Ech... Taka zmiana w prawie to jak przeróbka dyliżansu na samochód poprzez odczepienie konia. W jaki sposób ma to cokolwiek poprawić? Rozumiem że idea jest taka, że w centrum miasta kierujący ma rozglądać się na prawo i lewo w poszukiwaniu stojących pieszych i gdy znajdzie takowego przy pasach, ma się zatrzymać. Tak to rozumiem, ponieważ nasza władza wykonawcza w postaci drogówki działa wybitnie prewencyjnie. Na Zachodzie taki przepis ma rację bytu, bo Policja wkracza praktycznie tylko gdy dojdzie do wypadku lub wezwania. Wtedy rozstrzyga się spór wg obowiązującego prawa i wszystko gra. U nas zaś wygląda to tak, że rozpoczyna się w mieście X "dzień wesołego Policjanta" i służby mundurowe wypatrują czy wszyscy jadą przepisowo. Oczekiwanie że w ruchliwym mieście wszyscy bez wyjątku będą jechać równe 49 km/h i parkowac co do milimetra jest dość idealistyczną wizją. Jeżeli dojdzie do tego praktycznie niemożliwa do udowodnienia "wina" kierującego niezatrzymującego sie przed niemal każdymi pasami... będzie można sobie całą tą prewencję wsadzić w tyłek.

Polska wybrała nową władzę. PiS był przeciwny temu pomysłowi, więc losy tego projektu są raczej przesądzone. Może za kilka lat ktoś do tego powróci...