Że też przegapiłem taką ciekawą dyskusję! Kiedy się rozpoczęła pół roku temu, własnie pakowałem "torby" na pierwszą, dłuższą bikepackingową wycieczkę...
Tymczasem widzę, że rozmowa zdryfowała już z głębin filozoficznych na mielizny subtelno-szpejowe, dorzucę jednak kilka kamyków do tego ogródka, a także garść własnych wrażeń.
Przy zastrzeżeniu jednakowoż, iż jestem początkujący w temacie.
Mój zestaw (raczej budżetowy) na 7-dniowe wałęsanie się po Beskidzie Niskim, Sądeckim, Pieninach i Tatrach (~600 km, 7 dni) wyglądał tak:
Na kierownicy namiot i śpiwór przytroczone zwykłymi trokami (brak jakiejkolwiek uprzęży). Namiot ze śpiworem są przy okazji niezłą podstawką pod mapnik.
Na ramie mini tankbag za 5 zł do przewożenia okularów oraz irchy do nich (okulary zakładam na zjazdy, zdejmuję na podjazdy).
Pod ramą torba Authora.
Pod siodłem saddlebag od Rafała.
Na plecach Deuter 12+3l
Wcześniej podróżowałem typowo sakwiarsko (2x Crosso Dry Big + bagażnik, potem sakwa Author A-N441 + bagażnik), jednak styl bikepackingowy zwłaszcza przy jeździe górskiej i terenowej to jest coś, w czym się zakochałem.
Z praktycznych doświadczeń: nie odczuwałem żadnego bujania w czasie jazdy. Prawdę mówiąc w ogóle nie czułem, że mam sakwę. Nawet na zjazdach dało się wykorzystywać przeniesienie dupnego środka ciężkości w tył (choć w dół już niekoniecznie). Troczenie namiotu ze śpiworem jest nieco upierdliwe i pewnie posiadanie uprzęży ułatwia sprawę. Uprząż zabezpieczy też przed przetarciem (u mnie po 7 dniach zaczął się przecierać pokrowiec od namiotu, na szczęście sam namiot nie). Dodatkowo saddlebag od Rafała zaliczył pęknięcie płyty usztywniającej w miejscu styku ze sztycą siodełka, ale nie upośledziło to jakoś bardzo systemu.
Co do filozofii. Uważam, że każdy z nas gotuje własną zupę rowerową stosując indywidualne proporcje składników takich jak "stan umysłu w podróży", przebyty dystans, ilości terenu i gór po drodze, sposób pakowania się, czy nocowania, jakoś sprzętu, roweru itp. Kiepskim pomysłem jest pogląd, że najlepsza proporcja, to jest właśnie ta MOJA. U mnie na ten przykład przestawienie się na bajkpaking dało pozytywnego kopa motywacyjnego oraz zadziałało na psychę: mam wrażenie, że rezygnując z worów po obu stronach bagażnika jestem "bardziej nieskrępowany". )
Co do nazwy "bikepacking" - mnie się podoba. Howgh!