Skocz do zawartości

Tadeus

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 335
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Zawartość dodana przez Tadeus

  1. Do Rockridera opłaca się dopłacić jeśli lubisz mocniej pocisnąć i szukasz roweru z lekkim zacięciem sportowym. Kands w standardowej konfiguracji jest wygodniejszy. A na temat mechanicznych tarczowych opinie są skrajnie różne. Niektórzy po zakupie mówią, że są dużo lepsze od V-braków, a inni ciągle na nie marudzą. Niewątpliwą zaletą jest to, że rower jest już gotowy pod tarczowe, więc można potem dużo łatwiej i taniej zmienić na hydrauliki.
  2. Niestety, 900tka ma efekciarskie hamulce, ale za to na prawie wszystkim innym zaoszczędzono. Poniżej modelu 1100 bym nie kupował, bo moim zdaniem oszczędność w tym przypadku się nie opłaci.
  3. Kandsy 1100 były i z wolnobiegiem i z kasetą. Przez to, że na allegro i w sklepach internetowych wesoło prosuperuje bezmyślne kopiowanie specyfikacji, tak naprawdę nigdy nie wiesz, czy na danej aukcji/ w danej ofercie nie ma błędu. Jeśli tam jest faktycznie 8 rzędów, to w tym przypadku zawsze będzie to kaseta. Jeśli jest 7 to wolnobieg. Ze względu jednak na bałagan jaki się z tym porobił kupiłbym tylko u kogoś, kto jest absolutnie pewien, co oferowany przez niego model ma z tyłu
  4. Ostatnio jakoś tak dziwnie się złożyło, że stałem się posiadaczem paru tworów szeroko pojętej literatury rowerowej. Najpierw moja luba obłaskawiła mnie rowerowym poradnikiem turystycznym okolic Warszawy, a potem wskazała ankietę warszawskiego pełnomocnika rowerowego, w której jakimś cudem stałem się jednym ze szczęśliwych wylosowanych i zyskałem książkę, smycz i poradnik na DVD Zacznę może od "Okolic Warszawy". Co tu dużo mówić, zdecydowanie jestem targetem dla tej książki. Autor zgromadził w niej 19 rekreacyjnych tras na terenach wokół miasta (do tych dalszych podany jest dogodny dojazd pociągiem/samochodem). Wszystkie są podobno proste technicznie, z dystansami 50-90km i prowadzone tak, by szły drogami nieutwardzonymi, bądź ulicami o jak najmniejszym natężeniu ruchu. Idealne dla rowerzysty niedzielnego. Trasom towarzyszą bardzo dobre mapy, szczegółowy opis i opcjonalne odcinki, które wydłużają bądź skracają trasę. Dodatkowo nie wypada nie docenić optymizmu autora, który charakteryzuje trasę jak łatwą, a potem tłumaczy, że przebiega na przełaj przez teren aktywnej piaskarni, w której trzeba jechać na azymut bo szlaki pojawiają się i znikają, albo prowadzić rower przez dobre pół godziny, bo nijak nie da się przejechać Rozbawia też niesamowicie kwiecisty i specyficzny styl, można przeczytać na przykład takie fragmenty: "Bug wpada do zaledwie 500 kilometrowej Narwi! Tak, do trzysta kilometrów krótszej Narwii! Jakież upokorzenie! Jakaż niesprawiedliwość! Ale cóż... Taki jest. Jest sobą. Jest wspaniały. I za nic ma tę opinię" Takich "smaczków" sugerujących użycie substancji psychoaktywnych przez autora jest w tekście dość sporo, ale muszę przyznać, że są na swój sposób urocze i mimo kiczowatości dodają całości smaku:) "I mijamy wymownie samotne drzewo..." Na plus wypada też początkowy rozdział z ogólnymi informacjami na temat przygotowania i użytkowania roweru. Dość dobrze opisano tam na przykład kwestie prawidłowego użycia przełożeń, łącznie z instrukcją "nadpedałowania" przy zmianie biegów. Jest to sprawa, z którą problemy ma większość początkujących, więc taka krótka ale treściwa instrukcja jest zdecydowanie na plus. Dodatkowo zdjęcia z wycieczek są naprawdę piękne. Ale tu pojawia się też szkopuł, przy niektórych zdjęciach widnieje "Shutterstock", jak rozumiem oznacza to, że są to zdjęcia stockowe z netu. Czy w ogóle zrobione zostały w tych miejsach, czy są to prostu uniwersalne widoczki? Nie wiem, ale sama ta informacja zepsuła wrażenie imersji. Na co mi zdjęcie pięknego rzecznego brzegu załączone w opisie wycieczki, skoro nie mam nawet pewności, że to miejsce tam jest? Więcej o książeczce napiszę, gdy wypróbouje już parę z tych tras, wiele z nich wstępnie wygląda naprawdę super. Co do otrzymanego od miasta DVD, to menu wygląda tak: Poza wideporadnikami dla warszawskich rowerzystów jest tam też nieaktualna już mapa systemu Veturilo. Same poradniki są całkiem niezłe, na luzie, dość krótkie i treściwe, ciekawy jest ten o sugerowanych miejscach do przewożenia rowerów w różnych środkach komunikacji publicznej. No i na koniec dla mnie najbardziej kontrowersyjna pozycja. My Rowerzyści z Warszawy. O książce słyszałem już wcześniej na Polska na Rowery, ale gdy tylko dowiedziałem się, że to głównie o warszawskich rowerowych aktywistach temat przestał mnie interesować. Ja tu mieszkam prawie pod miastem, Masy, Ostre Koła, Hipsterzy, czy inne typowo miejskorowerowe tematy szczerze mówiąc niewiele mnie obchodzą. Mimo wszystko, książka mnie miło zaskoczyła, poruszono w niej bowiem naparawdę sporo różnych tematów. Ostatnia 1/3 to faktycznie głównie prezentacje sylwetek różnych młodych działaczy, właścicieli modnych alternatywnych warsztatów w squatach i innych zjawisk, które dla mnie starucha z przedmieści są bardzo odległe. Ale jest też i trochę o ludziach, którzy byli młodymi i gniewnymi, a obecnie tematem zajmują się w zdecydowanie bardziej zorganizowany sposób, znajdziemy też informacje o konfliktach w samej Masie i sporcie - bike-polo. Najbardziej podobały mi się jednak rozdziały historyczne o początkach rowerowej mody w Polsce i na świecie. Świetne są stare rowerowe reklamy, doniesienia prasowe, fotografie, czy cytowane opinie ówczesnych lekarzy. Najbardziej rozbawił mnie ten fragment z regulaminu Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów, według niego cyklista w rowerowej podróży powinien mieć ze sobą: "tornister zawierający pewne niezbędne przedmioty: mały rewolwer do obrony, a także przeciw wiejskim psom. W tym ostatnim przypadku nabój może być z gruboziarnistej soli. Nie zaszkodzi mieć kilku petard, lub rakiet sygnalizacyjnych dla dawania kolegom znaków w ciemności, a poza tym lornetkę, nóż, kartę topograficzną, jakiej używają sztaby wojskowe" A wy myśleliście, że niektórzy obecnie przesadnie się zbroją Do tego miłym akcentem są zapiski Bolesława Prusa z jego prób dosiadania ówczesnego bicykla. Jest też historyczny rozdział o kobietach i dzieciach rowerzystach. Ogólnie wszystko, co historyczne przypadło mi bardzo do gustu i moim zdaniem zostało naprawdę świetnie zrealizowane. A reszta? Cóż. To po prostu nie mój temat, choć zdaję sobie sprawę, że bez tych tematów książką o warszawskich rowerzystach byłaby po prostu niekompletna, więc ciężko jest jej to policzyć in minus. A wy ostatnio dorwaliście jakąś ciekawą rowerową pozycję?
  5. Tadeus

    Za ciepło :)

    Tak bym pomyślał, gdyby nie tylu spacerowiczów (prawie tyle co w sezonie). To co, tylko rowerzyści się tak angażują w świąteczne przygotowania?
  6. Tadeus

    Za ciepło :)

    Koniec świata, ludzie... 22 grudnia, a ja widzę 7 stopni na termometrze. Bez większego zastanowienia zgarnęliśmy więc pokrywę kurzu z zastanych już trochę rowerów i ruszyliśmy na przejażdżkę. Pierwsza obserwacja - ogromna ilość wyposzczonych wcześniejszą brzydką pogodą spacerowiczów. Druga obserwacja? Prawie zero rowerzystów. Na całej trasie widzieliśmy może z trzech, co stanowi jakieś 10% normalnego ruchu z września/października. Czyżbyście, koledzy i koleżanki, już zimowali? W każdym razie nadspodziewanie ciepła pogoda dała się nieźle we znaki. Zmrożony wcześniej grunt nagle dość gwałtownie się roztopił i zmienił swoją konsystencję w wybitnie poślizgową plaszczącą substancję, która wizualnie przywodziła na myśl... cóż kupę. I to raczej niezdrową. Śmiechu było sporo, szczególnie, że aż strach było zejść z roweru albo podeprzeć się na postoju, bo od razu się w tej maziaji zatapiało, a do tego cholerstwo niesamowicie lepiło się do butów. Jak to ma tak wyglądać, to ja jednak poproszę parę stopni mniej i przyjemnie zmrożony grunt To jak, kto jeszcze dzisiaj szalał na dwóch kółkach? U was też takie atrakcje?
  7. A KMC X8? Widziałem na niego dość dobre promocje. Wiem, że Connexy i Campagnollo niby najlepsze, ale z drugiej strony daleko mi do tak znacznych rocznych przebiegów jak np. twoje, więc może starczy i coś skromniejszego? W ogóle wychodzi mi na to, że przy kupnie napędu od nowa za 9 rzędów zapłacę niewiele więcej niż za 8. Największa różnica chyba w cenie kasety+łańcucha przy wymianie. No i teoretyczna mniejsza wytrzymałość całości. Jakbym kupował teraz (a nie kupuję) to może po prostu kupiłbym coś takiego: http://allegro.pl/grupa-shimano-alivio-acera-2013-9s-rd-m430-sl-m390-i3717292822.html Niby trochę niżej, niż chciałem, ale za to 9 rzędów i oszczędność na wysyłce.
  8. Ta śruba B to może być to. Mi się przy regulacji zawsze wydaje, że mimo jej prawie całkowitego wykręcenia kółko prowadzące i tak jest zbyt daleko zębatki, więc w obu rowerach mam ją wykręconą prawie na maksa. Hmm.. sprawdzę, w sumie dziwne bo poza tym wszystko chodzi wzorowo.
  9. Zdecydowanie lepszy ten ze strony Kandsa, ma z tyłu ośmiorzędową kasetę zamiast siedmiorzędowego wolnobiegu.
  10. Pogoda na zewnątrz iście rewelacyjna, aż ma się ochotę powiesić na najbliższym chłostanym zimnym wiatrem drzewie... W związku z niesprzyjającą aurą miałem trochę więcej czasu na internetowe polowanie za częściami. Już jakiś czas temu postanowiłem, że dam sobie docelowy budżet około 1,1 tyś PLN na stopniowe usprawnienie roweru, bo mniej więcej tyle musiałbym dopłacić do przyzwoitego sprzętu po sprzedaży tego, co obecnie mam. Czy uda mi się zmieścić w budżecie? Zobaczymy. Przynajmniej mam frajdę z polowania i przykręcania Poniżej rozpiska dotychczasowych zmian, ceny są bez przesyłki, bo czasem odbieram sam, czasem dostaje w pakiecie itd. Tam gdzie jest zero złotych dostałem jako gratis do czegoś innego. rama: Alu - MERIDA MATTS KALAHARI DT rozmiar: 18" widelec: SR SUNTOUR M2000, 60MM > sprężynowo-olejowy Suntour NCX 63mm (250zł) przerzutka tył: SHIMANO Tourney TX30 przerzutka przód: SHIMANO Tourney TZ30 manetki: SHIMANO Tourney TX50 korba: Suntour AL, 42 / 34 / 24 kaseta: SHIMANO MF-TZ07, 14-28T > używana HG 50 (8 rzędów) - 0zł łańcuch: UG-51 > używany HG 40 - 0zł hamulce: Tektro > dodałem trójstrefowe klocki Meridy - (20zł) klamki: Tektro kable: No-name > nierdzewne Clark's piasty: jakieś Joytech > maszynowe Novateci NT-751/802 pod kasetę obręcze: ALLOY > Mach 1 EXE szprychy: no name > nierdzewne Alpina - za całe lekko używane koła dałem 100zł opony: CST C1348, 26"x2,10 mostek: Zoom (Merida) kierownica: Zoom > używana Truvativ XC (25zł) sztyca: Zoom zacisk: no-name siodło: Merida > Selle Royal Alpine Man (35zł) chwyty: no name gumowe > skręcane piankowe Mbike (29zł) pedały: plastiki > plastiki Wellgo (19zł) Póki co z przesyłkami wyszło poniżej 500zł, więc zostaje jeszcze całkiem sporo na napęd i ewentualne V-ki Avida. Myślę, że będzie to coś w stylu full Alivio (z korbą i suportem na octalinku). Napęd raczej wymienię, gdy ten dojdzie do swojego naturalnego końca, będzie mi mniej szkoda kasy, gdy będę wiedział, że i tak coś trzeba wydać Oświetlenie przód > chińska Cree (25zł) Oświetlenie tył > Mactronic Bright Eye (30zł) Licznik > Speedmaster 5000 (25zł) Sakwy > Na haki z allegro (60zł) Sakwa na ramę > Spencer (19zł) Mimo marnej aury, człowiek nie żyje jednak samym sprzętem, więc korzystając z koszmarnej, godnej klasycznego horroru pogody, wybrałem się trochę na podmokłe tereny wokół Wisły: Nowy kokpit i amortyzator z nowym kołem. W tle skraj lasu zmasakrowany przez szukające przysmaków dziki. Malownicze, urokliwe lasy nad Wisłą. Brakuje tylko wiedźmy z Blair. Smagana wiatrem rzeka wypluła kilka martwych drzew. Na widok takich korzeni budzi się mój dawno uśpiony instynkt akwarysty. Czyżby jakieś stare kołki pod cumy pamiętające czasy innego biegu Wisły? Nad samą wodą pogoda iście plażowa. Stadnina otoczona blokowiskami. I powrót o zmroku. Bright Eye z miłości do bliźniego skierowany w dół. Generalnie muszę przyznać, że wbrew moim obawom co do pogody jeździło się bardzo miło i bez żadnego problemu. Im więcej jeżdżę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że każda pogoda ma swoje uroki.
  11. Nie trze. To samo jest w dwóch zupełnie różnych rowerach. Dlatego się zastanawiam, czy to normalne i inni po prostu to olewają/nie zauważają tego, czy może ja np. coś psuje regulując przerzutki. Możliwe jeszcze, że to wina słabych łańcuchów HG-40, UG-51.
  12. Swoją drogą zastanawia mnie.. czy zawsze najmniejsza zębatka wprowadza wyczuwalne wibracje? Kiedyś myślałem, że to wina lichego wolnobiegu, ale obecnie mam dość wysokiej jakości kasetę na nowej osi i jest identycznie.
  13. Tadeus

    Allegro - oszu st! SID WC Nowy?

    Ja mam wrażenie, że odkąd po kliknięciu na komentarze na stronie aukcji najpierw pojawa się podsumowanie (gdzie ten gość ma wszędzie 5/5) i ogólny procent pozytywów (u niego ponad 99%...) to duża liczba osób już szczegółowych nie czyta. Obawiam się po prostu, że efekt będzie raczej mizerny i po paru miesiącach nawet ludzie, którzy podchodzą do tego ostrożnie będą spokojnie u niego kupowali.
  14. Tadeus

    Allegro - oszu st! SID WC Nowy?

    Szczerze mówiać, to patrząc na jego profil raczej podejrzewam, że twój negatyw zniknie wśród jego pozytywów i niestety żadnego większego efektu na jego przyszłość jako sprzedawcy nie będzie miał.
  15. Tadeus

    Allegro - oszu st! SID WC Nowy?

    Też uważam, że raczej nie ma kłócić się o to, czy jest nowy, czy używany, bo informacje co do tego w opisie można zinterpretować jako sprzeczne. Istotne jest to, że opisany jest jako będący w idealnym stanie. A na ten temat się już polemizować nie da, z pewnością w takim stanie nie jest. I żadna powystawowość nie tłumaczy tak zmasakrowanej korony. Mi to wyglądy jak uderzanie w nią płaskim śrubokrętem, przy wyjątkowo nieumiejętnych zabawach z bieżnią (tylko czemu pionowo? :>). Z drugiej strony na karbonie się zupełnie nie znam, więc powód powstania takich śladów może być zupełnie inny.
  16. Hehe, a ja myślałem, że ta beznadziejna osłona w starym Batavusie, którego mieliśmy, znalazła się tam tylko dlatego, że był to model z ich najniższej półki. Z tego co jednak widzę, nabywcy, którzy wydali 3 razy tyle, mają niemal takie same przyjemności Ja, podobnie jak autor testu, już po paru miesiącach musiałem tam zamontować 2 improwizowane, chałupnicze patenty, by nie zwariować. Choć moja osłona była jednak dużo bardziej toporna i prymitywna. Cóż, najwyraźniej niewiele to zmieniało. Może tylko ja tak mam, ale wiara w jakość legendarnych holenderskich marek u mnie dość szybko przemija. Nie wiem, czy to znak naszych czasów, ale ja tam poza eleganckim designem nie widzę już nic specjalnego. Większość części to albo OEMowa chińszczyzna, jaką można dostać taniej u wielu innych marek albo normalne części Shimano z logiem Batavusa. A te chińskie pedały, które chodzą po ok. 10zł na allegro (mimo że na rynku jest pełno świetnych jakościowo pedałów miejskich równie nieszkodliwych dla obuwia) i tani OEMowy mostek (Kalin) z zardzewiałą śrubą to już masakryczne przegięcie u firmy z taką renomą. Koniec świata. Na niczym już nie można na tym świecie polegać. A test fajny. Choć ja bym w Polsce też główną ulicą z dzieckiem na bagażniku nie jeździł
  17. Tadeus

    Allegro - oszu st! SID WC Nowy?

    Wygląda jakby ktoś zbijał bieżnię po pijaku. Cóż, zdecydowanie nie jest w idealnym stanie, co już daje podstawy do otwarcia sporu na allegro. Z tego co pamiętam przy towarze niezgodnym z opisem można dostać zwrot połowy ceny od Allegro. Nie wiem jednak, czy nie wymaga to wizyty u rzeczoznawcy+ zgłoszenia na policji. Wypada poszukać na allegro.
  18. Beardman - świetny sprzedający. Wszystko, od kontaktu, przez przesyłkę po sam towar idealne. Zdecydowanie polecam.
  19. Żaden z nich nie jest rowerem crossowym, a to temat o rowerach crossowych Okazji najlepiej szukać teraz, ewentualnie trochę później nim teraz, im dłużej jednak czekasz, tym bardziej ryzykujesz, że zostaną już tylko jakieś egzotyczne śmieci w dziwnych rozmiarach. Napisz do czego ci rower i na co masz w nim ochotę, to łatwiej będzie ci coś doradzić. Najlepiej w innym temacie, by cię moderacja nie pogoniła ;]
  20. Dzisiaj poszło 35km, ale był to dziwny dzień. Od wczoraj prognozy dotyczące dzisiejszych opadów zmieniały się z godziny na godzinę i każdy serwis zapowiadał je o innej porze i w innym natężeniu. Niepewny warunków postanowiłem ograniczyć moją dzisiejszą rowerową aktywność do wycieczki do miejscowego centrum ogrodniczego, które słynie z tego, że zawsze jest zamknięte, gdy wydaje mi się, że powinno być otwarte. Centrum już na miejscu okazało się oczywiście zamknięte, ale dostałem telefon, że jest opcja spaceru z dawno niewidzianą sąsiadką z ewentualną eskalacją na przejażdżkę rowerem z jej mężem. No cóż, nadal była ładna pogoda i udało się wyciągnąć kolegę i jego zacnego Cube Attention do małego męskiego szaleństwa po lesie... pod warunkiem, że przy okazji zrobimy całkiem spore zakupy... Sakwy znów musiały przecierpieć masę ciążących im dyskontowych produktów I nadal była ładna pogoda. W końcu dołączyła do nas i moja żona i nadal zdziwieni niezłymi warunkami postanowiliśmy pojechać na małą wycieczkę trochę dalej... Zaczęło kropić... - Jedziemy dalej? - No, yhm... *bezradna mina* - Nie wiem... No to pojechaliśmy... Zaczęło padać coraz bardziej... - Może teraz zawrócimy? - Nie wiem... - Mnie się pytasz? Skończyło się oczywiście tak, że z braku decyzji pojechaliśmy dalej i za to wracaliśmy w tempie ekspresowym w strugach ostrego deszczu. Oczywiście byłem jedynym uczestnikiem tej zabawy pozbawionym błotników. Nawet Cube miał jakieś skromne, przeznaczone do MTB. Starczy powiedzieć, że całkiem spory procent wody, w którą wjechałem spłynął mi ostrym nurtem po czapce i plecach, prosto do moich majtek i "anatomicznego" zagłębienia w siodełku, a stamtąd przesączył się dalej do nogawek i skarpetek, by w końcu radośnie chlupać mi w butach:) No cóż, z cukru się wszak nie jest, więc potraktowałem to jako dobry test dla sprzętu, który wcześniej jakoś szczęśliwie omijał dłuższą podróż w strugach deszczu na otwartym terenie. A wyszło całkiem nieźle. 1. Klocki hamulcowe trójstrefowe. U mnie Meridy, u żony Baradina. Przyznam szczerze, że dla mnie cała idea tych kolorowych efekciarskich klocków z dziwnymi wzorkami na początku wyglądała jak czysty marketing. Wszak w drogich Deore, czy Avidach klocki nadal montowane są zupełnie klasyczne. Jakby najlepsze były trójstrefowe, to raczej by się tam znalazły? No cóż, może tak, może nie, powiem tylko, że kontrast do normalnych klocków, które były w rowerach firmowo był ogromny, hamulce były zupełnie ciche i nawet w chlapiącej wszędzie wysokiej wodzie zachowywały z 80% mocy hamowania. Sąsiad miał hydrauliki Shimano i wcale nie widać było, by hamowało mu się dużo lepiej. Zapewne największa różnica jest w błocie, gdzie V-ki jednak zaczynają mocno odstawać. 2. Sakwy. Najtańsze markowe sakwy z przyzwoitym systemem mocowania (Crosso Dry 30L) kosztują 170zł. Ja swoje suwakowe "podróby" z Allegro kupiłem za 60zł (tu test). Dobijają już prawie do 2000km ciągłego wiszenia przy rowerze i katowania ciężkimi zakupami i nadal nie mam im nic do zarzucenia, mimo że z powodu braku błotników non stop są zapylone, brudne, czy, jak dzisiaj, mokre. Na parodniową wyprawę, czy wielogodzinną jazdę w deszczu wolałbym coś bardziej wodoodpornego, ale dzisiaj dały radę. Miałem w nich komórkę, portfel i jakieś zakupy i pryskająca na nie obficie woda nie wdarła się do środka (choć ścianki przy suwaku były gdzieniegdzie lekko wilgotne). Jak za takie pieniądze więcej od nich nie wymagam. W większej ulewie po prostu dla pewności wsadzę elektronikę i dokumenty do torebki foliowej. 3. Kupiony niedawno Mactronic Bright Eye znalazł się w centrum pryskającej do góry strugi wody i zniósł ją bez żadnych problemów, mimo że przy montażu baterii trochę wyszczerbiłem mu uszczelnienie. Generalnie taka jazda w ostrym deszczu i na zimnie bez wodoodpornej odzieży to całkiem odświeżająca przygoda. Wszyscy się nieźle ubawiliśmy, choć preferowałbym to samo bez zimnej wody w gaciach
  21. Tadeus

    ISO 1600

    Dzisiaj dla odmiany tworzenie posta w nocy, przy śpiących domownikach. Będzie więc dużo koszmarnie niedoświetlonych, zaszumionych fotek. Głównie ze wstępnych testów zakupionego wreszcie Bright Eye'a Mactronica. Miałem już okazję trochę z nim pojeździć, więc nim przejdę do zdjęć porównawczych, podzielę się samymi wrażeniami. 1. Cena - ok. 30zł + wysyłka. Czyli bardzo przyjemna. 2. Wygląd - Dla mnie lepszy, niż na oficjalnych zdjęciach, lampka jest bardzo drobna i jej czerwień i czerń są raczej ciemne i soczyste, przez co sprawia dość "rasowe" wrażenie. 3. Obsługa - Jeden przycisk, a właściwie szczelna wciskalna powierzchnia na górze korpusu. Wygląda solidnie. 4. Uchwyt - dość oryginalny, na opaskę zaciskową, umożliwia ustawienie pionowe, bądź poziome. Póki co trzyma się bardzo dobrze, ale mam wrażenie, że to głównie przez gumowy pasek pod opaską, który zapobiega ześlizgiwaniu się. Nie jestem pewien, czy przy grubszych sztycach działałoby to tak samo dobrze. Dodatkowo, od plastikowej śruby bocznej zacisku zaraz na początku odpadła mi zaślepka. Nie spełnia ona chyba żadnej funkcji poza estetyczną, ale to trochę dziwne, bo wydawała się tam po prostu dość luźno wsadzona. 5. Wymiana baterii - koszmar. Wcześniej bawiłem się trochę w turystykę i miałem do czynienia z różnymi czołówkami. Często zarzucano im, że wymiana jest kłopotliwa i może prowadzić do uszkodzeń. Tam jednak w 99% działało umiejętne użycie byle jakiej monety. Tutaj to zupełnie inna liga. Starczy powiedzieć, że udało mi się dopiero gdy w jednej ręce miałem złotówkę (która działała najlepiej z paru testowanych nominałów), a w drugiej płaski śrubokręt i nie obyło się bez lekkiego wyżłobienia obudowy i starcia części uszczelniającej gumowej opaski. Nie wiem, może z każdym razem będzie łatwiej, ale póki co to prawdziwa mordęga. Szczególnie, że w zestawie nie ma baterii, więc uszkodzić lampkę mamy szansę już na samym początku. 6. Tryby. - Stały - Stały głównej diody z migającymi diodami wspomagającymi - Migające wszystkie trzy diody. Muszę przyznać, że zazwyczaj nie lubię silnych migających lampek (poza warunkami naprawdę złej widoczności) ale ten drugi tryb jest na tyle lajtowy, że nawet mi się podoba. Coś tam miga, co zwraca uwagę, ale jednocześnie nawet jeśli da nam stroboskopem po oczach, to jest się dalekim od ataku apopleksji A tu fotki poglądowe w porównaniu do starej chińskiej lampki wyposażonej w rząd standardowych diod. Wbrew pozorom nie była aż taka tragiczna, na mieście wielokrotnie widziałem markowe lampki na starych generacjach diod, które świeciły porównywalnie : W oczy rzuca się natychmiast szersze i pełniejsze pokrycie boczne przestrzeni, jak również większa szerokość samej centralnej wiązki. Twój kot kupiłby Mactronica. Czysto subiektywnie powiedziałbym, że jest jakieś 3-4 razy mocniejsza, przesadzałbym jednak mówiąc o sile dorównującej reflektorom samochodowym, no chyba, że zajrzymy centralnie w najmocniejszą diodę, ale wtedy działa raczej efekt porażenia utrudniający obiektywną ocenę ilości światła Przy okazji wymieniłem w naszych łańcuchach spinki. U mnie była ósemka SRAMa o szerokości 7.1mm, którą wcześniej wcisnąłem siłą na mój łańcuch 7.3mm... I bezproblemowo działała, choć oczywiście były problemy z jej zdjęciem. U mojej drugiej połówki był fabrycznie produkt spinkopodobny Shimano, którego z braku nerwów i przy obolałych opuszkach palców w końcu po prostu przeciąłem i wywaliłem. W obu zamontowałem pasujące do szerokości łańcucha spinki z KMC, z których póki co jestem bardzo zadowolony. Przy tym siłowaniu się ze spinkami przypomniałem sobie o fajnym patencie, który mgliście pamiętałem z jakiegoś poradnika. Druciku na łańcuch, który powoduje, że ogniwa przy spince nie są napięte i przez to znacznie wygodniej się przy niej pracuje. Po paru chwilach namysłu i poszukiwań, odnaleziono w gospodarstwie domowym wręcz idealny surowiec na takie narzędzie. Okazał się nim... dolny drut z push upa... Mój początkowy sceptycyzm co do sztywności i stabilności narzędzia okazał się zupełnie bezpodstawny. Trzyma mocno niezależnie od przełożenia (i związanych z nim sił ciągnących za łańcuch) i umożliwia bezstresową robotę przy luźnej spince, jak również jej bardzo wygodne zakładanie na spięty narzędziem łańcuch. Spokojnie można nawet odejść, zjeść obiad i kontynuować robotę później. Podejrzewam jednak, że normalny drut też by zadziałał. Patent jak najbardziej polecam
  22. No tak, i znowu mamy do czynienia z "ostatnim ciepłym weekendem tego roku"... Tym razem padło na Zalew Zegrzyński, wszak ciepło budzi ochotę na wypoczynek nad wodą Nowy eksperymentalny skrót dla odmiany się sprawdził. Udało się ominąć największe leśne wydmy, w które ostatnio władowaliśmy się niemal centralnie. Zamknęło się w około 53 km. Nad kanałem cicho, refleksyjnie i mgliście. Do szczególnej refleksji nad własną śmiertelnością zachęcają mocno podgryzione drzewa rosnące wzdłuż szlaku. Tutaj nawet świeże wióry i ślady wilgotnych zębów, bóbr-skrytobójca czmychnął zaledwie przed chwilą.Kawałek dalej jego kolega już dokończył pracę, drzewo ledwo się trzymało. Opuszczony pomost wędkarski. Niestety nie wszyscy miłośnicy kijków sobie w ten dzień odpuścili. Raz o mało co nie wpadlibyśmy w pełnym pędzie na przecinające szlak w poprzek karbonowe przedłużenie męskości. Panowie jeździli koparko-drezyną po moście kolejowym donośnie bluzgając. Fajna fucha. Z braku słońca do opalania i innych letnich rozrywek, na plaży odbywało się głównie karmienie ptactwa wszelakiego. I na koniec zawinęliśmy do jedynego przybytku gastronomicznego otwartego tego dnia w Nieporęcie. O dziwo okazał się całkiem klimatyczny. W sezonie ukryty był za dzikimi tłumami plażowiczów i nawet nie zwróciliśmy na niego uwagi. Przy okazji ponownie zdałem sobie sprawę ze słabej widoczności mojej tylnej chińskiej lampki. W dziennej szarudze była praktycznie niewidoczna, a po zmroku (bo ten zastał nas mniej więcej w połowie drogi powrotnej) blask bardzo słabo przebijał się przez zarośla, tak że lawirując po lesie było się od tyłu praktycznie niewidocznym. Decyzja o zakupie Bright Eye'a już niemal zapadła. Szkoda tylko, że nie ma trybu słabszego na miejskie ścieżki rowerowe :/ Nie zna nikt podobnie mocnej lampki w z trybem niższej mocy?
  23. Weź tylko pod uwagę, że parę sekund trwa zarówno zdjęcie przedniego koła, jak i obniżenie siodełka, więc można na tym sporo przestrzeni ugrać
  24. Tadeus

    Kawa czy herbata?

    Hmm, musiały mnie wprowadzić w błąd oferty na Allegro. Tam te śruby są tak samo często w zestawie z korbami, jak i z suportem, dodatkowo kupowane osobno opisywane są np. jako "śruby do korb Shimano". To to w takim razie obwiniam całą branżę za taki bezsensowny brak standardu!
  25. Tadeus

    Trainspotting i opaski

    Aż z ciekawości obczaiłem dojazd do tej Olszynki. Niby mam dobry, ale jak popatrzyłem na ten las, to tam go prawie nie ma. Połowa to zajezdnia i szyny. Jak będę w okolicy to może cyknę fotkę, ale jestem zbyt leniwy, by tam specjalnie jechać skoro zwiedzania jest na pół godziny. A w sumie dziwnie, bo z pamięci kojarzyłem, że był spory kawał zieleni
×
×
  • Dodaj nową pozycję...