W końcu! Udało się! Niniejszym, po serii jazd próbnych, mogę stwierdzić, że Simson Suhl 1a Herren-Tourenrad z 1949 został doprowadzony do stanu fabrycznego, o czym zaświadcza załączony album. Jest w pełni sprawny. Jeździ się nim... on właściwie sam jedzie. Teraz tylko czekam na jakiś rajd rowerów zabytkowych - ewentualnie zlot.
Tydzień temu przyszły drewniane rączki (czyt. chwyty na kierownicę).
Wczoraj, po siedmiotygodniowym opóźnieniu, odebrałem ramę, widełki, błotniki etc. etc. z lakierowania. Wyszły ładnie. To, z kolei, oznacza, że już mi pozostało złożyć części w całość, a to już z górki.
We czwartek oddałem skórę siodła do reparacji.
Reflektor kupiony
Wczoraj zawiozłem (w końcu) ramę do malowania. Gotowa będzie na przełomie kwietnia i maja (a tu kurcze matura). Ciekaw jestem jaki będzie efekt końcowy
Dziś odebrałem z chromowania oddane tam tydzień temu części (naprawę wyglądają teraz o wiele lepiej).
Zbiegło się to w czasie z terminem nadejścia paczki ze ściągabymi przeze mnie brakującymi częściami, więc podwójny powód do radości.
Kilka dni temu, w końcu wziąłem się za to. Nie powiem, rocznik '47, 20 lat w kurniku, ale nie było tak źle jak się wydawało. Koła 28", tylnie chyba z przedwojennego Bałtyka ('38r.).
Dowiedziałem się ładnie, że w Kato jest tylko jeden zakład zajmujący się chromowaniem etc. więc po rozkręceniu roweru do najmniejszej śrubki z radością zaniosłem tam wszystkie przeznaczone do tego celu części.
W sobotę wybrałem się na Targ Staroci do Bytomia, gdzie udało mi się zdobyć brakujący w moim lecz identyc