Zapalenie gardła już prawie odpuściło, zapalenie ucha nawet nie ma zamiaru ale generalnie, w stosunku do tego co działo się wcześniej, jest bliżej niż dalej, tak więc powoli dochodzę do siebie. Niestety – wymuszona przerwa w treningach, jak ja tego nie lubię... Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. W międzyczasie dotarła do mnie „Biblia kolarza górskiego” Joe Friela, która została pochłonięta dosłownie jednym tchem w dwa wieczory.
Poza tym WRESZCIE uzbroiłem moją maszynę
Już dokładnie tydzień męczy mnie paskudne zapalenie gardła w połączeniu z zapaleniem ucha – skutek zeszłotygodniowego maratonu dyżurowego w pracy oraz braków snu (taka praca); moja podatność na przeziębienia i wszelkiego rodzaju choróbska drastycznie wtedy wzrasta. Ale przede wszystkim, za bardzo się „wyletniłem” podczas ostatniej jazdy – zmokłem, zmarzłem i jeszcze mnie przewiało. Mam teraz nauczkę na własnej skórze. Tak więc na rower wskoczę pewnie dopiero w styczniu bo trochę to potrwa zanim
Ostatni tydzień minął mi na dyżurowym maratonie w pracy ale również na przemieszczaniu się rowerem pomiędzy służbami w najdziwniejszych porach dnia i nocy – rzecz jasna na przekór trudnym warunkom atmosferycznym panującym dookoła. Zimowa miejska jazda dojazdowa do pracy nie sprawia mi jednak satysfakcji a momentami wręcz irytuje gdyż ignorancja i debilizm przechodniów wcielających się w śnięte krowy na ścieżkach rowerowych/ulicach/chodnikach lub chamstwo kierowców naprawdę przekraczają granice m
Przy okazji mojego pobytu w Strzebczu, z piątku na sobotę wykonałem krótką pętlę po okolicznych lasach: Paraszyno, Porzecze, Łówcz Górny, Borówko oraz przede wszystkim pagórkowate rejony Bożego Pola. Wyszło tego niewiele ponad 40km ale za to w jakich warunkach ! Pogoda dopisała więc nie zawiodłem się, sezon zimowy rozpoczęty w pełni.
Nocna jazda po świeżym śniegu przez mrozy (–3 st. C) i lody była dosyć wymagająca, dodatkowe obciążenie zdecydowanie nie pomagało i bujało na boki. Nad
Za oknem mega ulewa z siłą wodospadu nie przestaje wylewać się z nieba, temperatura otoczenia spadła do +3st. C. Mój wczorajszy wieczorny zapał do jazdy niestety umarł dziś rano śmiercią tragiczną. Wieczorem rozpoczynam kolejny maraton dyżurowy w pracy – NUDA, szara monotonność dnia codziennego wykańcza. Gmeram zatem w rowerze w ramach chwilowego relaksu, głównie wykańczam krylonem te drobiazgi, których jeszcze nie pomalowałem. W piątek w nocy 60-cio godzinny wyjazd szkoleniowy, powoli szykuję s
Po 12-tu godzinach nierównej walki z wiatrakami (dyżur w pracy) pokręciłem sobie delikatne, wieczorne, błotno-deszczowe 28km przez las. Niedawno wróciłem i jestem teraz rzeźbą z błota. Moja maszyna również wymaga kąpieli – wszystko jest po prostu totalnie zamulone błotem, liśćmi i szczątkami lasu. Przynajmniej widać po rowerze, że gdzieś się było.
Osprzęt gęga prawidłowo, co prawda przy zmianie przełożeń zaczęło ciut szarpać na przednim blacie no ale to pewnie wina zawalenia wszystkiego bł
W kontekście kolejnych wydatków: przy okazji odbioru nowego koła (nareszcie ! ) nabyłem pompkę do amortyzatora (MAGURA). Tak jest, eksperymenty z ustawieniami amortyzatora pora rozpocząć. W/g instrukcji pod moją wagę (72-81kg) oraz przy tym skoku (120mm) ciśnienie powinno wahać się w granicy 85-100psi. Amortyzator dostał 90psi i był stanowczo zbyt miękki, tak więc póki co podpompowałem go do 100psi. No zobaczymy jak teraz będzie się sprawował, chociaż daję głowę, że pewnie i tak skończy się na
Generalnie skończyło się jak zawsze – z braku czasu (praca...) zamiast gmerać w śrubkach, linkach oraz innych pierdółkach samodzielnie, zaniosłem wszystko do serwisu celem złożenia. Tym razem świadomie wybrałem serwis „Y” no i rzecz jasna nie zawiodłem się. Tak więc od dziś nareszcie JEST (chwilowo jeszcze bez nowego przedniego koła ale stare spokojnie daje radę) ! Aktualny osprzęt wygląda następująco: SPECYFIKACJA. Z racji zastosowania roweru, wszystko co „oczo###bne” zostało przed montażem
Serwis „X” trochę mnie rozczarował. Po części nie do końca to ich wina, no ale jednak. Zatem jest nowe tylne koło, niestety tylko tylne. Do przedniego przyszły bowiem szprychy w nie tym rozmiarze co trzeba, więc zapletli je jedynie w połowie... A minęły dwa tygodnie ! W dobie przesyłek kurierskich jakoś nie mieści mi się to w głowie... No i jak tu się nie zdenerwować ?! Nieważne. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło – ponieważ w moich starych kołach śmiercią nagłą i tragiczną umarło wł
Nowe koła niestety w dalszym ciągu się zaplatają, mały poślizg wystąpił z powodu zmiany koncepcji dot. szprych – trzeba było je domówić i teraz niespokojnie czekam aż przyjdą a ja otrzymam telefon z serwisu z jakże radosną, wdzięczną i bez mała kluczową informacją. Co do reszty to montaż rzecz jasna nawet nie ruszony, absolutny brak czasu. Tymczasem metodycznie coś tam klikam tu i tam, co by kurierzy nie mieli zbyt lekko: łańcuch do nowej kasety, nowe klocki do V-Brake’a, nowe linki + pancerz
Właśnie zupełnie nieświadomie usunąłem swój pierwszy wpis, zamiast „edytuj” kliknąłem „usuń”... No szkoda, idealnie oddawał ówczesny nastrój chwili. Tym niemniej stwierdzam fakt – TAK, zdecydowanie muszę kupić sobie również okulary tudzież mniej czasu spędzać w pracy bo normalnie nie widzę na oczy, fu-ble.
Z rzeczy bardziej pozytywnych – coś drgnęło, nowe koła sie zaplatają sie. HOOAH !
HA ! Hałda części zbyt długo już oczekujących na montaż wzbogaciła się o kolejny brakujący element układanki. Dziś dotarły do mnie piasty, NARESZCIE. Na froncie walki o upragnione komponenty zapanowała więc nieoczekiwana cisza. W zeszły czwartek przyszły obręcze, dętki, opony, nyple, inne pierdoły. Swoją drogą z tymi piastami to tak nie do końca wyszło jak planowałem, no ale trudno – rower stoi a jeździć trzeba, jak się nie ma co się lubi trzeba lubić co się ma. Najwyżej zajeżdżę je na śmierć po