Skocz do zawartości

Rowerowy lamer

  • wpisów
    33
  • komentarzy
    347
  • wyświetleń
    78 310

Mój pierwszy, supermenowy szczupak


Gruby120

1 634 wyświetleń

Niedawno kumpel zapytał mnie, spoglądając litościwie na rower, czy myję maszynę. Odrzekłem z pełną powagą, że owszem, regularnie - gdy pada deszcz. Tak już mam, że do pewnych rzeczy i spraw nie przykładam większej wagi, więc burza, ulewa jest dla mnie doskonałą okazją do pedałowania oraz darmowej myjni. Połknięty bakcyl rowerowy w moim przypadku ma to do siebie, że lubię się upodlić. Im więcej błota, tym lepiej, a i huragan nie jest mi straszny. Gdy wczoraj w godzinach wieczornych zasuwałem z rodziną w centrum handlowym i na niebie zebrały się czarne chmury, zacząłem przebierać nóżkami. Po kilku minutach lunęło, więc obwieściłem uroczyście, że czas najwyższy zbierać się do domu. Żona widzi już błysk w mym oku, więc nie protestuje. Ba, nawet jest zadowolona, że wreszcie zająłem się czymś w miarę pożytecznym i kibicuje mi. Jako że z nieba zaczęły walić błyskawice, w aucie podkreśliła ok. 7 razy, abym nie wybrał się do lasu, bo to niebezpieczne.

 

Na chacie wskoczyłem w uniformy rowerowe i czym prędzej wypadłem z domu. Pierwszy kilometr w strugach deszczu za mną, drugi kilometr w strugach deszczu za mną, jestem kompletnie przemoczony. "Jadę do lasu!" - zakołatało w mojej łepetynie i po kilku minutach kluczyłem między drzewami. Ścieżki były niesamowicie śliskie, a zmoczone hamulce reagowały z wydajnością nie większą, jak 30%. Pedałowałem więc ostrożnie, tym bardziej że robiło się ciemno, a w gęstym lesie podczas opadów światło z mojej zawodowej latarki było skutecznie absorbowane. Powoli, skupiając się na uślizgach kół i pseudohamulcach, brodząc w głębokich kałużach, przeprawiłem się przez las, aby w końcu wypaść na osiedle. Kręciłem kolejne kilometry, zmagając się z okropnym wietrzyskiem i wodą zalegającą na ulicach, jednocześnie dohamowując tu i ówdzie podeszwami.

 

Po godzinie jeżdżenia, przemoczony do ostatniej nitki, postanowiłem zaliczyć jeszcze jeden przejazd przez las. Zdążyło się już ściemnić, ale jak hardkor, to hardkor! Hamulców brak, jadę ostrożnie, woda z liści, które potrącam, leje się na mnie wiadrami, wieje jak na Syberii, walą błyskawice. Wreszcie wjeżdżam na najbardziej "akrobatyczny" odcinek, lawiruję, klamki wciskam w konstrukcję kierownicy, przede mną mała, stroma górka i... Leeecęęę... Opony ześlizgnęły się bezwładnie ze stoku, rower glebnął, a ja przeleciałem przez kierownicę. To był klasyczny lot kosząco-nurkujący w wariancie "na Supermena" z płaskim lądowaniem. Znalazłem się dobre 2 m przed rowerem. I choć "prawie" robi różnicę, wyglądałem mniej więcej tak:

 

supermanq.jpg

 

Zaliczając glebę, odruchowo pozbierałem się i zacząłem oględziny. Ja - w porządku. Rower - w porządku. Światła są i pięknie oświetlają błoto, licznik nie wyskoczył z bazy, sakwa nie wypluła zawartości. Można jechać, chociaż lewa łapa szczypie. Sięgnąłem jeszcze po bidon, aby z ust wypłukać błoto. Wsiadłem na rower, rechocząc sam z siebie. Gdyby ktoś siedział mi na ogonie, pomyślałby, że jestem opętany i miota mną szatan;). Nie mogłem opanować śmiechu, mimo że w głowie kołatały mi słowa żony. Gdyby faktycznie trafił we mnie piorun lub wskutek gleby straciłbym przytomność, na tym odludziu nieprędko by mnie znaleziono. Niemniej wychodząc z domu poinstruowałem małżonkę, że w razie kapy może mnie namierzać u operatora sieci komórkowej. Wyjechałem z lasu i w świetle latarni ujrzałem ranę (w zasadzie lekkie obtarcie) na jednym z palców, a przede wszystkim błoto zalegające na kurtce i nogach, którego całkiem grubą warstwę zgarnąłem podczas ślizgu. Wyglądałem jak podrzędna, upośledzona, źle prowadząca się świnia hodowlana.

 

Taki wypadek to nie wypadek, więc pojeździłem jeszcze chwilę, aby wreszcie kołować do domu. W przemoczonych ciuchach, butach chlupiących, ściorany, upodlony i za######iście szczęśliwy. Długo musiałem szorować paznokcie, aby wydostać zalegające pod nimi błoto, hehe. Żarty się skończyły - rozglądam się za kaskiem na swój zakuty łeb:)... Pozdrower!

 

mokrywpizdu.jpg

 

Rowerowy lamer - blog do polubienia!

12 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Fajny klimat .Też bym sobie tak zrobił,ale wolę jednak, jak to się mówi- nie kusić losu. Szczególnie, że włókna węglowe, są bardzo dobrym przewodnikiem. . .Chodzi oczywiście o jazdę w burzy, ale jak deszcz sam wali można śmigać.Fajny blog . PzdR

Odnośnik do komentarza

Napisz książkę :):):) wierz mi, że będzie BESTSELLEREM!!!!!

 

Dosłownie uwielbiam czytać Twoje wpisy :):)

 

Pozdrower!!!!

Odnośnik do komentarza

Napisz książkę :):):) wierz mi, że będzie BESTSELLEREM!!!!!Dosłownie uwielbiam czytać Twoje wpisy :):)Pozdrower!!!!

 

Muszę o tym pomyśleć;). Czyżby drzemał we mnie ukryty talent? ;)

Odnośnik do komentarza

Drzemie, drzemie :) Ja wspominam mojego pierwszego szczupaka z kwaśną miną ponieważ nie mając doświadczenia lotnika złamłem przy lądowaniu obojczyk :( Za to teraz mogę spokojnie określić kiedy będzie załamanie pogody ;)

Odnośnik do komentarza

Drzemie, drzemie :) Ja wspominam mojego pierwszego szczupaka z kwaśną miną ponieważ nie mając doświadczenia lotnika złamłem przy lądowaniu obojczyk :( Za to teraz mogę spokojnie określić kiedy będzie załamanie pogody ;)

 

Ja w dzieciństwie również złamałem obojczyk, na szczęście nie rwie na zmianę aury:).

Odnośnik do komentarza

Heh mój też :) Szkoda tylko że muszę odłożyć chwilowo plany przesiadkowe na FS :( ale jak to mawiają co się odciecze to się uwlecze... czy jakoś tak...

Odnośnik do komentarza

Szczególnie, że włókna węglowe, są bardzo dobrym przewodnikiem. . .Chodzi oczywiście o jazdę w burzy, ale jak deszcz sam wali można śmigać.

 

Jest bardzo wiele mitów na temat piorunów... Cały rower to jeden wielki przewodnik. Dla napięcia 30 milionów voltów wszystko co masz na sobie będzie przewodnikiem :) Po świecie krąży wiele bardzo śmiesznych mitów na temat piorunów, np takich, że komórki ściągają pioruny. Trzeba się wystrzegać bycia jednym z wyższych punktów w okolicy, nie stać w pobliżu wysokich przedmiotów, budowli o ostrych kształtach itp. Mimo że pioruny trafiają często w drzewa, las jest bardzo bezpiecznym schronieniem przed burzą. Natomiast samotne drzewo gdzieś na polu to proszenie się o kłopoty. W razie gdy burza zaskoczy na płaskim terenie, należy przykucnąć na ziemi, zwijając się w kulkę, stopy złączone. Nie można się kłaść, bo w przypadku, gdy piorun uderzy blisko, może zabić tzw. potencjał krokowy.

 

Co do kasku. Trzeba mieć, bo to działa na takiej zasadzie, że być może 20 tyś km przejedziesz bez żadnej kraksy, a 20001 km może być tym decydującym czy będziesz rośliną czy tylko będzie cię głowa bardzo boleć... Ja przez kilkanaście lat jeździłem bez kasku. Stwierdziłem w zeszłym roku, że być może mój limit szczęścia się wyczerpał i kupiłem kask. Uvex Supersonic GT. Bardzo fajnie się wozi. Polecam. (W promocji z okularami wartymi 150 PLN dałem 400 PLN).

 

No i mała rada edytorska... Jeżeli nie chcesz pokazywać twarzy na zdjęciach, to przycinaj zdjęcie, albo w ogóle nie publikuj. Zasłanianie twarzy w taki sposób kojarzy się z kryminałem. Blog dobry (jeden z ciekawszych). Wpisy pod względem treści i objętości naprawdę koszerne...

Odnośnik do komentarza

Ja bym tego telefonu komórkowego + piorun raczej do mitów nie wrzucał. Nie tak dawno w mojej okolicy 15 letnia dziwczyna została przez piorun zabita w czasie rozmowy telefonicznej. Wiem, że można teraz gdybać (stała pod stodołą, obok było drzewo itd. itp.) ale skoro 100% pewności nie mamy to może lepiej unikać sytuacji sam na sam z burzą i telefonem w ręku...

Odnośnik do komentarza

Równie dobrze za uderzenie pioruna można by winić przelatującego ptaka... Natężenie pola elektrycznego wytwarzanego przez komórkę, to 30-40 V/m w piku... Natężenie pola w przypadku wyładowania (przed) może sięgać MV/m (mega), zatem jak widać komórka ma kolosalny wpływ na warunki pola...

Odnośnik do komentarza
Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...