bułka z masłem...
...może dla kogoś kto trenuje,jeżdzi pięć razy w tygodniu,jeżdzi od kilkunastu lat i.t.p. O czym mowię ? O moim pierwszym
Nie powiem ,że mi nie smakowała ta przysłowiowa bułka aczkolwiek gdzieś w połowie się zakrztusiłem Dystans wybrałem średni i na początku jechałem trochę za szybko jak na swoje możliwości.Finał był taki , że ostatnie banalnie łatwe 15 km. pokonywałem z delikatnie mówiąc trudem.Najważniejsze(dla mnie) ,że dojechałem na metę że poznałem swoje możliwości że wziąłem udział we wspaniałej imprezie i dostałem impuls do podniesienia sobie poprzeczki.
Cofnę się teraz o ok.4 lata.Pamiętam jak kolega,posiadacz przyzwoitego roweru,namawiał mnie do wspólnego startu w jakimśtam maratonie(Istebna albo Zawoja o ile pamiętam).Wtedy udział w takiej imprezie był dla mnie abstrakcją.Dzisiaj wiem,że tylko odłożyłem tą decyzję w czasie.Musiałem się do tego STARTU przygotować kondycyjnie,sprzętowo i przede wszystkim psychicznie.Niestety z tych trzech rzeczy najłatwiej zdobyć sprzęt.
Nowa przygoda na mojej ROWEROWEJ ścieżce miała wymiar pozytywny i motywujący mnie do dalszego rozwoju.Już teraz powoli układam plan co zrobić żeby w przyszłym roku poszło(pojechało)mi lepiej.
P.S.Jeżeli czytasz te słowa JJ to GÓRY nadal stoją na swoim miejscu i czekają...
_____________________
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia