Jesień w tym roku zaskakuje naprawdę piękną pogodą...
Myślałem, że już pomału szykować będę rower do zimowania, a tu jakimś cudem robi się ładniej i ładniej, a zapowiadana jest jeszcze lepsza pogoda. Dodatkowo szlaki zrobiły się wspaniale ciche i wyludnione, nic tylko jeździć.
W związku z tym zamiast zastanawiać się, jak sprzęt zacząć szykować do zimy, kombinuję jakby tu usprawnić wojaże w najbliższym czasie. Postanowiłem zacząć od ponownego przejrzenia tego, co właściwie ze sobą zabieram na co dzień. Standardowy zestaw widać poniżej:
1. Łatki samoprzylepne. Testowałem je kiedyś jak nie miałem ze sobą dętki. Przetarłem materiał wokół dziury wacikiem i załączonym płynem... odczekałem... nakleiłem łatkę i trzymałem... i trzymałem... wszystko zgodnie z instrukcją. Jak przestałem trzymać prawie od razu się odlepiła. Szczerze mówiąc nie wiem, czemu nadal to ze sobą wożę
2. Dwie łychy do opony - działają super, choć pewnie przy moich oponach, które schodzą bardzo łatwo starczyłaby i jedna.
3. Pompka BETO - strasznie zmasakrowana, bo ciągle ociera o nią reszta sprzętu, ale działa, choć średnio, bo ciężko ją dobrze docisnąć do wentyla, by nie uciekało bokiem powietrze.
4. Skuwacz. Nie miałem jeszcze okazji używać w trasie, ale wożę na wypadek zerwania łańcucha. Fajnie, że ma odkręcaną nóżkę, która i tak mi raczej przeszkadzała niż pomagała - zajmuje przez to mniej miejsca.
5. Dętka, dobra bo dobra i tania. W Decathlonie dwie po 15zł.
6. Multitoole z lidla, takie sobie, ale przydają się do śrub L/H i błotników żony.
7. Imbusy z Kauflandu (12zł za pełny komplet), wożę nieśmiertelną piątkę i szóstkę, sto razy wygodniejsze od multitoola.
A co wy targacie ze sobą? Może zapasową linkę do przerzutki, albo apteczkę? O co radzicie uzupełnić taki zestaw?
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze