Ćwiartka na mokro
Jeśli śledzisz mój blog - wiesz, że kilka dni temu rozpocząłem nowy sezon, a za pierwszy trening zapłaciłem dużo. Za dużo. Dzisiaj, mimo paskudnej aury, ponownie wsiadłem na rower, tym razem z zamiarem delikatnego treningu mającego na celu rozmasowanie obolałego zadka.
Po wskoczeniu na siodło czułem ból. Ból i w zasadzie nic innego. "Moja biedna dupka" - pomyślałem, kręcąc powoli. Zatrzymałem się po zaliczeniu 500 m, lekko zrezygnowany, lecz zacisnąłem zęby i ruszyłem przed siebie - z centrum Dąbrowy Górniczej nad Pogorię III. Podczas czesania pierwszej pętli lunęło z nieba, ale nie takie rzeczy robiło się ze szwagrem po pijaku, więc zasuwałem w najlepsze. 95% ludu uciekło, więc można było kręcić bezstresowo.
Wkrótce dołączył do mnie kumpel (Bethon), z którym zawczasu umówiłem się na kręcenie (mamy wspólną motywację - sukcesywne pozbywanie się mięśnia piwnego). Mając stosunkowo niewiele czasu i - głównie po mojej stronie - argument w postaci obolałego dupska, nastawiliśmy się na lekką przebieżkę. Objechaliśmy Pogorię II (ach, cóż za wspaniałe, śmierdzące błoto!), pół PIII i ruszyliśmy do parku Zielona, a stamtąd, przez będzińską Syberkę, na chatę.
Było niezwykle sympatycznie, pogadało się o pierdołach, a mój licznik odnotował przebyte 26 km. Bez spinki. Dupal wciąż boli, ale nieporównywalnie mniej intensywnie, powoli się przyzwyczaja. Mam nadzieję, że pod koniec przyszłego tygodnia będę się śmiał z tej dolegliwości.
A zatem... tymczasem!
Pomiary / wymiary / rozmiary - stan na dzień 11 maja 2013 r.
Łącznie przejechane km w bieżącym sezonie: 61
Rowerowy lamer - blog do polubienia!
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze