Skocz do zawartości

MCT

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    222
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Zawartość dodana przez MCT

  1. Witam, Sporo czasu minęło, ale dopiero zauważyłem ten wątek i postanowiłem napisać coś dla kolejnych szukających. Może się komuś na przyszłość przyda. Użytkuję DF3 trzeci sezon, kupiłem jako nowe. Najtańsza wersja 29x2.0 używane w 95% asfalt, pozostałe to leśne/ polne szutry okazjonalnie ścieżki. Na zdjęciach opony z przebiegiem 10tys km przód i tył. Co sezon zmieniane miejscami. Jak widać przód praktycznie jak nowy, tył już na środku nosi ślady zużycia i raczej to jej koniec. Na asfalcie spisują się bardzo dobrze, szybkie, ciche prawie jak szosowe. W terenie jaki mam przyjemność praktycznie codziennie zaliczać też bezproblemowo, oczywiście wymagają większej uwagi od prowadzącego w cięższym terenie, ale są przewidywalne. Boczne większe klocki pomagają w zakrętach. Jednak opona zmienia swoje oblicze jak staje się mokro. Na asfalcie nadal nie ma z nią problemów, chociaż trzeba uważać w zakrętach, zwłaszcza mocnych przy większych prędkościach. O jeździe w terenie przy słabszych umiejętnościach można zapomnieć, nawet najmniejsze błoto staje się problemem. Oczywiście trochę przesadzam po prostu trzeba być bardziej czujnym i nie zasuwać zbyt agresywnie. Co do SmartSamów, użytkowałem 2 sezony temu przez około 2-3 wiosenne miesiące (myślę, że zrobiłem na nich jakieś 700-800km). Już nie pamiętam, ale chyba były zdjęte z nowego roweru i mi przekazane. Był to starszy model ze środkowymi klockami w kształcie rombu, nowe są prostokątne i znacznie wyższe. Szerokość 2.1 wersja drutowa, dość szybko się ich pozbyłem gdyż nie sprawdziły się u mnie. Na asfalcie były gorsze od DFów ale nie jakoś drastycznie. Trochę głośniejsze i zapewne stawiające większy opór, ale nie było to dla mnie tak ważne. Niestety znikały w oczach jak wszystkie Schwalbe z którymi miałem wtedy do czynienia. Być może zmienili już mieszankę ale była ona tragiczna. W terenie pomimo znacznie agresywniejszego "bieżnika" nie jeździła wcale lepiej. Na mokrym, mógłbym napisać dokładnie to samo co dla DFów. I to tyle ode mnie. Pozdrawiam!
  2. Niestety nie mam żadnych sensownych zdjęć hamulców. Przeszukam swoje archiwa może coś znajdę z trasy, wyścigu czy jakoś przypadkowo strzelone. Zrobię zdjęcia jak hamulce wyglądają w chwili obecnej zdjęte z roweru. Na dniach postaram się napisać tez coś o klockach na których jeździłem i postaram się wkleić zdjęcia.
  3. Witam serdecznie. Chciałbym przedstawić swoje wrażenia po prawie rocznym użytkowaniu hamulców Hygia Usagi. Hamulce zostały zakupione w bardzo atrakcyjnej cenie, kompletne z tarczami i białymi przewodami. Po jakimś czasie zakupiłem do nich olej (motocyklowy wyścigowy o wyższej temperaturze wrzenia) oraz zestaw serwisowy (od polskiego dystrybutora). Dodam jeszcze, że to moje pierwsze hamulce tarczowe, także miały posłużyć mi jako poligon doświadczalny. Pierwsze wrażenie to na pewno niska waga i wrażenie delikatności. Hamulce zostały założone prosto z pudła z tarczami 160mm. Przy montowaniu pojawił się problem z przednim hamulcem a właściwie adapterem. Po przykręceniu go do amortyzatora (FOX) tarcza delikatnie tarła. Postanowiłem tak wszystko zostawić bo nie było możliwości zrobienia czegokolwiek. Po jakimś czasie tarcie ustąpiło. Hamulce bardzo ładnie się prezentowały, do białej ramy, białe hamulce pasowały idealnie. Pora ruszyć w drogę. Klamka wydaje się delikatna i taka jest w rzeczywistości. Nie mówię, że się wygina, ale miałem wrażenie, że po dociśnięciu "na maksa" jeszcze trochę "płynie". Hamulce posiadają jeszcze dwie możliwości regulacji, a mianowicie odległość klamki od chwytów czerwonym pokrętłem i moment docisku imbusem. Pierwsza jazda była typowo zapoznawcza, musiałem wyczuć hamulce, które początkowo praktycznie nie działały. Pierwsza jazda w deszcz i tylny hamulec dotarł się momentalnie. Przedniemu zajęło to znacznie więcej czasu. Po dotarciu hamulce działały tak jak się spodziewałem. Na początku miękkie, potem zdecydowanie twardnieją aż do całkowitej blokady. To się chyba nazywa modulacja, i jak dla mnie to idealne rozwiązanie zwłaszcza jak trzeba śmigać zimą po śniegu czy błocie. Klamka spokojnie da się obsługiwać jednym palcem, jak jest potrzeba dociśnięcia jeszcze mocniej można położyć drugiego palca. Mieści się bez problemu nawet w zimowych rękawicach. Hamulce sprawowały się wyśmienicie do momentu przyjścia pierwszych mrozów. Działanie przedniego hamulca nie zmieniło się drastycznie, delikatnie zmiękł. Gorzej z tylnym. Miękł coraz bardziej, aż przy temperaturach niższych od zera nie działał, brakowało miejsca na mocniejsze dociśnięcie klamki. Rozwiązaniem okazał się regulowany imbusem moment docisku. Po prostu skraca lub wydłuża on komorę w której porusza się tłok. Pojawił się kolejny problem. Jeżdżę rowerem do pracy. W domu stoi on w garażu gdzie temperatura jest niewiele wyższa od tej na zewnątrz. Ale w pracy trzymam rower w pomieszczeniu w którym znajdują się rury ciepłownicze i wielokrotnie zimą temperatura przekraczała 25 stopni. Hamulec sobie z tym nie radził. Kolejne dni to jazda do pracy i codzienna zabawa w kręcenie imbusem. Niestety hamulce przez całą noc wystawione na działanie niskiej temperatury miękły, żeby po pobycie w pracy całkowicie zesztywnieć. Bardziej to tyczyło tylnego, przedni dawał radę. Wydaje mi się, że problemem jest długi i elastyczny (niska masa) przewód tylnego hamulca, ilość zebranego w nim oleju skutecznie wpływa na pracę systemu. Do tego duże wahania temperatury (były dni że na powietrzu -18 a w pomieszczeniu +30). Postanowiłem zmienić olej. Czytając wcześniej opinie o hamulcach nabyłem specjalny olej motocyklowy przeznaczony do wyścigów o lepszych parametrach cieplnych. Sama wymiana oleju wg instrukcji banalna. Jednak nie wszystko poszło sprawnie. Aby włożyć końcówkę w zacisk i klamkę, trzeba odkręcić minimalistyczne śrubki. Z tą przy klamce nie było problemów. Ta druga wystawiona na działanie syfu z dróg nie chciała puścić. Po kombinacjach z różnymi płynami udało się ją odkręcić. Po tym problemie wymiana przebiegła jak w instrukcji. Pierwsza jazda po wymianie była obiecująca. Korzystając z dodatniej temperatury i chwilowego niedoboru śniegu wybrałem się do lasu. Hamulce przed jazdą były idealnie pode mnie wyregulowane. Dwa szybsze zjazdy zaczęły usztywniać klamki (temp na dworze jakieś 0-3 stopnie)choć może byłem przewrażliwiony. Sytuacja się poprawiła, znalazłem takie ustawienie tłoka, że zarówno rano jak i po południu nie trzeba było niczym kręcić. Co prawda po pracy hamulce początkowo były twarde i szybko łapały, ale kilka minut na mrozie załatwiało sprawę. Komfortowo dojeździłem do wiosny. Gdy temperatury wzrosły problem przestał się pojawiać i wystarczyła standardowa regulacja po wymianie klocków czy oleju. Wymiana klocków. To osobny temat. Generalnie Hygia korzysta z rozwiązań Shimano. Klocki będące w komplecie przejeździły całą zimę. Na wiosnę złożyłem drugi komplet kół, zamówiłem u polskiego dystrybutora tarcze 180mm i adaptery. 180tki trafiły na przód, z tyłu 160 jeżdżone całą zimę. Postanowiłem wszystko to połączyć, zmienić płyn i klocki. Pojawił się ponownie problem z odkręceniem śrub przy zaciskach do zlania oleju, który udało się rozwiązać. Ale patent z wymianą klocków mnie zaskoczył. Bolec blokujący, trzymany jest w zacisku przez najmniejszą śrubkę jaką w życiu w rowerze widziałem. Musiałem kupić specjalny imbus bo w żadnym komplecie takiego nie miałem. Niestety imbus kupiłem za dobry. Oczywiście przy próbie odkręcenia zapieczonej zimowym syfem śrubki ukręciłem ją. Telefon do dystrybutora i odpowiedź - Rozkręć zacisk! I się udało wymienić klocki. Oczywiście kolejna wymiana oleju. Z drugim zaciskiem nie było tego problemu. Cieszyłem się dobrą pracą hamulca do czerwca, gdzie w trakcie przejażdżki po lesie miałem wydawałoby się lekką wywrotkę. Niestety. Przy sporej prędkości wchodząc w zakręt wpadłem w koleinę, zarzuciło mną i wpadłem prawym bokiem w krzaki. Niby nic się nie stało, ale przewód przedniego hamulca wypadł jak się mi początkowo wydawało z zacisku. Nie bawiłem się w skręcanie wszystkiego w terenie tylko pojechałem do domu. Okazało się, że przewód został wyrwany z zacisku, nie wiem jak to możliwe ale normalnie zerwało gwint z częścią zacisku tak, że niemożliwe stało się wkręcenie przewodu. Z pomocą przyszedł polski dystrybutor szybko dostarczając mi nowy zacisk. Wszystko złożyłem, napełniłem olejem, przejechałem kilka km i odstawiłem do jesieni sporadycznie wybierając się na przejażdżki z rodziną. W trakcie takiej jednej z jazd, wpadłem w jakąś kałużę. Niestety zawierała w sobie jakiś tłusty syf. Czyszczenie tarcz, przednie klocki wyciągnięte, odtłuszczone i założone - żyleta. Tylne klocki trzeba wyciągać rozkręcając zacisk jak wyżej już wspominałem. Już się do tego przyzwyczaiłem. Ale tu niespodzianka. Śrubki tym razem nie puściły, nie puściły do dzisiaj. Tak się zakończyła moje przygoda z tymi hamulcami i ten krótki test. Podsumowując, zrobiłem na hamulcach jakieś 5,5k km nie oszczędzając ich w żadnych warunkach. Pomimo drobnych problemów działały wyśmienicie i generalnie jestem zadowolony. Zebrałem sporo doświadczeń, zarówno od strony użytkowej jak i serwisowej. Czyli same plusy pomimo tego wszystkiego co napisałem? Otóż nie, uważam, że osoby które niezbyt często czyszczą swój rower i potrzebują śmigać w niskich temperaturach powinny ten hamulec omijać z daleka. Jest zbyt delikatny na naszą zimę i zwyczajne traktowanie. Może ktoś napisać, że powinienem częściej czyścić rower, rozkręcać, smarować itp ale uwierzcie mi, po całym dniu w pracy, po godzinnym powrocie w ciemnościach w drogowym syfie, albo leśnym sniegu jakoś człowiek nie ma ochoty poświęcać kolejnych minut na rozkręcanie wszystkiego. Komu polecam te hamulce? Wszystkim ścigantom. Hamulce są bardzo lekkie, mają szeroki zakres regulacji i dobrze działają. Dodatkowo można je kupić w dwóch kolorach zacisków i klamek a także w kilku kolorach przewodów. Można je dopasować do barw klubowych lub koloru roweru. Przyszłą wiosną, sprawny hamulec trafi do roweru żony Pozdrawiam i proszę o pytania. Uprzedzam, że nie mam zdjęć zacisku z którego wyrwało przewód. Próbowałem go reanimować i zniszczyłem doszczętnie. Posiadam jednak jeszcze jeden zacisk z zatartymi śrubami, który zakupiłem za grosze na jakiejś aukcji. Zimą się nim pobawię i jeśli uda się go uruchomić to być może na wiosnę założę Hygie do swojego roweru ponownie.
  4. MCT

    [opony] Kenda Komodo

    Obiecane zdjęcia: Opona tył: Opona przód: Kilka słów wyjaśnienia, przez pierwsze ok. 3 tysiące przebiegu opony były zmieniane miejscami (przód/tył) co jakieś 500km.
  5. MCT

    [opony] Kenda Komodo

    Zapomniałem napisać o zużyciu, jeśli mnie obliczenia nie mylą to przejechałem na nich około 5,5-6 tysięcy kilometrów w ciągu 3 sezonów. Z tego około 60% w terenie. Ale muszę zaznaczyć, że w ciągu pierwszych 3 tysięcy przebiegu teren stanowił ponad 80%. Początkowo miałem wrażenie, że ścierają się dość szybko jednak to było tylko wrażenie. Po prostu guma straciła swój kolor "nowości" (nie wiem dokładnie jak to określić). W tym sezonie opona jeżdżona głównie po asfalcie i zużycie postępuje szybciej. Wydaje mi się, że przez ostatnie tysiąc kilometrów starła się bardziej niż przed poprzednie. Nadal bieżnik jest cały, co prawda środkowe klocki złapały już zaokrąglenia i widać znaczne zużycie ale w terenie nadal działa jak nowa. Postaram się wykonać wieczorem zdjęcia i jutro je przedstawić.
  6. MCT

    [opony] Kenda Komodo

    Witam! Test zapoczątkowany już dawno, ale postanowiłem dorzucić trochę od siebie na temat tych opon. Mam je od początku sezonu 2008 w tym czasie zaliczyły kilka maratonów (w tym Trophy), kilka wyścigów XC i kilka tysięcy kilometrów spokojniejszych przejażdżek. To na początek. A teraz konkrety. Opony dotarły do mnie w paczce, nie posiadały żadnego pudełka jak choćby Schwalbe, po prostu opasane gumką dwie gumy. Z wyglądu normalne, ładny boczny napis z nazwą, rozmiarem, ciśnieniem i systemem zabezpieczającym gumy. Dodatkowo na obwodzie opony rozmiar, zakres używanych cisnień i rotacja. Wszystkie wystarczające informację. Niestety nie mam wagi, ale oponki są bardzo lekkie, kewlar w miejsce stali zdecydowanie obniża masę. Założenie opony na obręcz dziecinnie łatwe. Opona ładnie się prezentuje, klocki wyraźnie wystające o nieregularnej wysokości. Napompowane do 45 i 60psi. Teraz jazda. Pierwsze wrażenia pozytywne. Opory toczenia na asfalcie trochę mniejsze niż się spodziewałem. Hałasuję standardowo jak każda terenówka na twardym. W zakrętach trzyma się pewnie, choć trzeba mieć świadomość, że to terenowa opona i nie warto szaleć na asfalcie. Wjazd w teren i tutaj zaskoczenie, piach (suchy - kopny) potrafi ją bardzo spowolnić. Stabilność nie jest najlepsza, zakręcanie praktycznie niemożliwe. No ale po piasku pojawiają się leśne ścieżki i tutaj opona pokazuję na co ją stać. Trzymanie zadanego toru idealne, żadnych uślizgów w zakrętach, niepewności czy myszkowania. Jedzie się jak po szynach. Kolejne zaskoczenie to łachy piachu w lesie, po pierwszych doświadczeniach miałem lekkie obawy, jednak opona ponownie mnie zaskoczyła, jeśli piasek jest wilgotny, lub jest stosunkowo zbity opona trzyma sie bardzo dobrze. Najczęściej w lasach taki typ piasku spotkamy. Przyszła pora na deszcz, błoto i glinę. Tutaj super, opona sprawuje się wyśmienicie, oczywiście w błocie czy na glinie trochę myszkuje i potrafi sprawdzić umiejętności kierującego, ale oczyszczanie z błota perfekcyjne. Kolejna sprawa to korzenie i kamienie. Tutaj mam mieszane uczucia. Śmiga świetnie, ale potrafi czasami "spaść" z przeszkody. Podsumowując, świetna opona w teren. Deszcz, błoto jej nie straszne podobnie jak przeszkody terenowe występujące w naszych lasach. Trzeba mieć świadomośc jej drobnych ograniczeń i wtedy nie spotka nas żadna niemiła niespodzianka. Pozdrawiam!
  7. Minęło koleje pół roku w mojej szufladzie znalazła się nowa lampka o czym zaraz napiszę. Zaczynam od stareńkiej: SDB-4W Najstarsza lampka nadal pracuje. Nie posiada już zastosowania rowerowego ale nadal jest wykorzystywana do innych celów w tym wieczornych/nocnych spacerów, biegania czy szeroko pojętej "mechaniki". Zużycie plastiku jakby zatrzymało się, przez ostatni okres, rys, szlifów, dziurek nie przybyło. Młodsza lampka służy jako dawca części o czym dalej. DIF-1W Lampka padła. Pisałem już w poprzednim teście, że pojawił się problem z uszczelnieniem. To ją wykończyło. Ale nie uprzedzając faktów, lampka zaczęła mieć problemy ze stykaniem. Pisałem już o tym poprzednio jednak w kontekście szczelności. Wyrobił się przedni gwint powodując luzy wewnątrz lampki. Poradziłem z nim sobie wkładając do środka maleńką sprężynkę. Lampka dostała drugie życie, które zakończyło się niestety w pierwszym tygodniu lata. Wystartowałem w nocnym wyścigu Red Bull Kwiat Paproci. Przed wyścigiem załadowałem świeży zestaw baterii i niestety gdzieś posiałem sprężynkę. Zastąpiłem ją kawałkiem gumy do żucia. Lampka wspólnie z Tikką zapewniła mi komfortowe ściganie. Niestety to były jej ostatnie chwile. Dwa dni po wyścigu próbowałem zaświecić lampką przy aucie i... nic. Rozebrałem ją i... nic. Wymiana baterii nie pomogła. Spiąłem diodę z zasilaniem bezpośrednio kablami i świeci. Tak więc problem pojawił się w koszyku z bateriami w której jest element sterujący. Niestety nie udało mi się naprawić. Lampka wytrzymała 3 sezony świecenia. Oceniam ja jednak pozytywnie, żeby tylko miała lepsze mocowanie. W chwili obecnej pożeniłem diodę z tej lampki z obudową SDB-4W, co prawda testów w naturze nie przeprowadziłem, ale mam nadzieję, że niedługo tak zrobię i przedstawię na tym forum. MLF-1W Nowe dziecko w mojej szufladzie. Zakupiona dosłownie przed miesiącem. Wygląda jak DIF-1W w lepszej bo aluminiowej obudowie. Zasilanie to samo, mocowanie to samo, dioda chyba też ta sama, wygląda że lustro jest inne. W praktyce mam wrażenie, że promień światła jest zdecydowanie lepszy tzn lepiej ukształtowany, choć zasięg jest podobny. Producent zasługuje na moje najwyższe słowa uznania jeśli chodzi o wykonanie, nie mam żadnych zastrzeżeń. Porządna aluminiowa obudowa, odkręcany tył, uszczelniony. Wszystko dobrze spasowane. Przycisk dobrze i pewnie działający. I jest zgrzyt. To samo mocowanie co w DIF-1W. Miałem mieszane uczucia. Jednak okazało się, że lampka dobrze pasuje i pewnie się zatrzaskuje z niemrawym "klik". Być może trafiłem na niedorobiony model DIF-1W? W każdym bądź razie testy ruszyły, po miesiącu jazdy nic się nie wydarzyło, pewnie skończę test w marcu. Pozdrawiam!
  8. Minął rok od mojego poprzedniego postu dotyczącego lampek. Rok to sporo czasu więc, można coś więcej powiedzieć o lampkach. Pierwsza z brzegu: SDB-4W Jak pisałem ponad rok temu mam takie dwie. Po kolejnym sezonie mogę napisać, że nowsza padła i najprawdopodobniej skończy jako zabawka dla dziecka, ewentualnie jako dawca części. Przestała świecić jedna z diód, druga już pada. Poza tym przeźroczysty plastik stracił swoja przeźroczystość. Co ciekawe, lampka była zdecydowanie rzadziej używana niż swoja starsza poprzedniczka, która o dziwo działa nadal bez większych problemów. Nawet kilka ulew, które mnie spotkały w ostatnim roku poważnie jej nie zaszkodziło. Oczywiście przestawała działać lub się blokowała, ale nadal trwa na posterunku. Niedawno byłem w sklepie w którym znalazłem tego typu lampki i mam wrażenie, że nowa świeżo wyciągnięta z pudełka (taki przeźroczysty plastik) była jeszcze gorzej wykonana niż używana przeze mnie. Spasowanie było tragiczne, ale najgorsze były nieopiłowanie krawędzie i bardzo widoczne ślady po automacie wtryskowym. Podsumowując ten test nie polecam. Pomimo, że najstarsza lampka przeżyła już 5 sezon to im nowszy model (rocznik) tym gorzej z wykonaniem. DIF-1W Intensywne użytkowanie dało się lampce we znaki. Co prawda nadal świeci i bez problemu pracuje, jednak widać nadgryzienie zębem czasu. Pierwsza sprawa to mocowanie do sanek. Od początku był z nim problem o czym pisałem. Teraz to już czysta loteria, nigdy nie mam pewności czy lampka jest zablokowana, co jest dość frustrujące. Druga sprawa to gwint z przodu służący do otwierania lampki. Wyrobił się. Co prawda nie jestem w stanie tego wyczuć, ale porządna ulewa to zweryfikowała. Niestety lampka padła w czasie oberwania chmury. Potem jeszcze raz, i jeszcze raz... Co prawda potem delikatnie posmarowałem krawędź silikonem i problem zniknął, ale jednak jest to zużycie. No i kolejny problem to przednia szybka. Zarysowania, na szczęście nie matowieje dzięki temu po poddaniu małemu liftingowi polegającym na zeszlifowaniu powierzchni papierem ściernym (bardzo drobny wodny zacząłem od 400 skończyłem na 2000) i polakierowaniu Sidoluxem wygląda i świeci jak nowa. Jednak lampa posiada duży plus, odporność na upadki. Przez niepewne mocowanie lampka kilka razy traciła kontakt z rowerem lądując zarówno na asfalcie jak i w błocie, śniegu czy wodzie. I nic się nie stało. Kilka drobnych rys na obudowie ale działa. Trwałość oceniam bardzo dobrze. Petzl Tikka XP Przez rok nic się nie zmieniło. Co tylko dobrze o niej świadczy. Pozdrawiam!
  9. Witam! Chciałem przedstawić swój test przedniego oświetlenia rowerowego, które użytkuję od pewnego czasu (od 3 do 1 sezonu). W skład mojej baterii oświetlenia wchodzi czołówka Petzl Tikka XP i lampki na kierownice Mactronic DIF-1W, FL-06 i dwie SDB-4W. Wszystkie są lampkami diodowymi. Na wstępie napiszę, że jednostką miary w moim teście jest jeden dzień co w praktyce wynosi 1h10min-1h30minut ciągłego świecenia. Nie używam lampek w trybie pulsacyjnym. Generalnie używam do zasilania akumulatorów firmy Sanyo o pojemnościach 2100-2700mAh dla formatu AA i 850-1000mAh dla formatu AAA. SDB-4W W pierwszej kolejności wezmę na tapetę najstarszą w mojej kolekcji lampkę SDB-4W. Jest to tanie oświetlenie, do 35pln. Lampka posiada 4 diody, zasilana jest z 4 paluszków, posiada dwa tryby świecenia ciągły, i pulsacyjny, i wg producenta świeci do 150h. Posiadam dwie takie lampki, czarną i srebrną. Jedną w tym roku zacznie 4 sezon, druga 2. Jakość wykonania lampek jest słaba. Plastik z jakiego są wykonane jest przeciętny, krawędzie są ostre a w niektórych miejscach widać nadlewki plastiku, zwłaszcza po otwarciu obudowy. Mocowanie jest przystosowane poprzez dodatkowe gumki do każdego rodzaju kierownicy, wykonane jest z podobnie kiepskiego rodzaju plastiku. Samo połączenie lampki z mocowaniem jest dobre. Przy wkładaniu lampki słychać dość głośne „klik”. Lampka trzyma się mocno i pewnie. W toku użytkowania nie zdarzyło mi się dobrze zamocowanej lampki zgubić. Dostęp do baterii jest słabo rozwiązany. Trzeba odkręcić znajdująca się pod spodem obudowy długą, cienką śrubę. Po tej czynności lampka rozpada się na dwie połówki ujawniając nam koszyk z bateriami. Nie widać żadnych specjalnych uszczelnień co może nie nastrajać zbyt dobrze do jazdy w deszczu. W toku użytkowania, mogę napisać, że drobny, mały deszcze nie przeszkadza lampce. Jednak większa ulewa, nie mówiąc już o oberwaniu chmury powoduje „zawieszenie” lampki. Jeśli jechaliśmy z włączoną lampka w czasie ulewy, to bez rozebrania jej nie da się wyłączyć, jeśli mieliśmy ją wyłączoną to się nam włączy. Niestety wychodzi brak uszczelnień. Co do samej jasności świecenia, jakości tegoż i zasięgu. No cóż, 10 metrów to chyba maksimum. Snop światła jest dość szeroki i w miarę jasny. Jadąc w zupełnych ciemnościach można być zadowolonym. Jednak gdy jedziemy ciemną ulicą w ruchu samochodowym, reflektory lamp na tyle skutecznie oszukują nasze oczy, że promienia lampki po prostu nie widzimy. Długość świecenia z wykorzystaniem akumulatorów 2100-2500mAh spokojnie wystarczała mi na tydzień dojazdów do pracy. Wykorzystanie mocy baterii wygląda w ten sposób, że lampka przez krótki czas (1 dzień) świeci bardzo mocno i jasno, potem spada do niższego poziomu natężenia (3-4 dni) jednak zupełnie wystarczającego po czym drastycznie spada (30min-1h). I na koniec porównanie dwóch lampek jednego producenta kupionych w odstępie 2 lat. Niestety, nowsza lampka jest jeszcze gorzej wykonana. Przeźroczysty klosz, w nowszej lampce wygląda zdecydowanie gorzej niż używany w starej, przez co jakość światła jest słabsza. Plusy: tania, łatwość obsługi nawet w grubych zimowych rękawicach, akceptowalny poziom świecenia, dobry zatrzask Minusy: wykonanie, dostęp do baterii, słaba odporność na deszcz Podsumowując: dość dobra, tania lampka pozwalająca na spokojną jazdę w zupełnych ciemnościach FL-06 Druga lampka to model FL-06. Podobnie jak poprzedniczka lampka należy do tanich do 35pln. Posiada 6 diód, zasilana jest z trzech baterii AAA (cienkie paluszki). Posiada dwa tryby świecenia i wg producenta może mrugać do 150h. Zakupiłem ją 3 lata temu jako uzupełnienie SDB-4W. Woziłem ją jakieś dwa tygodnie. Mogę napisać tylko tyle, że jest ona tragiczna pod każdym względem. Jakoś zastosowanych plastików podobna do poprzedniczki. Jednak już wykonanie i spasowanie jest tragiczne. W tej lampce wszystko jest do d… . Mocowanie do kierownicy na zatrzask tragiczne, po dwóch przypięciach (dwa różne rowery) pojawiły się olbrzymie luzy, które uniemożliwiały poprawne zamocowanie . Samo mocowanie lampki też woła o pomstę do nieba. Właściwie to nigdy nie wiedziałem czy lampka się trzyma czy nie. To wszystko powodowało, że nawet najmniejsza dziura na drodze potrafiła zmienić położenie lampki lub jej wypadnięcie z mocowania. Przycisk w moim egzemplarzu po pierwszej wymianie baterii przestał stykać. Gwint po kolejnych trzech przestał trzymać. Co do jakości świecenia, czasie jego trwania to się nie wypowiem, gdyż lampka nigdy nie dojechała do całkowitych ciemności bez awarii. Plusy: brak Minusy: wszystko inne… Podsumowując: szkoda pisać… DIF-1W Trzecia z testowanych lampek DIF-1W, zakupiona ponad rok temu. Cena coś koło 50pln. Trochę zrażony poprzedniczką bałem się o ten produkt. Jednak wizyta w sklepie rozwiała moje wątpliwości. Ale po kolei: lampka ma jedna mocna diodę, zasilana jest z 4 cienkich paluszków AAA i wg producenta w trybie migającym do 100h. Jakość plastików może nie rzuca na kolana, ale jest dobra, wykonanie to duży skok jakościowy w porównaniu z poprzedniczkami. Wszystko dobrze do siebie pasuje, pojawiła się gumka przy łączeniu i gumowe pokrycie przycisku. Mocowanie do kierownicy na śrubę, łatwo dopasować i dobrze trzyma. Saneczki podobne do tych w SDB, lampka pewnie się trzyma, jednak jest tutaj mały minus, Ciężko wyczuć, zwłaszcza w terenie czy lampka się zatrzasnęła. Zdarzyło mi się jadąc późną jesienią zgubić ją na trasie. Uszczelnienie zdaje egzamin. Parę razy zaliczyłem oberwanie chmury i lampka pracowała bez problemów. Snop światła jest dość wąski, zasięg skuteczny około 15-18 metrów, nie daje się zgubić przy oślepianiu przez auta. Długość świecenia to podobnie jak SDB około tygodnia jazdy do pracy. Po przeszło roku użytkowania widać zużycie, jednak wszystkie mocowania, uszczelnienia nadal działają. Plusy: wykonanie, dostęp do baterii, dobra odporność na deszcz, łatwość obsługi Minusy: mocowanie do sanek Podsumowując: Dobra, w miarę tania lampka o wąskim promieniu światła Petzl Tikka XP Ostatnia w teście czołówka firmy Petzl model Tikka XP. Produkt dość drogi bo kosztuje ponad 150pln. W porównaniu z poprzedniczkami to Mercedes. Jakość plastików, wykonanie, praktycznie wszystko jest idealne. Lampka jest intensywnie używana, oprócz roweru do biegania, do pracy przy aucie, w garażu, nocą przy małym dziecku itp. Posiada jedną mocną diodę, a zasilana jest z trzech cienkich paluszków AAA. Lampka ma trzy tryby świecenia plus tryb wzmocnienia (boost). Posiada specjalnie wyprofilowany „daszek”, który zabezpiecza przed oślepieniem właściciela i przesłonkę do oświetlenia krótkiego zasięgu. Plusem jest wskaźnik zużycia baterii. Wg producenta świeci do 120h. W praktyce spisuje się świetnie, promień światła wąski (bez przesłony) do 15-18metrów. Można regulować kąt nachylenia już założonej lampki. Posiada uszczelnienia, duży deszcz jej niegroźny. Na komplecie baterii działa około tygodnia. Na razie nie widać zużycia oprócz zębów mojej córki. Plusy: jakość materiałów i wykonanie, tryby świecenia, odporność na deszcz, łatwość obsługi, wskaźnik baterii Minusy: cena Podsumowując: super czołówka praktycznie bez wad Na zakończenie, niektórzy mogą się zdenerwować czytając o lampkach o zasięgu 15-18 metrów które oceniam bardzo pozytywnie. Jednak biorąc pod uwagę wielkość lampek i ich cenę myślę, że są dobrą alternatywą jeśli kogoś nie stać na kompleksowe, wielolampowe, akumulatorowe rozwiązania za kilka setek pln. Jeśli ktoś jeździ w ciemnościach sporadycznie, tak jak ja 2-3 miesiące w roku po mniej niż 1,5h chyba nie musi wydawać majątku na oświetlenie.
  10. MCT

    [kolo]ACE18, CNSpoke, SRAM7

    W tej chwili kółko ma przejechane jakieś 2000km. Żadnych problemów, nie wymagało przez ten czas centrowania, kręci się idealnie pomimo nie najlepszych warunków pogodowych. Po obręczy widać już przebieg, rysy, przetarcia, no i ślady po klockach. Ogólnie jestem zadowolony z zestawu, który złożyłem.
  11. MCT

    [Sztyca] Promax Carbon

    Użytkowałem taką sztycę do ostatniej soboty. Na 20km maratonu usłyszałem trzask i było po wszystkim. Sztyca pękła tuż przy zacisku. Miała ponad 2 lata, pomimo niewielkiego przebiegu (około 2000km) była ostro katowana.
  12. Witam! Tym testem chcę zachęcić również do dyskusji na temat tych opon. Trochę to ryzykowne przedsięwzięcie bo wiele osób je użytkuje i zdanie na ich temat może każdy mieć inne. Zatem zaczynamy! Opony zakupione w czerwcu 2007. Waga podana przez sprzedającego około 470g. Komplet na tył i przód używany z normalnymi nie lightowymi dętkami (Schwalbe, Kenda a nawet Dębica). Do dnia dzisiejszego zrobiłem na nich około 400km, niewiele ale pewne wnioski już mogę wysnuć. Startowałem na nich w trzech maratonach. Asfaltu widziały tyle co nic, myślę że jakieś 90% dystansu przejechanych na nich to teren. Do plusów można zaliczyć wagę i niskie opory toczenia, śmiga się na nich ja na slickach. Na ubitym gruncie, czy to szutr, czy leśne ścieżki są diablo szybkie i bardzo dobrze trzymają . Nie udało mi się ich przebić. Teraz minusy, prowadzenie na wilgotnym/mokrym gruncie. Prawdopodobnie to co na sucho jest wielką zaletą na mokrym staje się wadą,a mianowicie niskie klocki. Przyczepność drastycznie spada, utrzymanie kierunku w zakręcie jest kłopotliwe, lubi się śliznąć by za chwilę złapać przyczepność i znowu odpuścić. Zaliczyłem dzięki niej kilka niespodziewanych upadków. Również podjeżdżanie pod strome wilgotne odcinki jest problematyczne. Nie mówię, że się nie da, ale można się zdziwić jak niespodziewanie koło zabuksuje. Poza tym szybko się ścierają. Przednia opona nosi już ślady użytkowania (przejechane jakiś 100km mniej od tylnej) a tylna ma widoczne zjechane klocki. Podsumowując: świetna opona na suche, ubite a co za tym idzie szybkie trasy. Dla takich warunków została stworzona, w nich czuję się najlepiej i na takie ją polecam. Odradzam ostrą jazdę (zawody) na tej oponie gdy jest mocno wilgotno. To na razie tyle. Czekam na opinie innych użytkowników.
  13. MCT

    [kolo]ACE18, CNSpoke, SRAM7

    Witam w wątku ponownie. Korzystając z chwili wolnego czasu sfotografowałem nowopowstałe koło oraz udało mi się je zamontować do nowego roweru. Uzbroiłem je w dość starą dętke produkcji Dębicy oraz oponę Escape Pro. Niestety nie mam już dostępu do wagi, ale wydaje mi się, że cały zestaw jest w miarę lekki. Na kilku załączonych zdjęciach przedstawiam też stare koło. Jak widać wyposażone ono było w piastę Shimano HB-RM40, o której nie mogę złego słowa powiedzieć i planuję zbudowac na niej na początku przyszłego roku kolejne rezerwowe koło. Sama piasta ma 11 lat co prawda poważnie użytkowana była przez ostatnie 3 co nie zmienia faktu, że nadal pracuje bez zastrzeżeń. Trzeba ją tylko regularnie serwisować. Szprychy i obręcz niestety no-name. Podobnie jak piasta wytrzymały ponad 10 lat. Z ciekawostek, obręcz przez ostatnie 3 lata nie była centrowana. Jedno ze zdjęć ukazuje boczną ściankę obręczy, nie oddaje jej rzeczywistego stanu, który był główną przyczyna jej wymiany. Niestety po tylu latach porobiły się rowki, dość duże ubytki aluminium, mocniejsze hamulce w połączeniu z klockami mocno ją zniszczyły przez co skuteczność mocno spadła. Jedno ze zdjęć przedstawia klocki Jagwire, po przejechaniu około 1,5kkm. Na końcu przedstawiam koło zamontowane już w rowerze przygotowanym do sezonu jesiennego. Kolejna porcja wrażeń po pierwszych jazdach.
  14. Witam! Chciałbym rozpocząć temat testu kół, które na dniach złożyłem. Rozwijając temat, obręcz to AlexRims ACE-18 32 otwory, wg danych które udało mi się znaleźć waga od 449-470g, czarna anodyzowana, kapslowana, trzy komorowa z paskiem zużycia i obrabianymi boczkami CNC. Odczucia subiektywne, w miarę dobrze wykonana, choćby w porównaniu z Ritcheyami COMP które posiadam znacznie lepsze, chociaż wyczuwalny jest skok w miejscu łączenia. Ogólne wrażenia bardzo pozytywne. Cena około 60pln. Jako szprychy wybrałem produkt CNSpoke, zachwalany przez sprzedawce w sklepie. Dokładnie nie potrafie określić jaki to model, niestety nie zapisałem, ale czarne anodyzowane, standardowe, nie cieniowane. Cena za komplet około 30pln. I teraz piasta. Wybrałem używaną, zakupioną poprzez serwis aukcyjny za 26pln (z kosztami przesyłki) SRAM 7. Piasta została przeze mnie wyczyszczona, nie znalazłem śladów zużycia i nasmarowana. Mówiąc szczerze kręciła się opornie. Chociaż porównywalnie do ostatnio przez mnie czyszczonych piast Shimano. Zestaw taki został wybrany aby zastąpić używane przeze mnie w tej chwili kółko, w którym obręcz jest tak skatowana, że trzeba naprawdę sporej siły w rękach, żeby zahamować. Koło zostało zaplecione na 3 krzyże, zaplatanie przebiegło bez większych problemów. Całe koło prezentuje się całkiem efektownie. Postaram się w najbliższym czasie zamieścić zdjęcia. Udało mi się dotrzeć do wagi, dzieki czemu mogę podać, że w takiej konfiguracji waży, bez zacisków 870g. Wydaję mi się, że za około 120pln udało mi się uzyskać całkiem dobre koło, jednak to zweryfikuje użytkowanie. Jak tylko zostanie zaopatrzone w oponę i dętkę, i w końcu trafi do roweru poinformuję jak się sprawuje a nastęnie będę informował co się z nim dzieje w trakcie dalszej eksploatacji. Pozdrawiam!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...