Jestem, wróciłem. Starszy, większy, ale w nowoczesnym formacie. Pozdrower i zachęcam do subowania mojego lamerskiego kanału !
[sharedmedia=videos:videos:372]
Czołem!
Dzisiaj nie będzie o jeżdżeniu, lecz krótko o sakwie, jaką kupiłem z przeznaczeniem na taszczenie dużego smartfona.
Bieżący sezon traktuję poważniej niż poprzedni, więc śledzę swoje zmagania z pomocą aplikacji Endomodo. Mam smartfon z ogromnym wyświetlaczem 5,5" (Galaxy Note II, 15x8 cm), więc miałem problemy z jego zabieraniem. Podczas wypraw w słoneczne dni musiałem brać starego rupiecia gubiącego sygnał GPS, aby zmieścił się do małej sakwy podwieszonej pod ramę. W dni deszczow
Nastał czas najwyższy, aby doinwestować swoje cacko. Kupiłem kilka klamotów, bo nigdy nie mogę się spakować. Dętka, zestaw do łatkowania, kilka kluczy, mały telefon i po sprawie. Udałem się zatem na wirtualne zakupy, aby nadrobić tę niedogodność. Dzisiaj dostałem część klamotów:
- saszetka podsiodłowa,
- zapięcie roweru,
- okulary przeciwsłoneczne,
- nowe świecidełko na kuper,
- komplet plastikowych łyżek do wymiany kapcia,
- lubrykant do łańcucha.
Na dniach otrzymam jeszcze sa
Wczoraj zaliczyłem ponad 30 km, ale w pojedynkę, więc obyło się bez ekscesów. Nudy na pudy. Za to dzisiaj umówiłem się z Bethonem na wspólne kręcenie. Jak zwykle na pełnym spontanie, bez planu działania. Podczas narady wojennej ustaliliśmy, że kopsniemy się do Katowic. Tam jeszcze nie widziano mnie na jednośladzie.
Zanim jednak przystąpię do pisania, musisz wiedzieć, że mieszkam w Zagłębiu. Dąbrowa Górnicza, Sosnowiec i Będzin to Zagłębie, a Katowice i dalej to Śląsk z prawdziwego zdarzenia.
Gdy Pan i Władca (w jednej osobie) podniósł rano swe aksamitne powieki, przez myśl nie przeszło mu, że wybierze się w dłuższą wyprawę.
Pogoda jaka jest - każdy widzi. Ziąb w okolicach 10 stopni Celsjusza, chmury, niebyt, telewizja. Miałem jednak ochotę ruszyć swoją szanowną szafę na rower, bo ostatnio trochę zaniedbałem kręcenie. Z Bethonem spotkaliśmy się zupełnie na luzie, bez planu działania, ale ustaliliśmy, że popędzimy... do Siewierza. Trochę wariacko, szczególnie że pogoda nie zachęca
Ahoj, wilki morskie! Nie... zaraz... to nie to forum. Jeszcze raz.
Witajcie, Zakręceni!
Za mną wspaniała niedziela, mam też dobre wieści od mojego dupala - przestał boleć. Jak w mordę strzelił, ból ustał po nakręceniu 100 km. Ostatnimi czasy miałem nieco więcej pracy, więc rower musiał na mnie poczekać, ale krótkie trasy zaliczałem, a jakże, z synem. Dzisiaj też wyskoczyliśmy razem na godzinkę, a później wybrałem się z Bethonem na niewinną przejażdżkę, co skończyło się na totalnym wyniku
To miała być casualowa niedziela spędzona z rodziną. Miała być, gdyż misterny plan popsuł wczoraj mój kolega, Witek, który przekazał mi wieść, że w niedzielę, czyli dzisiaj, w Dąbrowie Górniczej odbędzie się przejażdżka organizowana przez Miejską Bibliotekę Publiczną - Odjazdowy Bibliotekarz. Pozytywna inicjatywa, tutaj znajdziesz więcej informacji na jej temat. Skuszony wizją nażarcia się kiełbachą i wytargania kamizelki odblaskowej , decyzję podjąłem naprędce - jadę! Witek kręcił nosem, narzek
Jeśli śledzisz mój blog - wiesz, że kilka dni temu rozpocząłem nowy sezon, a za pierwszy trening zapłaciłem dużo. Za dużo. Dzisiaj, mimo paskudnej aury, ponownie wsiadłem na rower, tym razem z zamiarem delikatnego treningu mającego na celu rozmasowanie obolałego zadka.
Po wskoczeniu na siodło czułem ból. Ból i w zasadzie nic innego. "Moja biedna dupka" - pomyślałem, kręcąc powoli. Zatrzymałem się po zaliczeniu 500 m, lekko zrezygnowany, lecz zacisnąłem zęby i ruszyłem przed siebie - z centru
Wczoraj zainicjowałem sezon rowerowy 2013, tj. 9 maja. Zanim jednak przejdę do opisywania tych dramatycznych wydarzeń - na dobry początek retrospekcja.
Mój poprzedni, a zarazem ostatni wpis w 2012 r., opublikowałem 30 czerwca. Mój rower to szmelc - opisałem, jak sypie się mój wehikuł, pożaliłem na oponę i złapałem za portfel. Zanim jednak pobiegłem do sklepu, następnego dnia na forum odezwał się do mnie dobroczyńca o ksywie Luxtorpeda, który przedstawił mi ofertę nie do odrzucenia: "Stary, m
Honey, I'm home! Zginąłem, przepadłem, zgrzeszyłem. Poprzedni sezon skończyłem brutalnie i bez ostrzeżenia, sytuacja życiowa zabrała mi możliwość bujania się na rowerze - musiałem zadbać o ważniejsze rzeczy, przygniótł mnie ogrom pracy, obowiązków etc. Na domiar złego mój szmelc odmówił posłuszeństwa, więc tym bardziej straciłem zapał. Było, minęło, wracam do gry.
Na dniach zamówię tylne koło, które uległo zniszczeniu, założę je i mam zamiar odbębnić pierwsze 100 km z przepisowym bólem dupsk
Nastał weekend, więc sobotnia wycieczka zaplanowana została zawczasu. Tym razem, do mnie i BTH dołączył kumpel z zamierzchłych czasów, Bartek. Chłopak regularnie biega, ale nie jeździ na rowerze. Zgłosił się na ochotnika, aby wspólnie z nami polamerzyć na dwóch kółkach, więc zaplanowaliśmy spokojną, niezbyt długą trasę, gdzieś wokół dąbrowskich Pogorii, aby w razie ewentualnego braku sił witalnych u Bartka, nie zostać w lesie. Mieliśmy wystartować o 10.00, lecz Bartek spóźnił się, bagatela, 30 m
Lato wszędzie, piękna pogoda, chce się żyć. A zapowiadane są upały, więc dla rowerzystów gratka. Wczoraj machnąłem 27 km, dzisiaj wpadło okrągłe 30. Kręcąc w okolicach dąbrowskiej Pogorii III zauważyłem, że przygotowuje się tam nie byle jaką fetę, mianowicie w dniach 30 czerwca - 1 lipca br. (sobota - niedziela) odbędzie się XVIII edycja Międzynarodowego Pikniku Country. Przyjeżdżajcie, jeśli tylko możecie, bo - jak zwykle - będzie się sporo działo!
Na zdewastowanym do tej pory parkingu prze
Dzisiaj mam za sobą wspaniałą przejażdżkę - w liczniejszym niż zazwyczaj towarzystwie zaliczyłem będzińską Dorotkę. Brzmi nieźle, prawda? Spokojnie, Dorotka to góra w Będzinie, która jest na wyciągnięcie ręki z Dąbrowy Górniczej, a raczej w zasięgu wzroku. Z mojego okna prezentuje się następująco.
Oprócz mojego stałego kompana (BTH), tym razem do stawki dołączyła fajna laska - Ewelina to zapalona rowerzystka, której górki nie są straszne. O godz. 11.00 stawiliśmy się w umówionym miejscu
Minionej nocy spałem zaledwie 4 godziny, podczas dnia miałem niezły mętlik z uwagi na załatwianie pewnych formalności, do tego doszedł cholerny zaduch - tak oto wygląda recepta na trudny dzień. Obiad pochłonąłem o godz. 18.00 i w zasadzie, z czystym sumieniem, mógłbym wywalić się przed telewizorem, aby z czasem wpaść w objęcia Morfeusza. Zapragnąłem jednak wyskoczyć na rower, bowiem w bieżącym tygodniu zaliczałem tylko krótkie trasy z synem. Nastawiałem się na 20 km w dobrym towarzystwie, ale ku
Sobota, 16 czerwca 2012 r. Piękny dzień. Od rana nawalało słońce, a wieczorem kroił się mecz Polska - Czechy w ramach Euro 2012. Ten wolny dzień postanowiłem celebrować z kumplem, wspólnie wybierając się na wycieczkę. W planach mieliśmy pokonanie rekordu długodystansowego ustanowionego tydzień temu. Tym razem nosiliśmy się z zamiarem pokonania 60 km z uśmiechem na twarzy. Okazało się, że dla lamerów to stanowczo za dużo, tym bardziej gdy rzucają się na trudny teren z licznymi podjazdami. Nie mie
Niedawno kumpel zapytał mnie, spoglądając litościwie na rower, czy myję maszynę. Odrzekłem z pełną powagą, że owszem, regularnie - gdy pada deszcz. Tak już mam, że do pewnych rzeczy i spraw nie przykładam większej wagi, więc burza, ulewa jest dla mnie doskonałą okazją do pedałowania oraz darmowej myjni. Połknięty bakcyl rowerowy w moim przypadku ma to do siebie, że lubię się upodlić. Im więcej błota, tym lepiej, a i huragan nie jest mi straszny. Gdy wczoraj w godzinach wieczornych zasuwałem z ro
Dzisiejszy wpis to wersja short, bowiem nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego, za to było śmiesznie. Jako że w rowerowanie wciągam swojego pierworodnego, w miarę regularnie jeżdżę z nim (zazwyczaj 12, 13 km – tak zwykle wychodzi). Zgodnie z maksymą "Nie ma lipy!", nie oszczędzam synka, lecz cioram go jak najwięcej w lesie. Dzisiaj na Śląsku były przelotne opady, więc w lesie nie brakowało błota. Miejscami było tak ślisko, że i ja spadłem z siodełka, ratując się przed glebą, a młodzian zaliczał wyw
Stało się, dzisiaj przełamałem barierę psychologiczną, wreszcie przeskoczyłem nad poprzeczką, która ustawiłem względnie wysoko. W towarzystwie kumpla (BTH) zaliczyłem trasę o długości 50 km. Na samą myśl o tym wydarzeniu dęba stają włosy na plecach, bo niespełna dwa miesiące temu nie tyle miałbym z tym problem, co byłoby to niemożliwe. Nie obyło się bez przygód i głupawki. Czego doświadczyliśmy i ile schudłem, przeczytasz o tym poniżej.
Dysponując sporą ilością czasu i mając motywację, wespó
W minioną sobotę przypadkiem spotkałem kumpla, z którym umówiłem się na wspólną wycieczkę. Plan miałem ambitny, tj. przejechać 50 km. Co prawda w niedzielę większość ludzi nie potrafi zmotywować się do wyskoczenia z rozchełstanych pidżam, a co dopiero wyjścia z domu, ale ja z kumplem jesteśmy twardzielami. Takich trzech, jak nas dwóch, to nie ma ani jednego;). Niczym w westernie, wyruszyliśmy o godz. 12.00.
Pogoda dopisywała - na godziny popołudniowe pogodynka zapowiadała deszcz, więc było u
Nowa jak nowa, po prostu dzisiaj po raz pierwszy wybrałem się na rowerze do Kazimierza Górniczego. "Wiater wiał", więc do wypadu podszedłem „z pewną taką nieśmiałością", jednak na dąbrowską Pogorię nie miałem ochoty. Trasa do Kazimierza wiodąca drogami publicznymi to straszna nuda - w większości płaski asfalt. Tuż przed Kazimierzem (jadąc od Dąbrowy / Strzemieszyc) wpada się w las, lecz wciąż na asfalcie.
Po kolejnym kilometrze wyłania się pierwszy zjazd do lasu - skorzystałem z niego
Minionej nocy targały mną różne myśli, postanowiłem ponadto nadrobić nieco zaległości z dziedziny popkultury, w efekcie czego oddałem się w ramiona Morfeusza ok. godz. 3.30. Snu wiele nie zaznałem, więc mijający dzień miałem niezbyt udany. Jak się człowiek nie wyśpi, to jest niemrawy, niezbyt pozytywnie nastawiony do świata, wręcz zmulony. Tak, "zmulony" to najlepsze określenie. Mimo tak fatalnego nastroju i chwilowo kiepskiej kondycji fizycznej (wydajność oceniam na 50%, w porywach), ok. godz.
Stało się! Mój syn ma już za sobą I Komunię Świętą. Feta była na 102, a młodzieniaszek zgarnął co nieco gotówki. W związku z tym klamka zapadła, a kobyła u płota - kupujemy dla niego rower. Oczywiście zdroworozsądkowo, bo nie wiadomo, czy połknie bakcyla. A skoro zdroworozsądkowo, tatuś wybrał dla niego maszynę Kross Hexagon X2. Stary będzie zasuwać na V2, a syn na X2? Niesprawiedliwe.
Jak dobrze pójdzie, wkrótce w maszynę wyposażę żonę i będziemy kręcić całą rodziną. Później to już chy
Jeśli nie stronisz od alkoholu, z pewnością kliknąłeś mimowolnie w nagłówek niniejszego wpisu. Nie o libacjach jednak będzie on traktował, lecz o tym, jak dzisiaj dzielnie pedałowałem. Napomknąć muszę zatem, że machnąłem dzisiaj bez problemu 41 km. Ćwiartka to z kolei 25 km, które wykręciłem z uśmiechem na twarzy i poczułem wówczas ogromną motywację do dalszej jazdy. Ot, rozgrzewka. Kilka tygodni temu byłoby to nie do pomyślenia! Nogi nie odmawiały posłuszeństwa, w terenie leśnym pedałowałem jak
Po krótkiej przerwie, spowodowanej bólem mięśni ud, wróciłem do kręcenia. Zrobiłem sobie 2 dni odpoczynku, bo uda tak mnie nawalały, że musiałem przystopować. Giry mi urosły (po 3 tygodniach jeżdżenia!), wręcz napuchły, ledwo wciskałem się w spodnie. Przez moment czułem się niczym zielony Hulk. Dzisiaj, wsiadając na bicykl, wciąż czułem ból, lecz po przejechaniu 25 km ustał. Może nie jak ręką odjął, ale - gdyby posłużyć się 10-stopniową skalą ocen - z wyjściowych 10 punktów obecnie zostały 2, mo
Zapragnąłem być nie tylko widoczny na drodze, ale i cokolwiek widzieć podczas nocnych rajdów, na przykład sunąc lasem nocną porą. Na forum przeczytałem sporo wątków, na YT obejrzałem wiele filmów, w efekcie czego łapy mi opadły. Wyszło na to, że porządne oświetlenie kosztuje 3, może nawet 4 stówy. Póki co nie jestem takim pasjonatem, więc począłem zastanawiać się, jak znaleźć złoty środek. No i znalazłem.
Na Allegro przejrzałem kilkadziesiąt aukcji i wreszcie znalazłem interesujący mnie egze