Skocz do zawartości

Ranking

  1. Sobek82

    Sobek82

    Użytkownik


    • Punkty

      17

    • Liczba zawartości

      7 320


  2. itr

    itr

    Użytkownik


    • Punkty

      16

    • Liczba zawartości

      4 283


  3. Sansei6

    Sansei6

    Użytkownik


    • Punkty

      12

    • Liczba zawartości

      4 518


  4. Marinbiker

    Marinbiker

    Użytkownik


    • Punkty

      10

    • Liczba zawartości

      258


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 13.01.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Trzeba zrobić podforum geriatryczne zanim zapomnimy, że trzeba to zrobić: forumGEROrowerowe.org z racji innych kanałów i formuł kontaktôw ludzi młodszych, nasz kontakt tutaj powoli staje się uzdrowiskowy, a profile reklam zamiast rynien dachowych, płukanek silnika, i kształtnych damskich bluzek zmienią się w baner : „pobyt balneologiczny w Ciechocinku” 😀 czas powiesić rower na kołku napisać podział majątku i ostatnią wolę, i zalać owsiankę alby namiękła. Bo jutro też jest szary i gnuśny kolejny dzień, i broń Cie panie myśleć o nakorbianiu, sudoku można poczytać, wyprasować koszulę białą i czarne buty wypastować na błysk, zestaw do łodzi Charona musi być gotowy. Z optymizmem - udanej nocy życzę i snu, nie pijcie bo trzy razy wstaniecie , ave! 🙃😜😛
    9 punktów
  2. Wpadł mi pomysł po wpisie @itr od razu wyjąłem rysik i zobrazowałem pewien koncept z podwójnym dnem. 😉 Pozdrow'er 😘
    7 punktów
  3. Bo w mieście jest paskudnie, ale na szlaku to już inna bajka
    7 punktów
  4. @Sobek82: co to ma być, dla Twoich potrzeb i stanu garażu wieczne pudełko musiałby wyglądać jak piramida. Jak to było…”Niech żona po mojej śmierci nie sprzeda rowerów za tyle, ile mówiłem jej, że są warte” 🤡
    6 punktów
  5. Uczepiliśmy się tego roweru jak rzep psiego ogona, jest tyle rodzajów aktywności, można rower powiesić na ścianie i robić co tylko się chce, biegać, skakać, muchy łapać. Autor wspomniał że poszedł w Więc nie siedzi na doopie. Rzeźba przy rowerach też swoje zabiera a lubię to często bardzej niż samą jazdę, mieszkanie na wsi, ma też swoje ciemne strony, gdzie się nie obejrzysz jest coś do zrobienia na wczoraj. Dzieci, koty, psy, kury i pomaganie wszystkim wkoło potrafi sporo czasu zabrać Lubię posiedzieć wieczorkiem przy HBO Disney'u czy Netfliksie, moja biblioteka growa też pęka w szwach, Steam, Ubisoft, Blizzard, Epic, Xbox. Kiedyś się grało godzinami do rana. Rower był ze mną od 6 roku życia do 20 roku, później zmiana stylu życia na zabawowy wyeliminowała go do 33 roku egzystencji. Za sprawą utraty prawka na 8 mc-y za dwa ciemne żubry, rower wrócił do łask, od zera, biorąc pierwszy lepszy sprawny ze stodoły po dziadku, dojeżdżałem nim codziennie do Bani 5km remontując lokal bo Szczecin odpadał, trochę zmądrzałem i nabrałem pokory. Zimą zapragnąłem mieć rower MTB i tak złożyłem pierwszy jednoślad Peak29er. Było fajnie dopóki się dzieci nie pojawiły😉 teraz jest fajnie ale dzięki posiadanym na pewien nieokreślony okres, pociechom. Nie wiem po co to w ogóle piszę ale w przerwie cięcia desek na pile do palenia w piecu, odpaliłem PC 😘 Pozdrow'er
    6 punktów
  6. Dorzucę kilka słów... Zgadzam się z @kazafaza. Autor podzielił się bardzo osobistą refleksją a niektórzy zapędzili się i traktują ją jako biadolenie i narzekanie wciąż młodego człowieka zamiast podzielić się własnymi doświadczeniami, na czym polega "luźna rozmowa" i o co pytał Autor tematu. Mam 59 lat i wiem, że życie potrafi przewartościować wiele spraw, które uznawaliśmy za priorytetowe. Ile jesteśmy w stanie poświęcić dla realizowania swoich przyjemności? Czy może to być rodzina, którą pozbawiamy czasu spędzonego razem za chwilę radochy z przejażdżki rowerem? To przemyślenie naszło mnie czytając Wasze posty. Jak większość jeżdżę od dziecka. Świadomie od dwóch lat. Rower stał się dla mnie terapią na własne słabości... Starzejący się muzyk rockowy ma wiele pokus, kiedy zapada decyzja o rozstaniu z zespołem. Jestem bezdzietnym rozwodnikiem, więc instytucja żony nie miała wpływu na moje wybory. Nagle jedyną rozrywką stało się tv, browary i fajki. Sadło rosło wprost proporcjonalnie do opróżnianych puszek. W końcówce pandemii coś niedobrego zakomunikował mój organizm, co spowodowało radykalną zmianę i złapanie się deski ratunku jaką była rama mojego starego stalowego MTB z lat 90-tych. Nie spożywam już jakieś 6 lat a fajki rzuciłem właśnie z dniem poważnego zasłabnięcia. Okazało się, że swoboda i luz istnieją także w przepaści, w którą zmierzałem... Od tamtej pory kupiłem używanego crossa Unibike i gravela Marina Four Corners, na którym w zeszłym sezonie zrobiłem 4,5k km, jeśli wierzyć komootowi i przejechałem pierwszą w życiu setkę. Nie spinam się, nie trenuję ani nie ścigam z wiatrem. Ważne jest, że się ruszam, że tv i browary zamieniły się w piękne widoki i cudowne zmęczenie. Jeśli pogoda jest zła to czas poświęcam na dłubanie przy rowerach, natomiast jeśli nie pada, to staram się jeździć jak najwięcej, choćby godzinę, czy dwie, bo jest to dla mnie swoista terapia i czerpanie ogromnej przyjemności z wysypu endorfin. Taka jest moja motywacja. "Rower jest wielce ok, rower to jest świat" (L. Janerka)
    6 punktów
  7. Jak ktoś jest weteranem to raczej to przerabiał. Tylko sportowcy zawodowi układają życie pod sport, reszta upycha sport tam jest czas i chęć. Poza tym każdy łapie jakąś zajawkę i trwa to jakiś czas a potem zmiana na coś innego lub trwa z różną intensywnością. Ja jako weteran też to przechodziłem. Jako kawaler piłka nożna kiedy się dało, jak założyłem rodzinę to sport całkowicie zniknął z mojego życia. Fakt mogłem wygospodarować trochę czasu ale wolałem zająć się dziećmi i niestety więcej czasu przeznaczyć na pracę aby godnie żyć. Po paru latach posuchy starałem się wracać do sportu i pamiętam jak dziś jak zagrałem w piłkę i ponaciągałem sobie mięśnie. Trwało to trochę zanim odbudowałem jako taką formę. Piłka nożna, chodzenia po górach i siłownia. Czasu przeznaczałem coraz wiecej, bo coraz więcej miałem go do rozdysponowania, dzieci podrosły, dom wybudowałem, zacząłem myśleć aby trzymać formę. Raz troche wiecej jednego sportu raz innego. Potrafiłem przez 2 lata skupić się tylko na siłowni albo tyllko na piłce. Potem zmieniłem pracę i szukałem jakiejś innej aktywności bo dostęp do poprzednich byl utrudniony. I tak oto wymyśliłem sobie rower, było to 6 lat temu. Na początku tylko dla samych aktywności po pracy, dla zdrowia ale niestety zapał sportowy pozostał i szybko przerodziło się to we współzawodnictwo. Coraz to nowe rowery, treniningi, rekordy itp. Teraz rower ewaluował i dodatkowo zainteresowałem się bikepackingiem. Także, pokrótce opisałem moją sytuację. Nie każdy z nas ma taki luksus, że może pozwolić sobie na to na co ma ochotę i przeznaczyć tyle czasu ile by chciał. Wg mnie jest to normalne. Są etapy w życiu, że są inne priorytety. Poza tym u nikogo forma nie wzrasta nieustannie. Nawet jak trenujesz cały rok to są przecież okresy gdy celowo forma jest stłumiona aby eksplodowała wtedy kiedy chcesz. A nawet jak trenujesz jak dzik to moze okazać się, że kolega który dopiero co zaczyna ten sam sport co ty uprawiasz od 20 lat , szybko ciebie dogodni albo i przegodni bo ma do tego warunki genetyczne. Tak już jest i trzeba to akceprtować bo inaczej będziesz w depresji. Zaraz startuje na zwifcie w Pucharze Polski i wiem, ze 400 zawodników skończy przede mną ale ja jadę dla zdrowia, pasji i trochę dla współzawodnictwa. Nie łam się, ustal sobie priorytety i bądź konsekwentny.
    5 punktów
  8. Zaraz nam kolega z filmowym nikiem na M podrzuci film instruktażowy z you tuba... ale tak już bez żartów, kiedy byłem nastolatkiem rejestrowałem na pewnym podwórku menela, z całym aromatem upadku C2h5OH, mieszkańca leżącego pod drzwiami klatki czy w piwnicy.. stary grzyb, myślał mózg mój młody... losów, które pana tego w ten stan wprowadziły nie znam, ale to się nazywa życie. 10 czy 15 lat temu pod panem pokazuje się coś jakby Jaguar czy inna stalówka, potem jakieś alu dziś to już regularny trening, jakieś konkretne rowery, świeży wzrok, wycieniowana łydka.... cuda się zdarzają....
    4 punkty
  9. Trochę nam się zrobiła "leżanka u psychologa" 😁 ale to dobrze: szczerość cechuje odważnych a Forum realizuje misję jak (tfu..) TVP😉. Czasem, dzięki jednemu zdaniu kogoś bardziej doświadczonego, jakaś klapka w głowie potrafi się przestawić.
    4 punkty
  10. 4 punkty
  11. Ja z niczego nie musiałem "wybrnywać". Ponad pół wieku na karku, zawsze jeździłem, jeżdżę i będę jeździł bo mi się to nie znudziło, wręcz przeciwnie, się rozkręcam. A dom jest, piesio chwilowo przerwa, ale znów będzie, jest żona, 2 dzieci, praca i szczerze mówiąc to nie wiem o czym wy piszecie? A żonie kupiłem elektryka i zaczęliśmy proste traski szutrowe i boczno asfaltowe tak do 1000m up i 50km razem jeździć, ona je--bajk, ja analog i też fajnie.
    4 punkty
  12. To ja się jeszcze wypowiem zanim wątek się wyczerpie. Swego czasu też wcześniej jeździłem większość tras jakie pokonywałem zaczynałem w miejscu zamieszkania. W pewnym momencie zaczeły nudzić mnie te same trasu. Jakoś nie specjalnie lubie jeździć specjalnie samochodem z rowerem [ale czasami się zdarza] w nowe miejsca. U mnie pomogło to, że zmieniłem rower na inny z lazaro przeszedłem na przerobionego przezemnie "grawela" później złożyłem mtb. I te same trasy za każdym razem inaczej pokonywałem. Zresztą nie mieszkam tak jak kiedyś centrum miasta tylko na jego obrzeżach i żeby pojechać w las czy też zrobić jakąś fajną trasę asfaltem wystarczy mi odjechać kawałek od domu. Największym problemem obecnie jest brak czasu mam dwójkę dzieci [6 i4,5 lat]. I tak jak @kazafaza napisał jak mam wolną chwilę to wolę wyjść na rower niż przy nim grzebać [btw przerzutka dalej w pudełku niezamontowana ]. Jak robię coś przy rowerze przed domem, wtedy dzieciaki są ze mną. Oczywiście wszystkie takie prace z "pomocnikami" trwają o wiele dłużej, ponieważ trzeba ich pilnować. żeby nic mo nie rozwalili i za bardzo nie namieszali mi w moich częściach i narzędziach. Ogólnie czasami nawet zamiast wyjść na rower sam to jadę z nimi. Mam przyczepkę rowerową do, której jeszcze mieszczą się oprócz dzieciaków ich rowery. Więc nie ma problemu żeby nawet gdzieś dalej pojechać z nimi. Żona nigdy nie robiła mi żadnych problemów, że wychodzę pojeździć lub, że spotykam się gdzieś ze znajomymi więc pod tym względem mam luz. Na początku jak się dzieci urodziły to bardzo mało jeździłem bo było dużo przy nich do robienia i sporo chorowały więc nawet nie było czasu za bardzo na rower i może też dzięki temu żaden kryzys mnie nie dosięgnął. Jeśli autor ma możliwość to niech spróbuje jazdy na innym rodzaju roweru [szosa, mtb, ful, cookolwiek] wtedy spojrzy na trasy, po których jeździ z innej perspektywy. Zawsze można przejść na singla wtedy też inaczej się jeździ.
    3 punkty
  13. Gdybym wykluczył ze swoich jazd w ciągu całego roku takie wyjścia na godzinę czy dwie, to wiele by tego nie zostało i mógłbym to policzyć dosłownie na palcach dwóch rąk. Podobnie gdybym nie jeździł po zmroku. Prawie 100 % moich jazd w okresie jesień - zima to jazdy nocne (czasem nawet po 22:00). Tylko latem i późną wiosną zażyję na rowerze trochę słońca, choć nawet na urlopie niektóre jazdy kończyłem po zmroku. Ostatnio dużo pracowałem na nocnych zmianach (przez ostatnie trzy miesiące to łącznie będzie prawie pół setki), no ale i tak zanim wstaniesz to o tej porze roku już prawie ciemno (śpię "na raz", po pracy), więc wyjazd na rower i tak wypadał po ciemku. Za to w lecie to akurat nocne zmiany najlepiej mi się łączą z rowerem i mam wtedy najlepszą formę. Jak mam pierwsze zmiany to śpię po 3-4 godziny i mocy nie ma, a jak drugie to wolę odespać te pierwsze i przed pracą nie jestem w stanie się skupić na jeździe (bo mało czasu zostaje) i jestem pod presją. Więc czasem wyskoczę na godzinkę przed północą. I takie to życie. Grafik znam zwykle jedynie na dwa dni do przodu (tylko przed weekendem na trzy-cztery). W zasadzie do mogę powiedzieć: "Carpe diem". Co mi się uda wyrwać, to moje, a jakiekolwiek długoterminowe plany treningowe to tylko mrzonki. Ostatni tydzień jestem na urlopie (właściwie zdrowotnym, bo po wizycie na SOR wolałem wykorzystać zaległy i mieć trochę wolności, niż być na L4 i pod kontrolą, że tego nie wolno czy tamtego i płaszczyć się przed lekarzami, że mi się zwolnienie należy), i akurat trafił się śnieg i mróz nawet - 18 st.C. Ale i tak za chwilę wychodzę na godzinkę, a trzy wcześniejsze wyjazdy to było tylko 45 min - 65 min (bo palce u rąk i stóp jednak mi szybko marzną).
    3 punkty
  14. Na rowerze jeżdżę całe życie, ale dopiero od niedawna rower poznaję na nowo. U mnie rower głównie był podstawowym środkiem transportu i w sumie nadal nim jest, ale od kiedy kupiłem sobie "Gryzonia" to poznaje na nowo czym jest jazda dla przyjemności. Nie patrzę na dystanse, nie patrzę kiedy dojadę do celu, same pokonywanie dystansu po nowo nieodkrytych trasach jest wystarczające. Jedynie czego mi trochę brakuje, to to że nie mam z kim jeździć ale z drugiej strony solowa jazda też mi aż tak nie przeszkadza, a czasem na trasie poznaje się fajnych ludzi.
    3 punkty
  15. Tak w ogóle to muszę was przeprosić, skłamałem z tym żubrem, pojechałem przed chwilą busem dla śladu węglowego po piwo do Dino, oczywiście na dziś i jutro, prócz tego cztery kilo porcji rosołowej ponieważ mamy siedem psów w boksach i pięć na chacie, puszki psie, banany, mleko, kabanosy, chlebek i ryż długoziarnisty. Na półce stało To piwo, było to Dębowe Mocne. Dwa dębowe, zacząłem koło pierwszej po południu, stawiając komin, byłem już na etapie czwartego metra, cały miał mieć ich czternaście, pod wieczór podjechałem na pierogi do babci i tak straciłem prawo. Obiecuję że jutro wyciągnę Gienka na spacer do lasu bo już mnie ciągnie od kilku tygodni, w sumie złożyłem go do zlotu dla kolegi a we własnej osobie jeszcze nie miałem okazji. A to przecież mix deorki z cues'em, barankiem, klamkami i heblami mech. shimano Pozdrow'er😘
    2 punkty
  16. Jak widać: "Żubr ratuje sytuację" 😉 I mam jeszcze jeden, własny slogan: "Żubr uczy pokory"
    2 punkty
  17. To, że rama jest karbonowa nie oznacza, że jest lekka
    2 punkty
  18. Ale chyba generalnie do tego to zmierza, że z biegiem czasu te Tatry to już jednak rzadziej - bo wiek, bo obowiązki i trzeba to chyba zaakceptować. Pewnie że można się spiąć i rozpisać sobie każdy dzień, tak żeby mieć czas na intensywny trening - tylko ilu z nas ma taką motywację? A może warto zarazić dzieciaka rowerem, kupić namiot i zacząć nową przygodę, może już nie w Tatrach ale też fajną?
    2 punkty
  19. @gyrill składaj dirtówkę i leć na najbliższy skatepark/pumptrack - serio, szkoda czasu na pisanie, podziękujesz mi później !!!11111jeden A jak już filozujemy - wiele mądrych słów tu padło, wiele wartych rozważenia, ale też wiele smutnych. Panowie, jeżeli Partnerka neguje Wasze potrzeby i nie potraficie w życiu codziennym wygospodarować czasu dla siebie i swojego hobby, to to jest temat na terapię. Wiadomo, każdy tu pisał o żonie kolegi, nie o swojej mimo wszystko, temat do przemyślenia, bo takie rzeczy trzeba sobie przepracować w związku, a im szybciej tym lepiej. Są lata lepsze i gorsze, (sam mam za sobą dwa gorsze). Z fullem byłem w górach szalone trzy razy w całym 2023 (a w góry mam 1h15 samochodem), coroczny wypad bikepackingowy zakończył się po pierwszej dobie spektakularną klęską, ochoty na milionową rundę po tym samym lesie też nie było, więc postanowiłem temu zaradzić i powstała nowa zajaweczka - dirtówka, mały rower, do fikania po mieście/skateparku/pumptracku. Nie dość, że trening ogólnorozwojowy, to dochodzi element uczenia się nowych rzeczy, a całość jestem w stanie zmieścić w 1,5h - żałuję, że zwlekałem z tym tyle lat! I jedynie fakt, że ziomeczki na skateparku zwracają się do Ciebie "proszę pana" nieco uwiera w żebra, ale to mały problem Wiadomo, nie każdego to kręci, ale dążę do czego innego - nic dziwnego, że po 10 latach jeżdżenia w ten sam sposób zapał nieco maleje. Trzeba sobie stawiać wyzwania rowerowe, próbować czegoś nowego. Jeśli jazda okołoekstremalna Cię nie kręci, to może spakuj klamoty i jedź rowerkiem przenocować w lesie? Albo zrób sobie terenowe ostre koło bez hamulców? Rozumiesz, dołóż coś emocjonującego do oklepanego wychodzenia na rower Sama zmiana roweru na inny, ale służący do tego samego to może być za mało.
    2 punkty
  20. Raczysz Pan żartować - chyba prędzej sprężynek pod QR ludzie szukali PS wiem, że niektórzy nie rozkręcają szpilki całkowicie
    2 punkty
  21. @Sobek82 już wrzucił na poprzedniej stronie, więcej nie da rady bo żona, prokurator, bractwo różańcowe i klops gotowy A najlepiej temat ogarnął @100lar3k poświęcając majsterkowy czas na dłubanie, ale za to jeździ na frankenbajku 👍
    2 punkty
  22. Bo stawik w parku jeszcze zamarznięty
    2 punkty
  23. Dawno po czterdziestce, czwórka dzieci, pies (i królik, wąż, żółw, patyczaki, rybki ale na szczęście nie spacerujące), dom, ogród, etat…jeżdżę może 10% tego co kiedyś ale i tak załapałem się na foty Sobka. Zmontowałem sobie kilka retro rowerów, bez biegów, w głupiej konfiguracji i badam nieznane. Skoro nie mam czasu na ulubione traile przez cały dzień to szukam jakiegokolwiek zamiennika. Godzina na sztywnym singlu z 41c po mokrych liściach sprawia, że jestem turbo-zgrzany. Wyjazd z dzieckami też daje frajdę choć zostawia pewien niedosyt, dam im jeszcze kilka lat zanim ich zrzucę z Rychleb ale na razie szukam innych pozytywów (pierwsze wheelie, stoppie, przejazd po wymagającej linii itp.). Występowałem w lokalnej podstawówce przed czwartoklasistami jako mechanik i trener przed egzaminem na kartę rowerową. Błyszczące gały dzieciaków jak ogarnęły przerzutki to złoto! Pracuję (jeszcze) z rowerami, więc w pracy też się karnę parę minut. Miałem podobne rozterki co AT na początku kariery rodzicielskiej, ale należy zdać sobie sprawę z ciągłego progresu życia, regresu sprawności ze względu na wiek…nikt nie będzie szaleć jak student w wieku emerytalnym, więc trzeba zaakceptować i zaadoptować się do nowej sytuacji bez zbytnich emocji. Im jestem starszy tym mniej śpię, polubiłem nocne rajdy już jakiś czas temu - ulubione trasy nocą żrą inaczej, polecam! Dobrze tez kilka osób napisało - daj sobie zatęsknić do roweru. A zima to chyba najgorszy czas na takie rozterki. Dajcie se na luz do Marzanny i powinno być lepiej. Kilka dni, tygodni, miesięcy bez dwóch kółek sprawią, że wrócisz z nową weną na bajka. A jak nie to po co się oszukiwać, nie wszystko trwa wiecznie, jak się odpuściło i nie wróciło to tak miało być, et voila! I poślijcie dzieci do szkoły z internatem jak nadal czasu mało 🤡
    2 punkty
  24. 2 punkty
  25. Las Vegas albo Las Palmas - zawsze je mylę.
    2 punkty
  26. Czasami zadziwia mnie jaki złom rowerowy ludzie próbują sprzedać za jakie pieniądze.
    1 punkt
  27. rama z karbonu doskonale układa się w urnie chyba porzucę stal :()
    1 punkt
  28. tak jezioro we Włoszech.. ale foto z wyprawy do Chorwacji - między innymi przez Włochy. (filmik w sygnaturze)
    1 punkt
  29. Pierwszą kupiłem w styczniu 2022. Nowy nabytek (niekoniecznie chińczyk) miał zająć miejsce piasty dartmoor czyli formuli. Problemem był miękki bębenek który nie lubił się z napędem mocnego elektryka a zamiennik kosztował ponad 200 pln. Wybór padł na koozera, chyba 490. Wymóg to piasta która miała mieć 36 dziur i wysokie jednakowe kołnierze żeby z dużym prawdopodobieństwem dało się przepleść koło bez wymiany szprych. Pierwsza sztuka miała problem z uszczelką bębenka w miejscu styku z korpusem- tarcie które ciągnęło piastę. Mała korekta wielkości uszczelki i problem rozwiązany. Dużym plusem koozerow jest cena bębenka, okolice 100pln. Piasta ma ciężkie życie bo musi uciągnąć duży moment obrotowy, co źle wpływa na bebechy. Koozer nr 1 bujał się u mnie kilka miesięcy, na bębenku były mniejsze wżery niż na formuli. Kolejny koozer był czerwony pod 135 mm, kolejny 142/12 148/12 i ostatni również 148/12. Ten na łożyskach ceramicznych, jednak były one przypadkowo wybrane tylko dlatego że ta 390tka nie jest oferowana na zwykłych łożyskach. W sumie na wszystkich zrobiłem ok 12-14 tysięcy km, dokładnie nie wiem. Żadna nie została uszkodzona, w żadnej nie padła oś, mimo że takie opinie są. Łożyska bębenka są takie se, w pierwszej i ostatniej zaczęły "tykać " po 2 miesiącach ale w pierwszej problem się nie pogłębił a w druga ma za mało najeżdżone żeby coś powiedzieć. Łożyska są standardowe i , przynajmniej dla mnie, tak samo "padające" jak w dowolnej innej piaście. Mam też jedną sztukę przednią ale jej ocena niewiele mówi- awaryjność przednich piast jest gólnie o wiele mniejsza. Pierwsza sztuka ma dość luźno siedzące endcapy ale po zamontowaniu koła nie jest to odczuwalne w żaden sposób. Ostatnią kupiłem dlatego że podobał mi się kolor. Just found this amazing item on AliExpress. Check it out! £49.98 | Koozer XM390 Boost Ceramic Special Edition Rear MTB Bicycle Hub 32H CR-MO Steel Axle 5x141 QR 12x148mm HG XD MS 10 11 12s THRU https://a.aliexpress.com/_EubeuDn To tyle.
    1 punkt
  30. "Pani domu" dobrze radzi, w sumie napisałem to samo tylko bardzie chaotycznie 😎
    1 punkt
  31. O to to. Chociaż samotną włóczęgę w ciszy od czasu do czasu cenię sobie najbardziej Wrzucaj, też popatrzymy 🤣 A serio - bardzo fajnie napisałeś 👍Człowiek coraz starszy, kondycja może już nie ta ale wiek ma też pewne zalety: 1) człowiek zaczyna dbać o siebie, zaczyna sobie to dobre zdrowie cenić; 2) doceniamy czas, jakże mi szkoda ludzi, którzy ziewając opowiadają jakieś bzdety z Netfliksa; 3) chyba lepiej organizujemy sobie ten czas, planując jakieś treningi, przejażdżki, wyprawy; 4) kasa, chyba wszyscy możemy sobie pozwolić na więcej niż kiedy byliśmy tylko piękni i młodzi... 5) .... Mnie póki co rower wciąż jara, chociaż po powrocie z kilkudniowych sakw chyba za każdym razem odczuwałem zniechęcenie do roweru, przesyt. Może po części też dlatego, że nie mogłem się zmusić do kręcenia po ciągle tych samych trasach, po których jeżdżę w tygodniu, po pracy. W jakiś sposób problem ten rozwiązał zakup MTB - na nowo odkryłem najbliższą okolicę. Tym rowerem nie zdążyłem się znudzić, chociaż kurzy się w garażu, bo teraz wkręciłem się w trenażer Mamy bardzo fajne hobby, 100x lepiej wydać pieniądze na rower niż na telewizor, a jak ktoś ma przesyt - jak to już wielu przede mną wskazało - najlepszą przyprawą jest głód Edyta: Można się bawić w sport, ścigać, trenować. Można skakać po górach, można uprawiać turystykę rowerową, łącząc biwakowanie z jazdą na rowerze. I spotyka/poznaje się kupę fajnych ludzi. Na naszej (mojej i żony) pierwszej wyprawie rowerowej (a wkręciliśmy się w rowery w drugiej połowie życia, chociaż wcześniej, jak każdy - jeździliśmy w dzieciństwie) spotkaliśmy czterech szalonych, młodych Australijczyków, którzy przemierzali pędem Europę, spotkaliśmy parę starszych od nas Nowozelandczyków, którzy też przemierzali Europę ale dostojnie, z wielką patelnią i namiotem czy wreszcie - dwóch Chińczyków, którzy zgubili drogę w Czechach
    1 punkt
  32. Jeździłem Revoltem, cały sezon. Niby okej, ale Bianchi oferuje więcej np. GRX i w moim mniemaniu lepiej się na nim czuję.
    1 punkt
  33. 2023 to już chyba trzeba by zamknąć 😜
    1 punkt
  34. Ale jezioro we Włoszech 🧐 Jeżdżę nad nim codziennie. Wirtualnie 🤣
    1 punkt
  35. Bo zimny zachód słońca (-15*)
    1 punkt
  36. 1 punkt
  37. A tak zupełnie na poważnie to rower czasem jest przyjemnością, a czasem nie…. lepiej pożądać i nie móc , niż móc i nie pożądać :)))) Przynajmniej w kwestii roweru
    1 punkt
  38. A co mają powiedzieć dziewczyny? Facet zwany mełżem o intelekcie żaby gra nocami w strzelanki, , dwójka ssaków w pampersach, pasożytów, jeszcze pies albo kot , siostra z bliźniakami, i teściowa hegemon o uroku elektrowozu… i taka dziewczyna dzieci i męża ogarnie, wysprząta ugotuje wysuszy włosy zrobi pracę zdalną, napisze siostrze rozdział doktoratu, a nie przepraszam między 5:30 a 6:30 zanim dzieci wstaną skoczy na szosę żeby potrenować… i … nie narzeka :))) Na marginesie pro- i rekreacji : z jazdy na rowerku tak jak z przytulania do misia czasem się wyrasta… i trzeba się z tym pogodzić. Wróci chęć na rower- wrócimy ma rower, nie ma co się zadręczać. 😛 do przytulania do misia jednak nigdy nie wróciłem, o choroba , co będzie z rowerem … hmmm
    1 punkt
  39. Ciekaw jestem co na zadany temat znajdzie na " jutubie" @marvelo ? @Mentos ksiądz to zaj...sta fucha. Po kolędzie kupujesz wypasioną pinkę dogmę i jeszcze zostaje na C- klasę. Można ru....ć wszystko co na plebanię wpadnie. W salonach zniżki dla tej profesji....Żyć nie umierać. aaaa.... Zapomniałem dodać - jedyna robota co się legalnie pije.
    1 punkt
  40. Bardziej uogólniałem obytych singlach niż kierowałem to do ciebie 😀. tu chyba najbardziej pasuje przysłowie …. Jak sobie pościelesz tak się wyśpisz . Czyli można mieć Żonkę , dzieci mieć dużo czasu i nie narzekać , ( tak jak ja 😉) można nie mieć Żony i dzieci i być szczęśliwym tak jak Ty 👍💪😀.
    1 punkt
  41. Kupiłem, nie działa 😂 @gyrill trochę jak bym o sobie czytał, ale odbity w lustrze. Zacząłem jeździć 3 lata temu, gdy dzieciaki były jeszcze w przedszkolu i z każdym rokiem robię większy przebieg. Nie trać nadziei ✌️
    1 punkt
  42. Dobra, też coś dorzucę, lat mam 44, jeździłem na rowerze będąc w szkole średniej (MTB), następnie życie potoczyło się tak, a nie inaczej i miałem prawie 15 lat przerwy, może nawet więcej. Udało mi się ustatkować, mam żonę, dwóch dorastających synów, jeden 15 a drugi 18. Jakieś 6 lat temu postanowiłem sobie kupić rower, kupiłem jakiś trecking za 60€, z takim średnim osprzętem, doprowadziłem go całkiem tanim kosztem do użyteczności, pojeździłem na nim, i znowu "to" poczułem. Jednak mając pod nosem górki i wszystkie z tym związane atrakcje stwierdziłem, że jednak asfalt i szutry to nie dla mnie, wróciłem do MTB, pierwsze MTB po latch to był Rockrider, ten podstawowy model za jakieś 300€. Dał mi masę frajdy i stwierdziłem, że to znowu we mnie żyje. Od tamtego czasu przeszedłem jakieś 4 rowery, różne geometrie, osprzęt, jednak jak dziś wyskoczyłem na szlak, po imprezie, to znowu poczułem się szczęśliwy Wiec czasem trzeba sobie zrobić przerwę. (Ten pierwszy rower za 60€ sprzedałem na 250€, to dało mi budżet na pierwsze MTB )
    1 punkt
  43. Dobra, to ja podam spojrzenie na temat z drugiej strony i absolutnie nie wkładam kija w mrowisko. Ot, jak ja to widzę. 40 lat, brak siwych włosów, wiele spełnionych marzeń, czuję się na 25-30, robię co chcę. Może wolnego czasu nie mam w dużej ilości, bo sporo pracuję ale za to robię to co lubię. W moim przedziale wiekowym większość osób to niestety narzekacze (na życie), ponadto praktycznie nie da się z nimi spotkać. Każdy ma miliard spraw na głowie, z reguły związanych z rodziną. Na rowerze części nie chce się już jeździć a jeśli nawet, to w wydaniu, którego ja nie lubię. Jeśli już się spotkamy, to nie ma o czym rozmawiać. Bo nawijka o tym, że ktoś jest stary (kiedy nie jest), narzekanie na drugą połówkę, brak czasu czy przedstawianie siebie jako kogoś, kim się nie jest to słabe tematy. Moja recepta jest bardzo prosta i zakłada 3 główne aspekty: 1. Żadnych dzieci. Szczerze mówiąc od dawnych lat zastanawiałem się po co ograniczać sobie życie na własne życzenie 2. Brak żony i związanych z tym zobowiązań. Niejako podpisanie cyrografu w zamian za nic - też jakoś do mnie nie trafia 3. Znalezienie sobie pracy, którą się naprawdę lubi i w której nie czujesz, że dokładasz do interesu Aktualnie - w wieku 40 lat - jak chcę gdzieś wyjść, to wychodzę. Nie mam wstrętu do swojej pasji - rowerów. Nie musiałem kupić rodzinnej fury tylko taką, jaką zawsze chciałem mieć (i moja Dziewczyna także). Nie muszę chodzić na rodzinne obiady i opowiadać co u - dajmy na to - Jacusia w szkole i kiedy drugie dziecko do kompletu. Szczerze mówiąc z natury jestem pesymistą, a jednak mając czterdziechę patrzę sobie z uśmiechem w przyszłość i mówię "hej, przygodo!" 😉 Co ciekawe bardzo podobny temat był ostatnio na jdnej z facebookowych grup, której jestem członkiem. Z grubsza napisałem to samo, co tutaj i kilka osób odpowiedziało mi, że za późno na super rady. Także mam nadzieję, że tym wpisem uratuję kogoś od narzekania na +/- półmetku życia 🙂
    1 punkt
  44. Brak checi to straszna sila i trudna do zwalczenia,pare razy przegralem ale nie zamierzam poddawac sie,mimo ze rozne wymowki i usprawiedliwienia aby przestac wciaz sie rodza.
    1 punkt
  45. Zaczne od tego ze od paru miesiecy mam 70 lat.Jezdze od dziecka z rozna intensywnoscia.Z doswiadczenia moge powiedziec ze forme mozna poprawic w kazdym wieku ,chociaz jest to coraz trudniejsze i wymaga trudu i znoju.W wieku 50-53 bylem na pewno w lepszej formie niz w przedziale 40-45.Badz optymista 37 lat to jeszcze wiek sportowy.Przepraszam za brak polskich znakow ale taki mam komputer.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Dodaj nową pozycję...