Pierwsza stówka i majówka.
Dzisiaj będzie krótko.
Zaliczyliśmy z żoną bowiem tylko 8 skromnych kilometrów po lasach łęgowych nad brzegiem Wisły (rzut beretem ode mnie). Większość życia wychowałem się przy samym lesie, więc przyroda nie powinna mnie dziwić, ale te tereny ze względu na cykliczne zalewanie są naprawdę fascynujące. Wszystko wydaje się tam tajemnicze i dziwnie nienaturalne. Większość koron drzew plącze się i kładzie nad ścieżkami, cały grunt jest pofałdowany i pocięty wilgotnymi jeszcze, sączącymi się kanalikami... Niesamowitego wrażenia dopełniają ślady widocznego jeszcze gdzieniegdzie na drzewach dawnego poziomu Wisły, które przypominają o tym, że jeszcze tydzień temu większość z tego wszystkiego była głęboko pod powierzchnią wody. Świetne miejsce i na pewno w najbliższym czasie pojawią się tu odpowiednie fotki.
Dystans krótki ale starczył, by w tym sezonie stuknęła już setka (u żony trochę więcej, bo dzisiaj to ją wysłałem po ziemię :> ). Sto kilometrów to jeszcze za mało, by mój tyłek na nowo przyzwyczaił się do siodełka (zamówiłem już nowe, żelowe - wrażenia opiszę jak dojdzie), ale wystarczająco byśmy mogli już zacząć zastanawiać się nad odrobinę dłuższą wycieczką.
Warto zauważyć, że jako rowerzyści nie-dzielni uważamy, iż rower jest do relaksu, a nie do stresowania się, planujemy więc wycieczki tak, by w jak największym stopniu unikać jeżdżenia ulicą, bądź dłuższymi dystansami nielegalnie chodnikiem. By to działało potrzebny jest bardzo dobry i aktualny plan ścieżek/szlaków rowerowych. Po przetestowaniu wszystkich możliwych polecanych opcji w zeszłym sezonie jako zdecydowany zwycięzca wyłonił się OpenStreetMap:
http://www.openstreetmap.org/?lat=52.2799&lon=21.0637&zoom=14&layers=M
(W prawym górnym rogu trzeba kliknąć na symbol warstw i wybrać Cycle Map)
Ciężko mi powiedzieć jak dobrze działa w innych miastach, ale w Warszawie jest absolutnie doskonały. Widać nawet, która stroną jezdni idzie ścieżka. Dzięki niemu w ostatnim roku zaliczyliśmy parę wspaniałych tras na przełaj przez Warszawę i na jej obrzeża, zupełnie beż tłuczenia się ruchliwymi ulicami.
Tu przykładowy screen, pokazujący pierwszy etap naszej zaplanowanej na weekend trasy:
Pojedziemy wzdłuż kanały Żerańskiego, czerwonym wytłuszczonym szlakiem (Velo Mazovia?) aż do zalewu Zegrzyńskiego. Według mojej eksperymentalnej metody przykładania palców najpierw do legendy, a potem do mapy powinno wyjść koło 40km w obie strony. To jak dla nas dużo (jednorazowy rekord to 60km i tyłek bolał mnie po nim iście nieziemsko), ale szkoda byłoby nie wykorzystać idealnej pogody i czasu wolnego.
W następnym odcinku zapewne opiszę ewentualne wrażenia i dodatkowo moją walkę ze zjechaną tylną przerzutką, którą chyba wreszcie ku własnemu zaskoczeniu wygrałem
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia