Skocz do zawartości
  • wpisów
    7
  • komentarzy
    38
  • wyświetleń
    25 909

Panie, to je dobre, kurde!


djzatorze

9 155 wyświetleń

Nareszcie mogę napisać kolejną Notatkę! Ostatni wpis był o byle czym, bo nie działo się zbyt wiele. Teraz natomiast się działo w ilości niezwykłej i potrzeba stukania w klawiaturę mierziła mnie już od dłuższego czasu.

 

Ach, marcowe słoneczne dni! B) +10°C rano, +15°C po południu, gleba jeszcze nie do końca sucha - dla mnie idealne warunki do jazdy. Sezon frirajdowy trzeba było rozpocząć od konserwacji Toru, najbliższego memu sercu i mieszkaniu. Zgarnianie gałęzi, poprawianie rozmytych wybić, wyrównywanie kolein; mało wdzięczna praca, ale konieczna, jak się chce jeździć. Moim celem frirajdowym na ten okres było zjechanie (czy raczej spadnięcie?) z takiego oto dropka. Wszyscy mi wkoło mówili, że to bardzo łatwy element, ale ja się bałem go panicznie. Nie dość że decha, nic nie wybija w górę, do tego między drzewami, ledwo tam się moja kierownica mieści :sick: Olaboga! No i ta dziura! Kawałek lotu... Ech. Żeby dodać sobie otuchy, w ramach konserwacji Toru odrobinkę poszerzyłem i podwyższyłem lądowanie z tego dropa :sweat: Przymierzałem się do niego chyba ze dwadzieścia razy, za każdym razem rezygnując, z mocnym postanowieniem "następnym razem jadę"... Ostatecznie... się udało, ale dlaczego - o tym potem!

 

Konserwacja trasy zajęła może łącznie z 5 godzin, rozłożonych bez spiny w czasie. Jeździłem na luzie po dobrze znanych atrakcjach i w ogóle... ale do czasu! Otóż nastąpiła w moim życiu pewna zmiana, wręcz punkt zwrotny :laugh: Wszystko przez to, że zmieniłem pracę!

 

Uprzedzam pytania znajomych z okolicy - już tam nie pracuję :teehee: Ale przez 2 tygodnie mojego życia byłem mechanikiem Shimano Service Center, jakkolwiek lansiarsko to brzmi :laugh: Niestety, jako wątły absolwent geoinformacji, męczyłem się tam nieco. Nie bez znaczenia była również konieczność jedzenia odgrzewanych dań z mikrofalówki - męczące przygotowywanie sobie obiadów o 7 rano, by potem jeść wszystko wymieszane z pudełka walającego się wcześniej w plecaku :yucky: Jak tu mieć siły na treningi? Były też inne powody, dla których odszedłem z tego dumnego stanowiska, ale nie będę tu o nich biadolił. Po co w ogóle o tym wszystkim mówię? Otóż drodzy państwo, w tym serwisie pracowało kilku szalenie ciekawych ludzi, dzięki którym w moim rowerowaniu coś się ruszyło.

 

Ruszyło się przez te 2 tygodnie naprawdę sporo - nowi znajomi raczyli zaprosić mnie na wspólny wypad do Międzybrodzia Żywieckiego, a konkretniej - na Żar. Głównym celem wyjazdu był start w Diverse Downhill Contest. Z wiadomych względów ja nie brałem w nim udziału, ale miałem okazję "pomacać" z bliska jak taka impreza wygląda. Okazało się, że wygląda to wstrząsająco dobrze; takie (cytuję) Święto Rowerów. Z wrażeń ogólnych, przez te parę ładnych godzin spędzonych przez 3 kolejne dni na czubku spłaszczonej góry, wjeżdżając kolejką i zjeżdżając rowerem, odczułem nowe pokłady rowerowej zajawki :D Z wrażeń pobocznych, kompletnie nie bałem się kradzieży swojego roweru. Powód prozaiczny - wartość dowolnego roweru w promieniu 100 m od mojego wehikułu wystarczyłaby na zakup 3-5 sztuk sztywniaczków takich jak mój :laugh: (foto z kolejki) Na szczęście braterska atmosfera rozwiewała moje wstydy o niedostatki sprzętowe. Dużo, dużo większy szok wzbudziły we mnie umiejętności ludków startujących w zawodach. Niektórzy po prostu tak zap***dalają po tych kamlotach, że to się w pale nie mieści. Tutaj wtrącę jedną rzecz - mówiłem że końcu przejechałem kanadowego dropa, wspomnianego w drugim akapicie. Zmotywował mnie do tego właśnie ten wyjazd. Trochę się bałem tego, co w tych górach zobaczę, przez co ćwiczyłem zjazdy nie tylko gładkim Torze "Kanada", ale też na toruńskiej "Skarpie". Jest tam parę szybkich ale i technicznych tras DH (zapraszam! :D). Nie powiem, tamtejsze kamienie trochę mnie przygotowały na Żar... ale niezupełnie.

 

Wiadomo, że na filmiku jutuba nie widać za wiele w stosunku do rzeczywistości. Przed wyjazdem do Międzybrodzia Żywieckiego obadałem trasę, jaką miałem zjeżdżać - żarski "A-Line". Trasa "DH" mogła być dla mnie zbyt dużym szokiem, poza tym nie chciałem zginąć :laugh: A-Line był jedynym słusznym wyborem. Ale wracając - nawet na filmiku dobrze pokazującym przebieg trasy, faktycznej trudności nie widać WCALE. (

z prędkością podobną do mojej - czyli wolno). Tym bardziej jak filmik nakręcił ktoś, kto umie dobrze i szybko jeździć. Trasa okazała się być stroma, z trzema odcinkami bardzo stromymi i jednym odcinkiem jezusmaria-jak-stromo. Druga rzecz - kamienie. Całe mnóstwo kamieni. Kanciaste i wystające, czasem oprócz tego luźne :sick: (fota gładszego odcinka dobrego na postój). Dzięki Bogu miałem dobrze działające hamulce. Popuszczenie ich na moment powodowało nagłe przyspieszenie do prędkości przy której nie tyle jechałem, co walczyłem o utrzymanie się na rowerze. Konsekwencja - cierpnące dłonie, które na końcu trasy zachowywały się jak dwie żeliwne obejmy na kierownicę :laugh: Trza było przez to zatrzymywać się czasem się na trasie, bywało nawet 2 razy w ciągu jednego, niespełna 5-minutowego zjazdu. Inna sprawa to stopy - brak tylnego zawieszenia w rowerze robi swoje na tych kamieniach. Co tu gadać - wytrzepało mnie solidnie :D Bardzo mi się podobało :D (Od razu uprzedzam kol. Rambolbambola, że w tym przypadku jednak wypada mieć w rowerze amortyzator; rozumiem że to trochę mało sadomaso, ale zdrowie i życie czasem są ważniejsze :D ). Po powrocie do noclegowni co wieczór grillowanie... Kiełbasa i piwo smakowały przypuszczalnie lepiej niż za komuny :thumbsup: Opuszczając Międzybrodzie i myśląc o pokonanym A-Lajnie miałem w głowie wniosek, że wszelkie trasy na Nizinie Toruńskiej to za przeproszeniem jest ciepłe g**no. Tylko o dziwo nadal miałem ochotę na nich jeździć!

 

I jeździłem! Trasy DH rodem z Torunia przestały robić na mnie jakieś duże wrażenie; nie że są łatwe, wywalam się na nich regularnie :D Ale mam już porównanie z górami, więc wszystko wydaje się łatwiejsze... Co ciekawe, zacząłem naprawdę lubić telepiące zjazdy po kamieniach i belkach (chociaż nadal uwielbiam gładkie, dirtowe hopy :thumbsup: ). Tak czy inaczej wniosek jest jeden - górskie zjazdy uczą o wiele szybciej od ich nizinnych imitacji.

 

Aktualnie jeżdżę równie często po gładkich trasach na Torze, jak i po dałnhilowych zboczach Skarpy. Ten drugi tor lubię też dlatego, że dzięki jego oficjalności i wielkości, często kręci się tam przynajmniej kilku zjazdowiczów. Śmiganie całą ekipą po ścieżkach, które sami pieczołowicie tworzymy - panie, to je dobre, kurde!

 

~kiepski.jpg

 

Jako że pora już późna, kończyć wypada tę przydługą notatkę. Bidon z myślami jeszcze nie do końca opróżniony, ale zostawię to na następny raz. Może do tego czasu trochę skiśnie i nabierze bąbelków? :laugh:

 

!

!

!*


*czy widzisz w tekście ukryte przesłanie? :>

Z pozdrem i narą,

oraz innymi młodzieżowymi słowami pożegnalnymi,

djzatorze

12 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Niech będzie pochwalona Cukinia przysmażana na maśle,

 

Monokl założyłem, z treścią się zapoznałem, tekst dobrze skiśnięty i wchodzi równie dobrze, co Mocny Full. Nacoorviam Haute Couture...

 

Zacznę od tego, co mnie od razu się rzuciło w szkiełko i oko, to jest, że bez amortyzatora się nie da. Uwierz lub nie, to w marcu roku Pańskiego 2015 wraz z Komitetem Akceptacyjnym i moim synem umiłowanym "rambolbambol juniorem" udaliśmy się w rejony Szklarskiej Poręby. Rowery pod tyłek, syn mój w fotelik i jedziemy do Smrek. Co to Smrek? To taka mała mekka wszelkiego singletracku, ewenement na skalę archidiecezji. Wyprawa wyglądała następująco:

  • żona i ja wspinamy się na jakąś górę ścieżkami rowerowymi
  • następnie ona pada ze zmęczenia a syn mój z niedoboru cyca
  • następuje demontaż fotelika z synem i zamontowanie syna w pobliżu cycujścia, tudzież jakiegoś substytutu pożywienia w postaci Gerberka
  • tata, czyli ja, pokonuje trasę pokonaną w ciągu ostatniej godziny w ciągu 2-3 minut jadąc singletrackiem równoległym do ścieżek rowerowych i unikając lotów, bo Cobia jest raczej nielotem
  • słuchając ścieżki dźwiękowej z telefonu w postaci narzekań i żali żony wspinam się ponownie w przeciągu 15-20 minut na górę
  • jedziemy dalej

I co… da się na sztywno i to z powodzeniem! Łapy i łydy na konkretnych kamlotach bolą konkretnie, ale o to chodzi. A wiesz jak łapy i plecy fajnie puchną od jazdy na sztywno w terenie? Jako orędownik sztywno jeździectwa w MTB stwierdzam, że to nie podwójne zawiechy i wielopiwoty prują po singletrackach, tylko ludzie pokręceni na rowerach. Im ktoś bardziej pokręcony, tym rower prostszy. Są dwa przeciwne bieguny jeździectwa. Jeden to okazyjny fullojazd-hipster raz w roku widujący góry i dojeżdżający dzień w dzień fullem bo bułki. Drugi to wszystkojazd-hipster łykający wszystkie trasy na czymkolwiek, bo by miało korbę i łańcuch, chociaż by to nawet taboret był. Daj takiemu na przykład Chris Akrigg’owi rower Wigry, to zobaczysz jak zniszczy motywację wszystkich downhilllerów w zasięgu widzenia. A co by było dopiero, jakby mu dać taboret z korbą?

 

W Bydgoszczy mamy trasy nie gorsze od waszej Toruńskiej Scar-PY i Kanady. Przy odrobinie wyobraźni, przyczepie kamlotów i niewielkim nakładzie pracy można by tam wyczarować twory oryginalne na skalę sołectwa. Jeden jest nawet taki zjazd, podczas którego przypominam sobie czasy dzieciństwa, „zbite butelki, ubite lufki, starte zelówki”. Zjazd przedśmiertelnej retrospekcji, pokręcony na tyle, że nawet Batman i Żółwie Nijna by rady nie dali. Ja daję radę, mimo, że Avid Elixir wrzeszczą z przerażenia a offset sztywnego widelca przyjmuje wartość ujemna. To, że nie lecę przez kierownicę na tym zjeździe, wynika tylko z faktu, że siła woli silniejsza niźli grawitacja jest.

 

PS. Niestety Batman działa tylko w Gotham a Żółwie Ninja i Chris Akrigg to podobno postacie fikcyjne!

 

Pozdrawiam,
rambolbambol

Odnośnik do komentarza

Uwierz lub nie, to w marcu roku Pańskiego 2015 wraz z Komitetem Akceptacyjnym i moim synem umiłowanym "rambolbambol juniorem" udaliśmy się w rejony Szklarskiej Poręby. Rowery pod tyłek, syn mój w fotelik i jedziemy do Smrek. Co to Smrek? To taka mała mekka wszelkiego singletracku, ewenement na skalę archidiecezji.

Czy to jest to? Dość gładko i no i tylko purtołej minuty, ale przyznam że tam też chyba bym nie zamienił amorka na gable. Chociaż nie - chętnie bym spróbował, ale pewnie wróciłbym do amortyzaturu... Nie jestem w temacie zbytnio, ale chyba tam jest dużo tras? :unsure: panie Rambol, konkretem pan rzuć, filmem czy obrazkiem :D

Odnośnik do komentarza

Z całem szacunkiem do autora filmiku z twojego linku, ale na takiej trasie w Smreku, to 3-5 latkowe pocinali na balbinkach. Tam jest ponad 100km tras o różnym poziomie trudności. Na najtrudniejszych z rzadka tylko łapiesz glebę tuż przed wyjściem z progu i kolejnym skokiem. Ciekawsze są jednak trasy w polskiej części wokół Świerardowa i Szklarskiej Poręby i jest ich o wiele, wiele więcej.

Filmików nie robiłem, bo nie opanowałem sztuki trzymania mądrofona w zębach podczas jazdy, ale kilka fotek się uchowało.

IMG_20150320_105019030.jpg
IMG_20150320_105132.jpg
IMG_20150320_120208.jpg
 

Odnośnik do komentarza

No takie sztrasy to jeszcze rozumiem, orałbym :) Jako że na zdjęciu/filmie zawsze widać tyle co nic, wnioskuję że warto się wybrać w tamte rejony, już obczajam gdzie to jest i jak tam się dostać :D Podejrzana jest trochę nonszalancja, z jaką stoi sobie Sigma na tych zdjęciach. Czy podróże tym rowerem po tych ścieżkach nie wiążą się z emisją brzmień perkusyjnych z okolic błotników i przedniej przerzutki? :D

 

Edycjonen: Czy to w tych okolicach?

Odnośnik do komentarza

Jazda na Sigma Imperia to prawdziwe wyzwanie i mojej żonie to najwodoczniej odpowiada, mimo moich usilnych próśb o zakup czegokolwiek normalnego dla niej. To 20kg stalowy potwór z fabryczną naklejką "Dangerous normal" (serio), który o dziwo nie chce się popsuć od 2 lat mimo braku serwisu i marynowania zimą za pomocą słonego śniegu. Ten rower słychac na długo zanim się go zobaczy.

 

Tak, to jest ta okolica z twojego linku. Jeśli szukał byś fajnej mety w tamtych stronach, to Świerardów i Szklarska zabijają ceną, nawet za pola namiotowe. Znacznie taniej wychodzi nocowanie z Bogatyni lub Zgorzelcu (tu nocowaliśmy) a to nie tak daleko, jak się wydaje. W okolicznych miejscowościach też można bez problemu znaleźć "zimmer frei". Dodatkowo jak już się tam jest to trzeba się wybrać rowerem wkoło tego jeziora, żeby zobaczyć jak Niemcy potrafią budować infrastrukturę rowerowo-rekreacyjną na terenie, który jest kopalnią.

Odnośnik do komentarza

rambolbambol, Ty serio? Serio porównujesz single do, chociażby wspomnianego, żarskiego alajna? Dobre, nie powiem, dobre. Przecież single to takie parkowe ścieżki, na których każdy pojedzie, jeden wolniej, drugi szybciej, ale praktycznie każdy. Tam nic nie ma w sensie trudności technicznej. Żarski alajn też jest prosty, jednak nie można go w niczym porównać z singlami. To przepaść. A full pomaga i to bardzo. Jazda jest dużo bardziej przyjemna.

 

Polecam się wybrać tam https://youtu.be/ltUA_3KxtEU na rzeczonej Sigmie i opisać wrażenia tutaj :)

Odnośnik do komentarza

Ja nigdy do końca serio nie jestem, taka moja wada genetyczna czy inna proktologiczna.

 

Jasne że full pomaga w pokonywaniu trudnych terenów z prędkościami niebezpiecznymi dla zdrowia. Na sztywno też da się, ale wolniej. W Beskidzie Małym nie byłem więc nie porównuję z niczym czego tu nie ma na blogu a moje porównanie jest do tego filmiku:Czy to jest to? z postu djzatorze.

 

Chociaż patrząc na ten filmik: https://www.youtube.com/watch?v=DxvWidDvlrE

... to też jest do ogarnięcia na sztywno-sado-maso.

Odnośnik do komentarza

Pewnie, że jest. Czerwony ze Stogu też jest do ogarnięcia na sztywniaku. Ale prawda jest taka, że na fuliku przyjemniej i bezpieczniej i szybciej. A żarski alajn jest akurat mocno gładki. Nie trzeba być sado maso.

Odnośnik do komentarza

Na A-line w Żarze nigdy bym się nie wybrał na pełnosztywniaku, nawet gdyby miał 3" opony. Znaczy się - są tam odcinki stosunkowo gładkie i nie aż tak strome. Ale są takie, że amor chodzi prawie całymi 160 milimetrami i chociaż stara się jak może to i tak rower lata jak szmata :D Ryzyko utraty równowagi na sztywnym gablu jest moim zdaniem zbyt duże... Ale wierzę że co niektórzy by dali radę :)

 

@Rambolbambol: na podanym przez Ciebie filmie z 2013 r. jest na trasie bardzo dużo ziemi, która w tym roku była zmyta. Widać to zwłaszcza w 22 sekundzie filmiku, gdzie jest najstarszniejsza stromizna z makabrycznymi kamieniami - na filmie zaś czarno od ziemi :)

Odnośnik do komentarza

Ad. 1&2: Mam nadzieję że nikt nie zapomniał o ochraniaczu międzynożnym...

Ad. 3. To już widziałem, trasa łatwa, ale i tak szacunek dla gościa :D Trochę oszukał że założył prostą kierę, no ale się nie dziwię się.

Odnośnik do komentarza

Na A-Line w Żarze są teraz wielkie, bajkparkowe hopy :D Nie mogę się doczekać kiedy tam wpadnę a został mi chyba jeszcze jeden przejazd w karnecie :3

Odnośnik do komentarza
Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...