Nowa jak nowa, po prostu dzisiaj po raz pierwszy wybrałem się na rowerze do Kazimierza Górniczego. "Wiater wiał", więc do wypadu podszedłem „z pewną taką nieśmiałością", jednak na dąbrowską Pogorię nie miałem ochoty. Trasa do Kazimierza wiodąca drogami publicznymi to straszna nuda - w większości płaski asfalt. Tuż przed Kazimierzem (jadąc od Dąbrowy / Strzemieszyc) wpada się w las, lecz wciąż na asfalcie.
Po kolejnym kilometrze wyłania się pierwszy zjazd do lasu - skorzystałem z niego czym prędzej. Jako że w kazimierskim ośrodku wypoczynkowym są stawy, w dodatku obfitujące w ryby, jest to świetna miejscówka dla rybaków. Można więc podjechać samochodem, pośmigać na rowerze i później chwycić wędkę (w dowolnej kolejności). Miejsc parkingowych nie brakuje. Mnie jednak tak rozbudowana opcja nie interesowała - przybyłem tu po to, aby poszaleć na rowerze. Jazda w lesie, w którym mieści się park, daje ogromną przyjemność.
Gdy na niebie świeci słonko, w parku zasuwa wiele rodzin, jednak ludzie poruszają się na bardzo ograniczonym terytorium (o czym kilka słów napiszę poniżej), natomiast rowerzyści mogą zapuścić się dalej i zasuwać w beztłocznych okolicznościach.
Dlaczego, oprócz ryb, warto odwiedzić to miejsce? Ano dlatego, że w parku znajduje się mini-zoo. Nie jest to wprawdzie konkurencja dla chorzowskiego obiektu, bo znaleźć można raptem kilka wybiegów (sponsorowanych przez miasto Sosnowiec, z tego co wiem), ale zwierzęta są dosłownie na wyciągnięcie ręki i można je karmić. Znaleźć tu można strusie, kangury, lamy, egzotyczne ptactwo rosołowe, sarenki, kozice itp. Niektóre tak cuchną, że smród stanowi atrakcję samą w sobie, niemal wartość dodaną, hehe. Dla dzieciaków jest to zatem raj na ziemi. W sezonie pełno tu stoisk z balonikami, lodami, watą cukrową i innymi smakołykami, można też wychylić browar w knajpie. Jest i plac zabaw. Często organizowane są festyny, gra muzyka. 20 lat temu świetnie prosperował tu otwarty basen, ale zostało po nim tylko wspomnienie. Poniżej kilka fotek wykonanych dzisiaj - z uwagi na niesprzyjającą temperaturę było umiarkowanie pusto. Polecam tę miejscówkę zarówno rowerzystom, jak i pieszym.
Jako że świat jest mały, w parku spotkałem starego kumpla, którego uwieczniłem na fotce, którą zamieszczam poniżej (akurat przy właściwym wybiegu;). Tak się złożyło, że kumpel ów jest zapalonym rowerzystą, więc... jutro ciśniemy 50 km. Pozdro, BTH!
Pojeździłem, pstryknąłem kilka fotek i wróciłem na chatę przez Zagórze, wylewając sporo potu. Człowiek pedałuje pod górkę, ale wiejący wiatr sprawia, że niemal stoi w miejscu. Jako że czuję, iż cuchnę niczym zwierz z Kazimierza, czmycham pod prysznic. Pozdrower!
Dzisiaj pękło 20 km. Stan licznika: 430 km (wiem, wiem, zaniedbałem, biorę się za kręcenie).
Mój blog zaliczył już 8 tysięcy wyświetleń! Dzię-ku-ję!!!