Wycieczka nad zalew do Mietkowa
14.06.2008
Ostatnio tylko w soboty mam czas na dłuższe wyprawy rowerem, dlatego razem z kolegami postanowiliśmy się wybrać nad zalew do Mietkowa. Trasa przyjemna, płasko( no, kilka wzniesień było, ale nie za wielkich, choć na końcowych km dały się we znaki ). Wyjazd zaplanowany był na godzinę 10.00
Po spotkaniu się z kolegami zaczęliśmy naszą wyprawę. Wyjechaliśmy z Cierni na pola uprawne, potem chwila błądzenia, uprzejmy rolnik poinformował nas, jak wjechać do lasu na upragnioną drogę do Jaworzyny Śląskiej i pojechaliśmy. Kilka km po wyjeździe na główną drogę do Jaworzyny, spotkaliśmy panią, która znalazła dla siebie klienta
Szybki przejazd przez Jaworzynę,a potem Żarów. Z licznika 30-33km\h nie schodziło. W Żarowie znowu chwila niepewności, ale od czego są dobrzy ludzie - krótkie wskazówki pozwoliły nam wyjechać z Żarowa i udać się na Imbramowice. Po drodze zahaczyliśmy chwilę o boisko, zjadłem batona, popiłem wodą z sokiem z biedronki (ostatnio mój ulubiony napój) i udaliśmy się dalej.
Kilka skrzyżowań dróg, wiosek i widok upragnionego zalewu- do Mietkowa jeszcze z 10km, bo trzeba zrobić kółko, żeby dostać się na zaporę- no to jedziemy
Gdy dostaliśmy się na tamę zrobiliśmy krótki - 15 albo nawet 20min odpoczynek Jak zwykle w nowych miejscach musieliśmy z kolegami poświrować- plucie z tamy i oglądanie lotu śliny, darcie japy i płoszenie ryb łowiącym tam rybakom, itd.
Gdy w końcu ruszyliśmy, przejechaliśmy przez Mietków zaczęły się interwały- z górki i pod górkę- w swoim życiu kolarskim pod wiele takich podjazdów podjeżdżałem bez większego wysiłku, jednak wczoraj zmęczyłem się i to bardzo -może organizm jeszcze się nie zregenerował po wyprawie tydzień temu na Niedźwiedzicę- tam był bardzo ładny podjazd, no nie wiem pozostało tylko jechać, bo jak inaczej dotrę do domu, jeśli zostało jeszcze 40km? Dobrze, że skończyła się woda w bidonie- był to pretekst do zahaczenia o sklep, w którejś z wiosek i na chwilę odpoczynku. Dojrzeliśmy sklep, szybkie zakupy- znowu zrobiłem sobie super napój- woda mineralna teraz z kubusiem bananowym i pojechaliśmy dalej Kolejny postój dopiero na głównej drodze za Świdnicą. Chwila odpoczynku, nabranie sił i jazda- znowu las, i wyjazd na drogę między polami na Ciernie- zarośnięta, trwa sięgająca kolan. Koledzy bardzo zmęczeni poschodzili z rowerów i leżeli w gąszczu trawy, co mnie bardzo irytowało, bo chciałem, jak najszybciej do domu- pić i jeść
Kiedy w końcu się zdecydowali, że wstaną i ruszymy, to pojechaliśmy. Wyjechaliśmy na Ciernie i 5km spokojnie dojechaliśmy do skrzyżowania. Tam podziękowaliśmy sobie za wspólną wyprawę i rozjechaliśmy się do domów.
Łącznie trasa wyniosła 86km, zrobiliśmy ją w niecałe 4h- szybszym, lub wolniejszym tempem.
W lipcu mam zaplanowany wyjazd na wesele w Bieszczady, jednak nie wiem czy pojadę, bo nie chcę się rozstawać z rowerem - może zabiorę go ze sobą, tam zrobię kilka km?? Kto wie
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia