Ja również wczoraj ujeźdzałem Hexagona, zarówno po asfalcie jak i zmrożonym śniegu w lesie, a także po drodze ubitej piaskiem, gdzie na odcinku 500 metrów było około 300 małych wgłębień - specjalnie po nich jechałem i niespecjalnie coś czułem. Po prostu amortyzacja w tym rowerze jest doskonała.
Hamulce owszem, potrzebują trochę czasu, ale myślę, że do umiarkowanej jazdy asfaltowo-leśno-dróżkowej z niespodziankami jw. w zupełności wystarczą (tj. ja ich nie zamierzam na razie wymieniać). Poza tym jest strasznie błotniście i mokro, więc na pewno ich praca jest też inna, niż w lecie, gdy wszystkie elementy są suche.
I na koniec muszę ponarzekać na przerzutki. W dalszym ciągu, gdy albo mocniej naciśne na pedały, albo (czasem) przy mocnym skręcie, coś mi strzela w sposób w jaki zmieniałyby się przerzutki z wysokiej na niską. Oczywiście w tym momencie nic z przerzutkami nie robię. Czasem wtedy łapie się luz w korbie (jeśli dobrze to określam), ale zaraz wszystko wraca do normy. I właściwie przeszkadza mi to raczej w poczuciu, że wszystko nie gra do końca, niż w tym, że źle mi się (mechanicznie) jedzie.