Sezon rozpoczęty
Tak naprawdę to pierwszy w mojej rowerowej przygodzie sezon do którego się przygotowałam. Już na jesień ubiegłego roku postawiłem sobie cele treningowe:
1.Start w co najmniej pięciu maratonach.
2.Zwiększenie średniej prędkości.
Może to nie zbyt wiele ale jak na początek wystarczy.Wystarczyła na pewno w miarę solidnie przepracowana zima.
Wzniesienia ,które w zeszłym roku na wiosnę pokonywałem z wielkim trudem i "na raty" tej wiosny nie sprawiały mi większego problemu.Zwiększyłem wytrzymałość w strefie tlenowej i trochę poprawiłem siłę.Ogólnie czułem się bardzo dobrze na rowerze i nadszedł czas na pierwsze w sezonie zawody-maraton w Zdzieszowicach
Na początku trema startowa,masy bikerów (ok. 1200),a ja w ostatniej strefie startowej czyli w olbrzymim puszystym ogonie.
Oczekiwanie...,praktycznie bez rozgrzewki i wreszcie start... pierwsze kilometry na dużych obrotach,żeby wyprzedzić jak nawięcej przed odcinkami terenowymi... jednym słowem pół godziny z tętnem na poziomie 98% HRmax.Wreszcie wpadam w las,trochę ślisko,ktoś obok zalicza glebę,jeszcze parę kilometrów i mogę jechać swoim tempem.
Trasa technicznie dosyć łatwa,dużo niezbyt długich podjazdów i szybkich zjazdów,trudno opisać-trzeba przejechać.
Po ostatnim bufecie miałem jeszcze dość siły żeby przyśpieszyć i na finiszu wyprzedzić kilku zawodników.
Maraton ukończyłem z poczuciem satysfakcji na 230 miejscu , M4/17 w czasie 02:18:16(dystans MEGA)
Chciało by się rzec mogło być lepiej,ale wiem ,że na to "lepiej" muszę po prostu solidnie popracować.
Na razie jestem pełen zapału ,a 14.06 jadę na kameralny maratonik do Węgierkiej Górki...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia