Błotko!
Dzisiaj po pracy zrobiłem błyskawiczny wypad w celu upodlenia się śmierdzącym mułem, które został po cofającej się Wiśle...
(Nikt nie chciał ze mną wsiąść do windy :/)
Muszę przyznać, że chyba cyklowirus wgryza się coraz głębiej w moją korę mózgową, bowiem zaczynam dostrzegać na poważnie przewagę niekończącego się deszczu i wszechobecnego błota nad ładną, letnią pogodą.
Nie dość, że dzisiaj miałem wszystkie ścieżki dla siebie, to jeszcze dawno znane szlaki nabrały zupełnie nowego uroku
Przy okazji miałem też szansę przekonać się o błotoodporności Alivio/Deore:
Muszę przyznać, że przerzutki spisywały się naprawdę zacnie. Praktycznie jedyne, co dawało się we znaki to łożyska tanich plastikowych pedałów, a reszta to sielanka, jechało się bez żadnych problemów. Nawet V-ki z trójstrefowymi klockami jak na błoto dawały sobie nieźle radę, choć oczywiście nie jest to poziom hydraulików. Miejscami miałem nawet wrażenie, że wszystko działało precyzyjniej, niż zwykle. Widać deore, bez pewnej dozy syfu, nie śmiga, jak powinno
Jednak, by dojść do poziomu, w którym mogę cieszyć się jazdą w czasie deszczu i zimnego wiatru musiałem w ostatnich miesiącach wpierw trochę urowerowić moją garderobę.
Obecnie jeżdżę w:
- bieliźnie rowerowej z Lidla (ok 30zł)
- Koszulce rowerowej z Lidla (ok 30zł)
- Polarze technicznym z Polartecu (ok 300zł... tia, kupiłem dawno temu przed założeniem bloga, więc się nie liczy )
Niedawno dokupiłem:
- Chustę kominową z Decathlonu (podróba buffa - ok 30zł) - świetna, bo najczęściej jeśli się zaziębiam to od przewiania szyi. Chusta sprawdza się idealnie i w przeciwieństwie do szalika - całkiem dobrze oddycha i nie chłonie wilgoci.
- Spodnie do biegania z Decathlonu (ok 60zł) - wkładki nie używam, bo tyłek na dystansach, na których jeżdżę (do 80km) przestał mnie boleć już pod koniec zeszłego sezonu, więc stwierdziłem, że nie potrzebuje rowerowych. Wyglądają znacznie mniej śmiesznie, a do tego oddychają i całkiem nieźle schną. Choć to muszę jeszcze lepiej przetestować - pod koniec jazdy wjechałem w wysoką mokrą trawę, by umyć rower i jak dotarłem do domu 20minut później od zewnątrz były jeszcze raczej bardziej mokre, niż suche. No, ale przynajmniej dość dobrze trzymały tę wilgoć z dala od ciała.
Jak najbardziej polecam więc w miarę pełny zestaw odzieży aktywnej. Wcześniej gdy jeździłem w taką pogodę, wpierw bardzo szybko się pociłem, potem mnie od razu zgrzanego i mokrego przewiewało. Teraz jest i sucho i temperatura blisko mojego ciała jest praktycznie zawsze komfortowa, czy to (lekki) deszcz, czy wiatr.
Ktoś jeszcze może polecić jakieś korzystne cenowo elementy rowerowej odzieży?
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze