200 metrów w dół i ...46 km pod górę
Organizatorom tegorocznej Cięciny udało się poprowadzić bardzo ciekawą trasę zarówno pod względem widokowym jak i techniczym.Na całej długości maratonu spotkałem się z każdym rodzajem nawierzchni.Był asfalt(niewiele),kamieniste podjazdy i zjazdy,szerokie leśne ścieżki,dosyć często poprzecinane korzeniami,fragmenty trasy rowerowej,miękkie błotniste podjazdy,małe strumyki i błotniste kałuże, w których zapadałem się po osie.Jednym słowem esencja górskiego ścigania.Trasa oznakowana wzorowo,a w każdym miejscu gdzie można by mieć wątpliwości był ktoś z obsługi.Jak to na maratonach bywa początek był trudny.
Przepychanki na podjazdach,ktoś przede mną się zatrzymał stawałem i ja , za wysokie tętno,trochę szarpaniny.Trwało to gdzieś do 8 kilometra,młodzi pojechali przodem i zrobiło się luźno.
Potem walczyłem już tylko z samym sobą.Pierwszy stomy,niekończący się podjazd pod Abrahamów potem krótki zjazd do Żabnicy i w zasadzie kolejny podjazd po Abrahamów tym razem niemiłosiernie długi.Na 30 którymś kilometrze bufet,ledwo zsiadam z roweru,łapią mnie skurcze,potem jadę już spokojnie starając się nie przekraczać tętna na progu mleczanowym.Jest to trudne bo czeka mnie jeszcze końcówka podjazdu.Ostatnie 15 kilometrów jadę praktycznie sam.Ostatni stromy zjazd i asfaltem do mety.Ufff...
Maraton w Cięcinie miał swój klimat-niewielu startujących(w porównaniu z imprezami masowymi),świetna organizacja imprezy,a przede wszystkim przepiękna sceneria Beskidu Żywieckiego i ładna pogoda(zamówiona ponoć przez organizatorów).
Polecam
Piotr
Foto by : Wojtek
link do foto:http://picasaweb.google.pl/wojtexx/MARATONCIECINA2009#
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia