarowane) - łożyska pedałów (do przesmarowania/do wymiany) - niedokręcona korba (jeśli nie wyrobiła się oś, to starczy tylko dokręcić) Dopiero jak to wszystko wyeliminujesz powinieneś przyjrzeć się suportowi. On najrzadziej jest winowajcą.
  8. Linka przedniej przerzutki na żadnych z przednim przełożeń nie zawadza o nogę/ramię korby?
  9. Tadeus

    Quasimodo

    No właśnie, z tydzień siedziałem i porównywałem ilości zębów na różnych kasetach. Była też wersja bardziej "zachowawcza" 12-27, jednak stwierdziłem, że pójdę va banque i wezmę taką z przełożeniami, które do tej pory faktycznie wykorzystywałem, bez takich na zapas (które ewentualnie gdzieś tam mógłbym wykorzystać). Zobaczymy, czy przyjdzie mi tego żałować. W razie czego, jak mnie najdzie na ciężkie sakwiarstwo w bardziej pofalowanym terenie, to kupię jakąś najtańszą kasetę MTB na ten wypad. A do tych wyżyn z bagażem, to jaką ilość zębów na największej zębatce byś polecał (na korbie młynek 22)?
  10. To raczej dlatego, że kolega sobie świadomie dobrał taką pozycję. Nawet odwrócił mostek na sportowo, by bardziej leżeć. Rower go raczej do tego nie zmusił
  11. Tadeus

    Quasimodo

    I stało się! Mój turystyczny brzydal sięgnął z grubsza wersji finalnej: rama: Alu - MERIDA MATTS KALAHARI DT rozmiar: 18" widelec: SR SUNTOUR M2000, 60MM > sprężynowo-olejowy Suntour NCX 63mm (250zł) przerzutka tył: SHIMANO Tourney TX30 > alivio m430 (47zł) przerzutka przód: SHIMANO Tourney TZ30 > deore m510 (25zł) manetki: SHIMANO Tourney TX50 > alivio m430 3x9 (67zł z wysyłką) korba: Suntour AL, 42 / 34 / 24 > altus 311 42/32/22 (69zł) kaseta: SHIMANO MF-TZ07, 14-28T > HG 50 Sora 13-25 (70zł) łańcuch: UG-51 > HG 53 9 rzędów + spinka SRAM (45zł) hamulce: Tektro > dodałem trójstrefowe klocki Meridy - (20zł) klamki: Tektro kable: No-name > nierdzewne Clark's piasty: jakieś Joytech > maszynowe Novateci NT-751/802 pod kasetę obręcze: ALLOY > Mach 1 EXE szprychy: no name > nierdzewne Alpina - za całe lekko używane koła dałem 100zł opony: CST C1348, 26"x2,10 mostek: Zoom (Merida) kierownica: Zoom > używana Truvativ XC (25zł) sztyca: Zoom zacisk: no-name > Force na imbus (8zł) siodło: Merida > Selle Royal Alpine Man (35zł) chwyty: no name gumowe > skręcane piankowe Mbike (29zł) pedały: plastiki > plastiki Wellgo (19zł) Wychodzi razem koło 850zł z wysyłkami (wiele rzeczy przesyłane w pakiecie, odbiór osobisty albo wysyłka w cenie). W sumie dość długo zastanawiałem się, czy jest sens iść w 3x9, bo to niby tylko jedna dodatkowa zębatka, najczęściej ze średnio interesującą mnie liczbą zębów, a niestety i dodatkowe koszta, potencjalnie większe problemy z regulacją, hipotezy na temat słabszej wytrzymałości i tak dalej. Wątpiłem, aż nie trafiłem na kasety szosowe i nie poczytałem na temat ich wykorzystania w MTB. To naprawdę rozwiązanie genialne w swojej prostocie. Takiego doboru przydatnych przełożeń nie miałbym nawet przy 3x10. Obecnie utrzymanie równej kadencji jest dziecinnie proste i do każdego zastosowana mam idealnie pasujący bieg (przynajmniej jak długo nie zachcę wyprawiać się w wysokie góry albo bić rekordów prędkości na szosie, no ale to rower głównie do mazowieckiego chaszczingu). Do tego kaseta powinna się zużywać wielokrotnie wolniej, bo jest większość czasu wykorzystywana prawie cała, a nie tylko parę biegów. No i waży 100g mniej niż odpowiednik MTB. Ma jednak też kilka wad, a przynajmniej rzeczy, które wymagają przyzwyczajenia. 1. Wygląd. Kaseta jest malutka. Śmiesznie to wygląda przy masywności terenowych opon. 2. Jak się chce ostro przyspieszyć od zera do wysokiej prędkości, albo nagle z twardych przełożeń przygotować się na ostry podjazd, to przeklikanie przez 6-7 zębatek jest niezłą zabawą, trzeba to potrenować. No, ale skoro szosowcy-wyścigowcy se radzą to i ja sobie poradzę 3. Wbrew temu, co ogólnie da się przeczytać o zastosowaniu łańcuchów 8 rzędów do kaset 9 rzędów, tu łańcuch 8rz nie działał. Obcierał bokami na zębatce14 (między 13 i 15), pewnie w kasecie MTB to nie byłby problem, ale tu przez małe różnice wysokości grubszy łańcuch nie mógł się gładko wcisnąć Dodatkowa obserwacja związana z two-way-release nowych manetek. Niby można dzięki temu zrzucać i klasycznie dla Shimano (do siebie) i alternatywnie (od siebie). Jednak mój palec póki co jakoś nie chce współgrać z tym drugim rozwiązaniem. Trzeba to poćwiczyć. Mam też wrażenie, że skoro już ta manetka miała być przepychana w obie strony, to można ją było inaczej wyprofilować, w rozwiązaniu alternatywnym palec się po prostu z niej na wybojach ześlizguje. Zaletą jest to, że zrzucenie od siebie nie wymaga zazwyczaj puszczania klamki hamulca. Zakładany budżet był koło 1100zł, więc jeszcze mogę sobie trochę poszaleć. Może jakiś kokpicik, pedały i opony?
  12. Tadeus

    Leci...

    Podejrzewam, że czysto statystycznie jest dużo większa szansa wylądować w końcu pod samochodem, niż być dokładnie w tym miejscu w tych paru sekundach, w których ta gałąź oderwała się i spadła
  13. Mi się wydaję, że to kwestia przyzwyczajenia mięśni postawy. Ja za każdym razem po zmianie kokpitu na trochę niższy/mniej gięty miałem problemy z rękoma/ramionami. Pomysł z wstawieniem pionowego mostka już mocno ekstremalny i dość mocno wykastrowałby crossowość tego crossa. Już raczej bym się zastanowił nad trekkingiem/miejskim.
  14. Nie rozumiem sensu zakupu crossa, skoro i tak - jak rozumiem - chcesz na niego założyć błotniki, bagażnik i ciężkie sakwy. Wtedy z crossa będziesz miał po prostu upośledzonego trekkinga. Cross ma tylko sens, jeśli większość czasu będzie używany na lekko bez dodatków, a zaprzęgany w ciężary i akcesoria tylko od święta.
  15. Przedni odblask chyba nie jest prawnie wymagany. Obowiązkowy jest tylko tylny czerwony. + (jedynie po zmroku i w czasie słabej widoczności) aktywna lampka z przodu i tyłu. A co do łańcucha to jest nasmarowany. I to jak. Aż za dużo
  16. Ja nie mówię o dobrej, tylko o jakiejkolwiek, która uchroni cię przed nagrodą Darwina
  17. Jest po prostu zwiększone ryzyko, że ci walnie dętka/opona rozerwie się do stanu nienaprawialnego, np: - jak będziesz gdzieś na odludziu - w czasie wykonywania manewru na ruchliwej ulicy O ile zwiększona nie da się w żaden sposób wyliczyć. Więc sam musisz ocenić, jaka jest dla ciebie wartość tych 30zł, które potrzebne są na nową
  18. No rozumiem, rozumiem Ja też kiedyś tak robiłem. Nawet jest taki myk, by na feldze w miejscu, gdzie będzie tył klocków coś zacisnąć (klamrę biurową) a potem na tym ramiona hamulca przy regulacji. Wtedy jest idealnie taki sam kąt obu klocków. Ja to robiłem ręcznie i kiedyś inaczej faktycznie nie mogłem sobie poradzić z piszczeniem. No ale póki co chyba działa i bez tego. Nie mam pojęcia czemu
  19. Lało cały dzień i nie piszczały. Ale z drugiej strony to hamuje moja luba, a ona raczej jeździ "ekologicznie", więc zbyt ostro po heblach nie daje Ja u siebie też ma równolegle i też nie piszczą, przy czym u mnie mam wymienione na trójstrefowe. Nie wiem też, czy o tej samej równoległości mówimy. Chodzi mi o to, że przód klocka dotyka w tym samym momencie, co tył klocka, a nie o to pod jakim kątem całe ramie/trzpień klocka skierowane są ku feldze. Kiedyś bawiłem się w różne wymyślne sposoby regulacji, ale teraz po prostu dociskam ramiona do felgi i tak przykręcam. O dziwo jeszcze się na tej barbarzyńskiej metodzie nie zawiodłem
  20. Ja tam od zawsze jadę na zielonym Finish Line i jestem zadowolony. Cicho i płynnie. Po prostu parę godzin po aplikacji wycieram go z zewnątrz łańcucha, by się za bardzo nie syfił. No, ale ani nie grzeję zbyt ostro po terenie (choć rower zawsze zabłocony :>), ani nie jeżdżę wyłącznie po szosie, więc bardziej wyspecjalizowani może mają lepsze dla siebie produkty.
  21. Nom. U mnie w Evolution standardowo piszczały niemiłosiernie. Ale zwykła regulacja ustawienia klocków je w 100% wyciszyła. I to nawet nie z kombinowaniem z tym, by początek klocka dotykał felgi pierwszy, tylko zupełnie równolegle najprostszym sposobem. W sumie byłem zdziwiony, bo wyglądały na równo ustawione już na początku.
  22. Ten rower koło roweru wartego 1099 nawet nie stał. To taka "okazja".
  23. Myślę, że to jest idealne, bo jest jeszcze na skraju budżetu przeciętnego Kowalskiego. Droższe i lepsze by już niewiele dały. Tu już jest: - niezły napęd (do tego w dużej części gotowy na 3x9) - amortyzator z blokadą hydrauliczną - oczkowane obręcze - hydrauliki - fajne, porządnie wyglądające rurki UNO Idealny pakiet w las dla większości użytkowników.
  24. Wszystkie crossy Kellys poniżej 1899zł są nieopłacalne i słabe technicznie. Orkan i Crossfire są mniej więcej na tym samym, lepszym poziomie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...