Back on the trail part II.
Minęło sporo czasu zanim ponownie dosiadłem mojej Maszyny. Nieszczęsna kontuzja kolana oraz późniejsza rehabilitacja, maratony w pracy, mega demolka (tj. że niby remont) w domu... Oczywiście jak zwykle wszystko na raz. Skutkiem czego po wielu przygodach i wojażach dopiero w zeszły wtorek dokonałem próbnej, poserwisowej przebieżki oraz sprawdzenia sprzętu. Jechało się trochę dziwnie, to porażające ale naprawdę odwykłem. Podocierałem nowe klocki, sprawdziłem przerzutki, podusiłem amora, pobawiłem się z ustawieniem siodła oraz wysokości sztycy. Wszystko spisuje się cacy – no może tylko nowe siodło ciut za mocno obiło mi d... i po pierwszych 40km na nim miałem ochotę dosłownie je wyrzucić. Ale jest poprawa, kolejne km już nie są aż tak bolesne a moje siedzenie stopniowo przyzwyczaja się do twardości siodełka i vice versa. Na wypadek jednak gdyby tak się do końca nie stało, rozważam również ew. zakup „pieluch”. Mam też nadzieję, że zakup innego siodła nie będzie konieczny.
Aktualnie kręcę sobie ostrożnie do pracy oraz z pracy – niestety przez pewien czas muszę dosłownie chuchać i dmuchać na swoje kolano, rehabilitacja tania nie była ani łatwo nie przyszła. Jednak to nic w porównaniu z iniekcjami z kwasu hialuronowego (które wciąż trwają) – powiem tylko, że „po prywacie” bądź „na fundusz” cena za jedną ampułkostrzykawkę nadal pozostaje astronomiczna dla przeciętnego zjadacza chleba w tym kraju. Nawet dla pracowników Firmy żadnych zniżek na tym polu nie ma.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia