Nadal w temacie "po co to komu" wczoraj moja żona wywinęła orła poprzez kierownicę nakrywając się rowerem . Efekt rozbity łokieć , obite biodro i bark , obdarta do mięska łapka (bo rękawiczkę zgubiła i na razie drugich nie kupuje) no i głowa na szczęście cała bo kask który tak jej mocno nie pasował bo fryzurę burzy i wygląda jak UFO, zaliczył szlifa z przybiciem w dwa kamienie. Może nic tragicznego by z głową nie było ale obtartą twarz by miała na 100% i rozcięcie w miejscu odbicia się na kasku kamieni, niby całkiem płytkie ale kto wie jakby to wyglądało na skórze. Bynajmniej teraz nie będzie przepychanek przed wyjazdem czy jedzie w kasku czy bez niego, w końcu przyznała że bez niego mogło by być krucho.