Licznik Atech F13 występuje w dwóch wersjach: z kablem (cena 50zł) i bezprzewodowy (100zł). Kupiłem go do nowego roweru w sierpniu 2003 za 50zł. Na wstępie nauczony doświadczeniami z poprzednich liczników nakleiłem folię ochronną na wyświetlacz. Licznik wyglądał tak:
Sprawował mi się bez żadnych problemów. Dużą zaletą jest dla mnie to, że wyświetla 4 funkcje naraz w sumie na dwóch ekranach. Na górze zawsze jest aktualna prędkość a pod nią: AVS, DST, TM (na pierwszym ekranie), MXS, CLK, ODO (na drugim ekranie - po wciśnięciu prawego przycisku). Tak więc widzimy jednocześnie kilka funkcji bez konieczności przełączania. Dla niektórych może się to wydać za dużo i mogą mieć problemy ze znaleziem interesującej funkcji spośród czterech znajdujących się na ekranie ale to kwestia przyzwyczajenia.
Licznik w każdych warunkach działa bardzo dobrze, upał, deszcz, śnieg, zawsze chodzi jak powinien. Jedynie przy dużych mrozach wyświetlacz trochę "zwalnia" ale to normalne chyba w każdym takim wyświetlaczu. Po około 1,5 roku i mniej więcej 6-7 tys. km w niewyjaśnionych okolicznościach zgubiłem prawy przycisk, najzyczajniej wyłamał się i odpadł. Od tej pory podczas jazdy nie mam możliwości sprawdzenia V max, zegarka i dystansu całkowitego. Jednak wystarczy patykiem, kluczem czy czymkolwiek wdusić miejsce (sensor?) po przycisku żeby przełączyć się na drugi ekran. Licznik ten mam do dziś, ma przejechane ok. 15 tys. km (2,5 roku) i trzyma się dobrze chociaż jest poobijany. Mimo wielu upadków na beton również w trakcie jazdy przy dużej prędkości licznik działa bez zarzutów. Zasilany jest baterią zegarkową, taką grubszą, która wystarcza na bardzo długo. Obecnie mój Atech wygląda tak: