Podlaski sprint. Dzień 6.
http://www.forumrowerowe.org/blog/333/entry-920-podlaski-jesienny-sprint-2014/
Dzień 6 ... powrót
Trasa ... Czeremcha - Tokary - Mielnik - Siemiatycze.
Budzę się na chwilę przed wschodem słońca i widzę zapowiadający się piękny dzień.
Obserwuję pierwsze oznaki budzącej się natury.
Powoli robię śniadanie i je konsumuje. Jednak niedane mi było dokończyć posiłku gdyż w okół mnie zaczyna się przepiękny spektakl światła i porannych mgieł. Rzucam posiłek i fotografuję jak oszalały!
Światło co chwila zmienia się i pokazuje naturę w całkiem nowych barwach. Poezja!
Wieś także zaczyna żyć swoim codziennym życiem
A spektakl nadal trwa.
Gdy mgły się rozwiały i słońce zakończyło malować naturę swym światłem dopijam zupełnie już zimną herbatę, pakuję się i z wielkim żalem ruszam w dalszą wędrówkę.
Kieruję się ku jednej z większych mieścin na Podlasiu, Czeremchy. Tuż przed miasteczkiem na sporej wielkości cmentarzu napotykam kolejną cerkiew.
Zajeżdżam na stację, patrzę na rozkład a tu szok! Tak zwariowanego rozkładu jeszcze nie widziałem! Pociągi pojawiają się w różnych dniach tygodnia o różnej porze... bywaja dni, że jednego dnia jest ich kilka a też są dni, że w ogóle nie ma żadnego składu. Mój pociąg będzie za ponad 8 h więc postanawiam zwiedzać dalej.
W tej miejscowości znajduje się wielki niepozorny budenek...
...ale za to z bardzo ciekawym wnętrzem
Lokalnymi asfaltami docieram do kolejnej cerkwi. Tym razem jest to mały drewniany obiekt. Jest w remoncie.
Wskakuję z powrotem na rower, rozpędzam się i prawie natychmiast hamuje. Kątem oka zauważyłem dziwną budowlę.
Po dokładnym obejrzenie spostrzegam, że jest to pokaźnych gabarytów zapora stworzona przez małego bobra. Biedaczysko musiał niezłą ilość godzin spędził przy kleceniu tak misternej budowli.
Na mojej liście podlaskich budowli pojawia się kolejny obiekt zabytkowy
Cały czas poruszam się wzdłuż granicy z Białorusią więc wpadam na kolejną zabytkową cerkiew położona kilkaset metrów od wschodniego sąsiada.
W dniu dzisiejszym zwiedziłem ponad 4 cerkwie i w każdej trwały intensywne prace budowlane. Zbieg okoliczności?
Znowu siedzę na siodełku. W moim planie jest dojechać przez okoliczne lasy do Buga by nad jego brzegiem poruszać się w kierunku linii kolejowej. Jednak las w jaki wjechałem okazał się gigantycznym kompleksem leśnym z mnóstwem mało intuicyjnych przecinek. Jedna z nich okazała się ślepą uliczką więc rezygnując z pomysłu podążyłem bezpośrednio na zachód w kierunku Mielnika.
Na jego skraju zaglądam jeszcze do gigantycznej dziury jaką była kopalnia kredy.
W Mielniku byłem wiele razy więc nie skupiałem się na licznych zabytkach tylko przemknąłem przez tą już bardzo wyludnianą mieścinę.
Zmierzając w kierunku Siemiatycz jeszcze zaglądam do jednego z licznych bunkrów rozsianych po okolicy.
Docieram do Siemiatycz, jem obiad i wracam do stacji kolejowej odległej o wiele km od centrum miasta.
Na tym kończę mój mocno przedłużony podlaski rowerowy weekend, który był pod szyldem ...W poszukiwaniu jesieni.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia