zima
Oj dawno mnie tu nie było. Wpisy owszem były, ale jak mam pisać bzdety to lepiej je kasować.
Wyszło na to, że już mamy jesień. Za oknami ponuro, ciemno, liści brak, trawa też w nieokreślonym kolorze, zimno...
Mogę spać po 12 godzin na dobę a i tak się nie wyśpię.
Rowerowanie w najlepsze trwa. Nie odpuszczę mimo zimna. Ale faktem jest, że wdzianko ciepłe trzeba kupić. Mam nadzieję, ze nie pochłonie to mojej miesięcznej pensji.
Nie ma to jak ponad 15 stopni na termometrze, nawet się wtedy pisać chce.
W lecie najbardziej lubię jego noce. Sen nocy letniej... mam taki zawsze w sezonie maj-sierpień. Mogę jeździć godzinami. Im później tym lepiej. Najlepiej po polach wtedy gwieździste niebo otwiera przede mną swoje tajemnice. Ta przestrzeń, zatrzymany czas... czas płynie ale jak pomyślę sobie, że na te same gwiazdy patrzyły pokolenia czuję, że mój czas jest tylko chwilą w niepojętej wieczności.
Kurde widzicie jak ta jesień na mnie działą?! Teraz już po nocy nie pojeżdżę - za zimno i stawy kolanowe nie pozwalają...
W zeszłym tygodniu był szybki rowerek do biblioteki, zjazd z potężnej górki i łzy w oczach z zimna... chyba mi gały zamarzły hehe
No nic tylko trzeba sie zaopatrzyć w zimowe wdzianka i jaka zimówkę bo w zeszłym roku Boże Narodzenie w moim i połówki przypadku było świętowane na rowerze. Śniegu za dużego nie było ale ciężko sie na letniej jechało. W tym roku święta spędzimy tam, gdzie śniegu będzie na pewno dużo ale gdy wrócimy nie straszna mi ta zima stulecia, którą od miesiąca w kościach czuje i rower nie stanie w garażu.
Wracam do blogowania
p.s. Wpis nie ambitny ale od czegoś trzeba zacząć..
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia