Pożegnanie z Gobi
Korzystając z chwili wolnego czasu w pracy, wykonałem kilka bieżących czynności warsztatowych. Przede wszystkim zmyłem z Maszyny grubą warstwę błota, resztek liści, gliny oraz wszelkiego innego syfu. Dokładnie wyczyściłem i przesmarowałem napęd oraz to i owo tu i tam. Dokonałem drobnej regulacji przerzutki przedniej. Podpompowałem opony. Następnie ze smutkiem zdjąłem nieżywe siodło (przedwcześnie połamane Fi’zi:k Gobi XM) – niech mu ziemia lekką będzie. I… czym prędzej zamontowałem takie samo ale nowe, HA ! Oba siodełka są dosłownie takie same, bo nawet datę produkcji (rok i miesiąc) mają identyczną, pozostaje więc modlić się do Rowerowego Boga o znacznie dłuższy żywot siodła aktualnie panującego.
P.S. – Następnym razem pobawię się z zalewaniem i odpowietrzaniem przedniego hydraulika, dziś niestety zabrakło czasu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia